Rozdział Szósty: Baby maybe I'm a liar, but for tonight I wanna' fall in love

Start from the beginning
                                    

Patrzyła na niego przez chwilę, na jego zgarbioną sylwetkę i spuszczoną głowę, po czym westchnęła ponownie.

- Nie mogę się nie zgodzić, Harry. Nie mogę Cię traktować jak dziecko. Ale napisz mi, jeśli coś by się stało, okej?

Harry natychmiast podniósł głowę słysząc jej słowa i nie mógł powstrzymać cisnącego się na jego usta, szerokiego uśmiechu.

- Na prawdę? – spytał z nadzieją.

- Tak, tylko nie wracaj późno.

- Dziękuję – podniósł się szybko, pocałował ją przelotnie w policzek i zanim miała szansę odpowiedzieć, uciekł na górę prosto do swojego pokoju. Była już piętnasta a on nie był nawet w najmniejszym stopniu gotowy na spotkanie-randkę z Louisem – ani wizualnie, ani emocjonalnie. Był rozdarty tym, czy założyć jasne jeansy, czy może ciemne, czy lepiej byłoby umyć trzy razy zęby, czy użyć wody kolońskiej – był zupełnie zagubiony. I w tym też momencie zaczął żałować, że nie ma żadnego innego przyjaciela oprócz Louisa (o ile w ogóle byli przyjaciółmi), bo w takich właśnie sytuacjach ktoś mógłby pomóc mu w wyborze tak, pozornie nieistotnych rzeczy. Jednak Harry czuł, że to będzie wyjątkowe, że po tym, co razem przeszli nie dałoby się zaplanować tak po prostu zwykłego „spotkania przyjacielskiego”. Będą tylko oni, Harry i Louis, w miejscu, w które zabierze ich starszy chłopak i tym również Harry się stresował. A co, jeśli to nie będzie nic romantycznego, a jedynie jakieś wyjście do klubu, w którym Harry nigdy nie był? Co jeśli Louis wywiezie go – tym razem na serio – w środek lasu i zgwałci, zabije a później zakopie? I czy jego najlepsze, czarne jeansy, które idealnie podkreślały jego pośladki byłby warte ubrudzenia ziemią i... To było tak głupie, że zaśmiał się sam do siebie.

 W końcu zaledwie pół godziny później stał przed lustrem, lustrując dokładnie wzrokiem swoją sylwetkę. Czarne jeansy, szara koszulka i zaczesane na bok loki. Uśmiechnął się lekko, obserwując swoje pełne i różowe wargi, wyginające się w łuk i zarys dołeczków przy policzkach.

- Jesteś seksowny – powiedział sam do siebie i zarumienił się mocno, zdając sobie sprawę, że brzmiało to co najmniej dziwnie. Założył ręce na biodrach, zmrużył oczy i obrócił lekko głowę w bok, obserwując profil swojej twarzy. – Seksowny Harry. To jest seksowna mina? – podwinął skrawek swojej koszulki do góry i spojrzał na swój blady, płaski brzuch, bez żadnego mięśnia; przynajmniej nie był gruby.

- Harry, ktoś dzwoni do drzwi! – usłyszał krzyk swojej mamy i wzdrygnął się, puszczając koszulkę. Szybko poprawił swoje włosy, wziął kilka głębokich wdechów, błagając aby rumieńce na jego policzkach zniknęły i chwycił kasztanową bluzę, zanim zbiegł na dół wciągając ją na siebie po drodze. Sprawdził jeszcze kieszenie, upewniając się, że wziął wszystko – klucze od domu, telefon i portfel, w razie czego – i ubrał buty, kurtkę i czapkę. Otworzył drzwi, prawie zderzając się z Louisem.

- Ups!

- Hej.

Obaj uśmiechnęli się do siebie, jednak Harry bardziej nieśmiało. Obejrzał się jeszcze przez ramię i zamknął za sobą drzwi.

 - Chodźmy szybko, zanim moja mama tu przyjdzie. – mruknął zażenowany, więc Louis przystanął na jego prośbę, potakując. Zaprowadził ich do jego samochodu, zaparkowanego już przy krawężniku.

- Wsiadaj – Louis otworzył mu drzwi i Harry zarumienił się, mimo wszystko wykonując polecenie szatyna, a w duchu piszcząc jak mała dziewczynka. Nigdy nie sądził, że Louis może być takim dżentelmenem, a w szczególności nie dla chłopaka. – Nie spytasz, gdzie jedziemy?

- Gdzie jedziemy?

 - Zobaczysz – uśmiechnął się lekko, zapinając swój pas. Harry’emu od razu przypomniała się ich pierwsza jazda samochodem Louisa i to, jaki był zdenerwowany, ponieważ Louis nie zapiął pasów, a teraz zrobił to nawet bez przypomnienia. I nieważne, czy zrobił to wtedy, ponieważ chciał zrobić na złość Harry’emu – i tak poczuł ciepło rozlewające się po całym jego ciele. – Niespodzianka.

I'm a Mess (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now