Rozdział 30.5

445 41 42
                                    

Chanyeol

Ten dupek...

Stał przy jej biurku, uśmiechał się i coś mówił. Stałem za daleko, żeby usłyszeć, ale ona wydawała się być zadowolona z tego co się działo. Widziałem, jak odpakowuje prezent i rzuca się mu na szyję. Nagle mała paczka z jej ulubionymi ciasteczkami czekoladowymi na dnie mojego plecaka zaczęła dziwnie ciążyć.

Co mi przyszło do głowy, żeby kupić jej coś takiego w ramach prezentu urodzinowego?

Dlaczego nie kupiłem czegoś innego?

Pewnie dlatego, że nie miałem pojęcia co jej się spodoba. Przyjaźniliśmy się tyle czasu, a ja nic nie potrafiłem wymyślić. Miałem wrażenie, że znam ją na wylot, przecież spędzaliśmy ze sobą tyle czasu...

Kiedy zaproponowałem jej wspólny obiad tak na prawdę trochę mi się to wymsknęło. Nie planowałem tego. Ale jakoś nie podobał mi się widok tego gościa w garniaku. Za bardzo się do niej przystawiał. Gołym okiem było widać, że to dupek i oszust. Na pewno chce ją wykorzystać.

Ale mi odmówiła. Wolała iść z nim.

Z głośnym warknięciem trzasnąłem drzwiami do gabinetu Baekhyuna. Chłopak podniósł spojrzenie znad jakiś papierów.

- Wiesz, że drzwi można zamykać nie robiąc przy tym takiego hałasu? - mruknął. - Wystarczy nadusić klamkę i użyć trochę mniej siły.

- Widziałeś go? - kompletnie zignorowałem jego uwagę o drzwiach. - Ewidentnie z tym gościem jest coś nie tak!

- Z kim?

- Z tym całym Soejunem... Soohyunem... Czy jak mu tam jest!

- Soojungiem?- poprawił mnie.

- Panoszy się tu jakby co najmniej był kierownikiem. Długo tu pracuje? Wiesz o nim w ogóle cokolwiek? Skąd jest?

- Boże Chanyeol powiedz mi o co ci chodzi, bo kompletnie cię nie rozumiem. Nigdy wcześniej nie zwracałeś uwagi na moich pracowników, a teraz ci zaczął ktoś przeszkadzać?

- Tylko on mi przeszkadza. Ma jakieś złe spojrzenie. Na pewno ma jakąś kryminalną przeszłość. Sprawdziłeś go zanim zatrudniłeś?

- Ma ojca nauczyciela matematyki i mamę przedszkolankę. Wychował się w Gwangju, studiował w Seulu i był najlepszy na roku. Jest moim najlepszym pracownikiem. Dlatego to jemu powierzyłem opiekę nad Minseo. Powiesz mi w końcu o co ci chodzi?

- On ma jakieś niecne zamiary w związku z Minseo...

Cały czas krążyłem po gabinecie Baekhyuna, ale usiadłem, kiedy powiedział, że zaraz zakręci mu się przeze mnie w głowie. Całe moje ciało potrzebowało ruchu, bo inaczej mógłbym coś rozwalić. Nie podobała mi się ta cała sytuacja. Nie tak powinno to wszytko wyglądać.

- Niecne zamiary?

- Na pewno chce ją wykorzystać, żeby się tobie przypodobać. Pewnie marzy mu się awans, a nie wie, jak cię przekonać. Rozkocha w sobie Minseo i dzięki temu spojrzysz na niego przychylniej. Tak... na pewno jego plan właśnie tak wygląda.

- Masz gorączkę prawda? Źle się czujesz i gadasz jakieś kompletne bzdury.

- To nie są bzdury! Bo niby czemu tak bardzo się przyczepił do Minseo?

Czułem, że ze złości krew gotuje mi się w żyłach. Baekhyun nie potrafił dostrzec problemu.

- Może dlatego, że się zaprzyjaźnili? Z tego co wiem spędzają ze sobą bardzo dużo czasu i świetnie się dogadują. Kto wie może między nimi coś jest.

- Na pewno nie. Minseo na pewno się w nim nie zakochała.

Jakoś nie byłem przekonany do wypowiadanych przeze mnie słów...

Baekhyun

Chanyeol na prawdę zachowywał się dziwnie. Był wściekły zupełnie bezpodstawnie. Kręcił się w kółko po moim gabinecie, a mi od tego wszystkiego już wirowało w głowie.

- Jesteś o Minseo zazdrosny? - palnąłem prosto z mostu. Jego zachowanie wskazywało właśnie na to.

Chłopak gwałtownie zatrzymał się na środku gabinetu i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Oszalałeś? - odpowiedział. - Tylko się z nią przyjaźnie.

- Więc dlaczego tak bardzo przeszkadza ci fakt, że ktoś się nią zainteresował?

- Ja... nie...

- Według ciebie coś jest z nią nie tak? Dlaczego nie miałaby ułożyć sobie życia. Już wystarczająco długo miała pod górkę...

- Nie powiedziałem, że coś jest z nią nie tak...- zająknął się. - Po prostu nie podoba mi się ten chłopak. Powinna być z kimś... lepszym.

Nie rozumiałem mojego przyjaciela, ale jego zachowanie trochę mnie nawet bawiło. Nie potrafił ubrać w słowa tego co chciał przekazać więc prawdopodobnie nawet nie wiedział do czego się przyczepić. Nie lubił Soojunga, ale jakby sam nie wiedział, dlaczego.

Minseo jest siostrą mojej żony więc ja również chciałbym dla niej wszystkiego co najlepsze, a nie będę ukrywał, że Soojung jest dla niej odpowiedni. Był bardzo dobrym pracownikiem, nigdy nie miałem z nim żadnego problemu, zawsze wiedział co robić. No i oczywiście zarabiał wystarczająco dużo, aby utrzymać Minseo na odpowiednim poziomie. Kto jak kto, ale o jego finansach wiedziałem doskonale.

- Myślę, że jesteś po prostu zazdrosny. - powtórzyłem chcąc raz jeszcze zobaczyć, jak się zawstydza. Wyglądał zabawnie, kiedy jego odstające uszy robiły się czerwone. Nawet jeśli na prawdę nie był zazdrosny to jego reakcja mówiła coś innego.

- Nie jestem! - krzyknął trochę bardziej pewny swoich słów. - Ale weź z nim coś zrób.

- Co na przykład?

- Zwolnij. Na jego miejsce masz na pewno tuzin innych chętnych.

- Zwariowałeś. To zbyt dobry pracownik. Gdybym się go pozbył to byłby strzał w kolano. - pokręciłem głową nie mogąc uwierzyć w to co Chanyeol wyczyniał. W ogóle go nie rozumiałem i w sumie chyba przestało mi zależeć na tym, żeby było inaczej. Gadał jakieś kompletne bzdury.

Spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku i uświadomiłem sobie, że jest już bardzo późno. Tego dnia były urodziny Inseo i ostatnim czego chciałem to spędzanie wieczora w pracy.

- Wybacz Chanyeol, ale nie mam już czasu na twoje dziwne, wyimaginowane lęki dotyczące przyszłości i życia uczuciowego mojej szwagierki. Dziś jest ważny dzień i chce go spędzić z moją żoną i córką.

Rok temu nie mogliśmy spędzić urodzin Inseo w wyjątkowy sposób. Śmierć babci, narodziny Yeonghee... Ale tym razem zaplanowałem wszystko w najdrobniejszych szczegółach i nie mogłem tracić czasu.

Wstałem i zapakowałem najpotrzebniejsze papiery do torby. Nie planowałem wracać do firmy przez cały weekend więc postanowiłem podpisać najważniejsze dokumenty w domu.

Od kiedy miałem Inseo uwielbiałem wracać do domu. A Yeonghee tylko dopełniała moje szczęście. Kiedyś robiło mi się niedobrze na samą myśl spędzania chociażby chwili w dawnym mieszkaniu. Zawsze sam...

Ale po ślubie wszystko się zmieniło. Miałem to o czym marzyłem skrycie od zawsze.

Rodzinę.

- Pozdrów ode mnie Inseo i ucałuj Yeonghee.- powiedział chłopak. Nie był zbyt zachwycony tym, że go wyganiam nie spełniwszy jego prośby, ale cóż mogłem zrobić.

- Odwieźć cię po drodze? - zapytałem uprzejmie, kiedy wyszliśmy z budynku firmy. Moje auto czekało już na podjeździe.

- Nieee. Wiem, że się spieszysz. Jedź już do żony ty szczęśliwy głupku. - machnął ręką ze śmiechem. Uśmiechnąłem się do niego po czym wsiadłem do auta i odjechałem na spotkanie z moimi dwiema miłościami życia.  

Love CageWhere stories live. Discover now