Rozdział 11

207 9 0
                                    

(sprawdzony)



„Zaczęli włamywać się do chat, dlatego rozproszyli dzieci i dorosłych. Musieliśmy wyciągnąć ocalałych, najwięcej przyprowadziliśmy tutaj.

"Uspokój się."  Turner warknął na młodego wojownika, który był tak zdeterminowany by udowodnić, że zrobili wszystko co w ich mocy.  Młody skłonił głowę. 

Tendra spojrzała na niego i nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia jeden lat.  Dorosły, ale z  małym doświadczeniem, wpatrywał się w podłogę, ale gdy dotarli do frontu, poszedł otworzyć drzwi dla swojego Alfy, spojrzał w górę zdruzgotanymi oczami. 

  Ray wszedł, a Tendra, żeby poszła za nim. Klepnął ramię mężczyzny.
- Cholera, cała sztuka polega na  naprawieniu błędów, nie rozpamiętywaniu ich.

Zostawił młodego mężczyznę z iskierką nadziei, weszli do środka i pierwszą rzeczą, którą usłyszała Tendra, był krzyk:

„ Tendra! ” Potem małe rączki zarzuciły jej nogi z dużą siłą.
„Och, Tim, tak się cieszę, że wszystko z tobą jest w porządku.”

Podniosła go i mocno przytuliła, ściskając delikatnie
„W porządku Tendra, wszyscy się martwili o Ciebie i Alfę, nie wiedzieliśmy, czy oni też do Ciebie trafili. ”

Już miała skinąć głową, aby podziękować każdemu, że wszystko z nim w porządku, kiedy się zatrzymała i zamarła na swoim miejscu.

  "Co się stało?"  - pytał Ray, nieświadomy milczenia Tendry.
  "To byli oni." 
Nancy wystąpiła naprzód, stojąc niedaleko od niej, łatwo było zauważyć, że czekała na ich przybycie z Timem na front budynku. 

Jej twarz była teraz sucha, pozbawiona łez i znów wyglądała na opanowaną. 
- Musiała to być wataha Sanguisów. Byliśmy nieprzygotowani, a wojownicy widzieli ich dopiero, gdy zaatakowali.

„Ray”, odzyskując swój głos, pilność, jaką w niego włożyła, zwróciła uwagę nie tylko Raya, ale wszystkich w zasięgu słyszenia.
"Co to jest Tendra?"  - Nie czułam ich. To nie sfora Sanguisów zaatakowała.

***

  Wiedziała, że to nie była sfora Sanguisów, rozpoznałaby ich wszędzie.  Ten zgniły zapach nie umknąłby jej zmysłom.  Ray nie wykluczył jednak ich nie wykluczył. 

  Nie wykluczył również zaangażowania wewnętrznego, chociaż był co do tego sceptyczny, był Alfą i musiał o wszystkim pamiętać, nieważne jak mało prawdopodobne. 

Dawno temu zabrał swoich ludzi do innego pokoju i powiedział Tendrze, żeby czekała na niego na zewnątrz z resztą stada. Zizirytowana zgodziła się na jego życzenie.  Po prostu dlatego, że czuła się zbyt winna, żeby się z nim kłócić.

Watahą patrzyła na nią, wśród nich panowała ciekawość, słyszeli plotki, że ich Alfa znalazł partnerkę, ale ona ani się nie przedstawiła, ani nie została im przedstawiona, a teraz rozpaczliwie pragnęli się tego dowiedzieć. 

Jednak Tendra siedziała na schodach, podczas gdy wszyscy kręcili się wokół. Natychmiastowa cisza powitała jej działania.  Stado czekało z zapartym tchem, aby zobaczyć, co powie. 

"Cześć."  Zaczęła:
„Jestem przeznaczoną Raya i bardzo się cieszę, że dołączę do waszego stada. Chciałbym was wszystkich poznać”. 

Gdy tylko te słowa wyszły z jej ust, kobiety biegły za nią i otaczały ją radosnymi uśmiechami na twarzach, zaczęły jej mówić nie tylko ich imiona i miejsce, w którym zwykle mieszkali, ale także imiona ich dzieci i mężów.

Avoiding Alpha (tłumaczenie, zakończona)Where stories live. Discover now