Rozdział 13

190 14 0
                                    

(sprawdzony)

Został jednak odepchnięty, wzbity w powietrze i upadł. Tendra sapnęła i podbiegła do niego, ale zmienił się z powrotem w swoją ludzką postać, zanim znalazła się u jego stóp.

  Wstał i stanął twarzą do przeciwnika.  To było dla niego upokarzające. Przywódca ruszył naprzód, jego głowa była łysa, a jego oczy, równie przenikliwie niebieskie, śmiertelnie.

Tendra poczuła, jak strach rośnie w jej gardle i to już nie straszny smród w nosie sprawiał, że miała ochotę zwymiotować.  To był strach, który pełzł jak wąż z dołu jej żołądka do podstawy gardła.

  Owinął się wokół jej płuc i sprawił, że z trudem łapała oddech.
„I znowu Alfo, mówię ci, że to nie był nasz zapach, za którym podążałeś.  Nie jesteśmy Ci winni napaści!

”Wykrzyczał ostatnią część, a Ray ruszył do przodu, naśladując swoją postawę, gdy walczył z przywódcą stada Sanguis.

"Nie należny atak ?!"  Krzyknął w odpowiedzi.
- Zabijasz mojego człowieka! Zabiłeś moje stado! Jesteś winien temu atakowi! Jesteś winien dużo, dużo więcej niż zwykły atak!

"Twój człowiek ?!"  Tendra trzęsła się, słysząc podniesiony głos, Ray nieco ją uspokoił podczas spędzania z nim czasu, ale podniesione głosy oznaczały uniesione pięści, a ona miała przebłyski piekła, z którego udało jej się uciec.

Wtedy zauważyła różnicę w otaczającej ją scenie. Podążyła za nim, nieświadoma, bliżej przywódcy.  Pachniał jak sfora Sanguisów ... ale tak nie było.  Zbliżyła się do niego, miał na sobie tylko szorty na jego nogach.

Im bliżej była, tym bardziej zdawała sobie sprawę, że ten zapach nie wydobywa się z jego ciała.

   "Twój człowiek!"  Przywódca powtórzył:
„Ten właśnie człowiek tutaj, którego uratowałem ?!”  Przywódca wyciągnął rękę i wskazał za siebie, a wojownicy zatrzymali się, Tendra zatrzymała się, a jej oddech zatrzymał się w płucach, a przede wszystkim odrobina tego, którą miała.

„Alfo." Stał na kamieniu,  Ashton, trzymając laskę, aby pomóc mu utrzymać się w pozycji pionowej. „Twój mężczyzna został zaatakowany przez watahę, której tropisz."

Głos przywódcy uspokoił, uspokoił i był teraz miękki, wyrozumiały i patrzył w oczy Ray'a jak przyjaciel przekazujący złe wieści, już nie jako wróg. To ta przyjaźń zdziwiła Tendrę.

„Witamy w stadzie Sanguisów Alpho, nie jesteśmy polujemy  barbarzyńców.  Uratowaliśmy twojego przyjaciela, nie mogliśmy go odesłać, ponieważ jego obrażenia są poważne.

    Ashton stał tam, wyglądając niewiarygodnie blado i kołysząc się,  kiwał głową do słów przywódców, ani razu się im nie przeciwstawił. 

- Och i Alfo, przestańcie patrzeć w ten sposób na moich ludzi, są cholernie dobrzy,  wszyscy znamy techniki, niektóre nawet nie możecie sobie wyobrazić.

***

Szli trochę dłużej przez las, aż przed nimi pojawił się kolejny duży dom, podobny do tego, z którego przybyli.  Bezpieczny dom, ale zbudowany z kamienia, a nie stali.

I znowu w lesie, gałęzie i bluszcz zaczęły go przykrywać, rosnąć na kamieniu i pod płytami.  Szarość powoli pokrywała się z intensywną zielenią i częściowo zasłaniała surowy budynek.

"Witamy."  Lebon powiedział.
"Jak masz na imię?"  - zapytał w końcu Ray. 
- Lebon. A ty jesteś Ray; Ashton wiele mi o tobie opowiadał. 
- Co wiesz o moim ojcu?  Zapytała Tendra. 

Avoiding Alpha (tłumaczenie, zakończona)Where stories live. Discover now