Rozdział 12

375 11 1
                                    

Wieczór zapowiadał się naprawdę miło. W powietrzu unosił sie zapach spalonego sygara, whisky i mocnych męskich perfum.
Matthias wraz z Dalią weszli do pokoju, w którym znajdowało się dziesięciu chłopa. Każdy siedział przy wielkim okrągłym stole na twardym, eleganckim krześle. Jednak były wolne dwa miejsca. Właśnie dla nich.
Kiedy Matt i Dalia przekroczyli próg, wszyscy wstali i łagodnie ich powitali.

Matt podniósł rękę na znak, że mogą już usiąść. Obojga podeszli do swoich siedzeń. Matthias odsunął Dalii krzesło i wsunął, ona wydusiła z siebie nieme "dziękuję"

Minęła chwilą ciszy, aż Matthias się odezwał.
- To co panowie? Zaczynamy?
Każdy siedzący tam mężczyzna nagle się uśmiechnął.

* * *

Arthur wraz z Werbeną robili co mogli, by w końcu znaleźć Dalię. Zednego odzewu, ani żadnego znaku życia. Już powoli tracili nadzieję. Siedzieli właśnie przy stole w barze, do którego chodzili wszyscy razem.

-To chyba na nic... - Powiedziała Werbena zatykając usta szklanką z drinkiem.
-Daj spokój, ciągle tylko "nie da rady", "to na nic". Odpuściłabyś sobie niektórych słów Werbena. - Urwał krótko i w ten sposób uciszył na chwilę dziewczynę.
-Ale powiedz mi, co ty, albo ja możemy zrobić? - Pomrukiwała cicho pod sobą, aż jej wzrok wbił się w ciemna sylwetkę, która siedziała na szerokim fotelu gdzieś w ciemnym rogu.

- Wiesz co Arthur? Powinniśmy chyba już stąd iść. - przysunęła się do niego i powiedziała mu cicho.
- Wiesz... Chyba nas ktoś obserwuje, nie odwracaj się. Po prostu wyjdźmy stąd.
- Nie wygłupiaj się. Dopijemy to i spadamy. - Jak powiedział, tak też zrobili.

Po krótkim czasie odeszli od stołu i ruszyli ku wyjściu. O dziwo nikogo za nimi nie było.
- I widzisz? Tak się stresowałaś. - Powiedział pewnie Arthur. Zaraz przekierował wzrok na Werbene, a raczej chciał. Nie było jej obok. Kiedy wie odwrócił, zobaczył, że jest w objęciach jakiegoś mężczyzny. Trzymał szmatkę na jej ustach.

- Puść ją! Bo-. - Nawet nie dokończył. Poczuł, że na jego ustach również coś jest. Poczuł również mocny uścisk. Nie miał tyle siły , żeby wydostać się z zacisku.

Minęła godzina, a oboje obudzili się w samochodzie. Czuli się tak, jakby mieli ostrego kaca. W samochodzie siedziało dwóch mężczyzn. Jeden za kierownicą, a drugi na siedzeniu pasażera.
Oni na tylnim siedzeniu, a pomiędzy nimi jakaś wielką walizka, która była zapięta na kłódkę. Zdołali wymienić się tylko spojrzeniem. Dostrzegli, że mają na ustach zawiązana szmatkę, byli również skrępowani sznurem na nadgarskach. Nie mieli siły, by zobaczyć coś więcej. Obraz przed oczami zaczął się robić naprawdę ciemny, aż w końcu nie widzieli nic. Oboje po prostu znów stracili przytomność.

* * *

- Więc tak. - Urwał i pokazał rękną przed Siebie.
- Wiecie kto to jest? To jest Dalia i waszym zadaniem jest jej chronić na każdym kroku. - Pokazał na nią i lekko się uśmiechnął, a po chwili dodał.
- Pokażcie jej, że nie jest tu sama.

Po pokoju rozległ się cichy odgłos stukania piescią o blat. Po chwili w pokoju zjawili się dwaj mężczyźni, którzy przyprowadzili dwie osoby, które oczy zawiązane miały opaską.

Dalia od razu ich rozpoznała. Spojrzała gwałtownie na Matthiasa i wstała od stołu.
- Co oni tutaj robią?! -
Matthias rzucił na nią chłodnym spojrzeniem i powiedział:
- Maks. - Maks był jednym z lepszych ludzi Matthiasa. Był od utrzymywania porządku i odpowiedniej kultury na terenie budynku. Stanowił również prawą rękę u boku swojego szefa, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Jego prawą ręką był William.

Maks wstał od stołu i podszedł do osób, z których miał za chwilę zedrzeć opaskę. Kiedy to zróbił, ich miny uległy nagłej zmianie. Byli zdezorientowani, ale kiedy dotarło do nich, że są w tym samym pomieszczeniu co Dalia, uśmiech wrócił, ale nie na długo.

- Tylko bez żadnych krzyków i rozmów, bo oboje dostaniecie kulkę. - Powiedział twardo i pokazał broń, która była w jego kaburze. Maks odwrócił się do wszystkich siedzących przy stole i oznajmił.

- To jest Arthur i Werbena. Z Arthurem róbcie co chcecie, ale Werbene... - Przyjrzał się jej dokładniej. - Werbene zostawcie mnie.
- Sukinsyn! - Arthur wykrzyknął to na tyle głośno, żeby każdy usłyszał. Jednym i zwinnym ruchem Maks przestrzelił mu kolano, a ci stojący za nim, gwałtownie odskoczyli z przerażenia, ale po chwili wrócili na miejsca, a Arthur runął na ziemię.
- Ostrzegałem. - Burknął.
- Arthur! - W pomieszczeniu rozległ się pisk kobiet, a kiedy Dalia chciała wstać, by podbiec do Arthura, powstrzymywał ją uścisk na jej nodze. Na sali zaś rozległ się szum.

- Siadaj dziecko. - Trzymał ją na tyle mocno, żeby nie zdołała wstać. Ona głęboko i miłosiernie patrzyła mu w oczy, co znaczy żeby ją puścił.

- Podnieście go. - Matthias w duszy się uśmiechał, był zadowolony z tego, że jest tutaj ktoś taki on. Nie musiał się dwoić i troić, żeby być na każde zawołanie swoich ludzi. Od tego ma się prawą rękę.

Matthias zaklaskał, a w pomieszczeniu zrobiło się cicho. Wziął głęboki wdech i powiedział:
- Dajmy coś powiedzieć naszym gościom, oni też mają prawo głosu. - Wstał i podszedł do nich bliżej.
- Czy wiecie czemu tu jesteście? - Spojrzał na nich dość łagodnie, ale na widok cierpiącego Arthura po prostu nie mógł.
- Kurwa. Możesz przestać? - Spojrzał na jego kolano i z impetem w nie kopnął. - Rozlegl się krzyk, Werbena wyrwała się z rąk trzymającego i rzuciła się na Arthura, który upadł ponownie na ziemię.
- Oh proszę was. Wiadomo że chodzi tutaj TYLKO o Arthura. - Teraz spojrzał na Werberne. - Nie o Ciebie Maleńka. Jesteś tu tylko dla mojego dobrego przyjaciela Maksa. Cieszysz się co?
- Pierdol się psycholu i wypuść Dalię! - Mówiąc przez zęby, Matthias ledwo ją zrozumiał, za to Maks doskonale wiedział co mówi i rzucił się na kobietę, ale powstrzymała go silna ręka. Matthias ochronił Werberne przed atakiem Maksa.
- Wiesz co to być dżentelmenem? Więc lepiej traktuj tę kobietę, tak jak powinieneś Maks. - Urwał krótko i spojrzał gniewnym wzrokiem na przyjaciela.

Kiedy Matt prowadził z nimi rozmowę, William siedzący obok Dalii wykorzystał sytuację.
Pod stołem jego noga otarła się o nogę Dalii.
- C-Co ty? - Wydusiła cicho.
- Cicho. Wiem, że lubisz takie niewinne zachowanie. - Jego wzrok był wbity w Matthiasa, jednak pokazał mu się uśmiech na twarzy.
- Co? Pojebało się? - Oddaliła swoje nogi od jego, a ten czując to, złapał dłonią za jej kolano i trzymał tak mocno, żeby nie mogła się już odsunąć.
- Puść mnie.
- Puszcze jak powiesz, że tobie się to podoba. - Wtedy Dalia wpadła na pomysł.
- No dobrze. Nie chciał tego ukrywać, ale masz rację. - Oznajmiła.
- Serio? - Uśmiechnął się jeszcze bardziej i czekał na odezwę z jej strony.
- Serio. - Powiedziała, a jej ręka powędrowała na jego krocze. Zdziwiła się nieco, bo nie sądziła, że nie będzie miała trudności za nie złapać. Był bardzo twardy.
- Podoba Ci się? - Jego ciało przeszedł dreszcz.
- Oczywiście. - Powiedziała, uśmiechając się. Kiedy jej dłoń mietosiła jego krocze, nagle przeszła do gwałtownego ścisku.
Zacisnęła go tak mocno, że Matthias się zgiął.
- Co ty Kurwa. - Rzucił cicho i złapał jej rękę. Ona zacisnęła jeszcze bardziej.
-Jeszcze raz zrobisz coś wbrew mojej woli, to do ciebie naniosę Matthiasowi. - Uśmiechnęła się lekko i puściła jego krocze wstając od stołu.
- Ty S...

- Szefie! - Maks zwrócił się do Matthiasa i pokazała na Dalie.
- Pani Dalia ma coś do powiedzenia.
- Coś się stało? - Odwrócił się do Dalii i popatrzył na nią zatroskanym głosem.
- Bo...

Maksymalnie [18+]Where stories live. Discover now