Rozdział 11

411 12 0
                                    

Kiedy drzwi się uchyliły, Dalia zauważyła mężczyznę, który powoli wyłaniał się zza nich. Z przerażeniem patrzyła na mężczyznę, bo przecież nikt nie miał tu wchodzić.

Mężczyzna wszedł do środka i cicho zamknął za sobą drzwi. Patrzył na Dalię z wielką troską.
- Jesteś cała? Nic ci nie zrobił? - Zapytał powoli zbliżając się do łóżka, na którym leżała.

Dalia nie odzywała się przez dłuższą chwilę i przełknęła nerwowo ślinę. Zacisnęła mocniej kołdrę, która się okryła.
Kiedy mężczyzna podszedł bliżej, zauważył na podłodze jej majtki. Jego twarz od razu zmieniła wyraz.

- No nie... - Powiedział cicho i spojrzał na dziewczynę.

- Jesteś pod wpływem pewnej substancji. - Substancja znajdowała się w szmatce, którą przyłożyli do ust Dalii kiedy ją uprowadzono w jej własnym mieszkaniu. Nie mógł jej tego powiedzieć, wygadałaby się.

Popatrzył na leki, które były wcześniej przez niego przyniesione, by mogła je zażyć i dojść do siebie. Widocznie jeszcze tego nie zrobiła. Wziął leki i kubek z wodą.

- Masz. Weź to, to ci pomoże. Nie będziesz taka słaba. - Dalia pokręciła głową. Ten zaś spuścił swoją w dół i spowrotem przekierował wzrok na kobietę.

- To nie jest trucizna. Przecież nie po to cię tu sprowadzono, żeby cię zabić. - Uniósł lekko brwi i patrzył na Dalię.

Uświadomiła sobie, że być może ma rację. To nie miałoby żadnego sensu, zwłaszcza po tym jak się spotkali. Ona z Matthiasem.

Wyciągnęła rękę po leki i kubek z wodą. Zażyła lekarstwa i nadal milczała. Mężczyzna patrzył się na nią i sięgnął po bieliznę leżącą na podłodze.

- Masz. - Wtedy zauważył pudełko z podarunkiem od Matthiasa.

-"To od niego? Gdzie się wybierają." - Pomyślał i położył bieliznę obok pudełka. Kiedy spojrzał raz jeszcze na nią dostrzegł jej piękno, światło pięknie otuliło ciało.

-" Lepiej stąd już pójdę. Żeby tylko nikt nie widział, że wychodzę z tego przeklętego pokoju. " Pomyślał i w szybkim tempie udał się w stronę drzwi. Kiedy złapał za klamkę usłyszał głos Dalii.

- Kim jesteś?

Mężczyzna odwrócił się do niej i popatrzył na ziemię.

- Jestem Dagmar. - Spojrzał się na nią i dodał. - Jakby ktoś pytał, nie znamy się. - Kiedy Dalia chciała coś powiedzieć, Dagmar szybko wyszedł by uniknąć konwersacji.

Dagmar groźnym krokiem szedł przed siebie. Słyszał, ciężkie kroki nadchodzące z końca korytarza. Dagmar zaczął iść normalnie jak gdyby nigdy nic. Zza rogu wyłonił sie William.

William najpierw go ominął, dopiero po chwili złapał go za koszule.

-Ahhh co jest?! - Wykrzyczał Dagmar. Kiedy zobaczył kto go złapał, zdał sobie sprawę, że zacznie się domyślać skąd przychodzi.

-Dagmar. - Urwał i przysunął do siebie. - A ty skąd?. - Dagmar zaczął się wyrywać, aż w końcu wydostał się z ucisku silniejszego kolegi.

-Byłem się tylko rozejrzeć. - Powiedział stanowczo i twardo stanął przed Williamem.

- Rozejrzeć? Cwaniak. Niech Ci będzie. - Założył ręce na piersi i sunął dalej przed siebie, cicho pogwizdując.

Dalia w tym czasie zakładała ostatnią część ubioru, która dał jej Matthias. Wyginając się w lekkiej sukience zakładała złote buty na obcasie. Właśnie wtedy po pokoju rozległo się pukanie do drzwi.

Maksymalnie [18+]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum