76. Usta codzienności

16 2 0
                                    

Czy maska to coś złego?
Zwykłe kłamstwo, licha farsa?
A może na nowy budynek szansa?
Czy nie widzę błędu mego?
Przecież otacza nas to bez przerwy
Nie braknie nam w tym także werwy
Zbierając skrawki naszego codziennego obycia
Udajemy innych, przywdziewając płaszcze ukrycia
A może to po prostu nasze własne oblicza?
Każdy zmienia się pod wpływem bicza

Czy uśmiechnąć się spokojnie
To jak przeczyć wewnętrznej wojnie?
Czy to walczyć z nią zaciekle
Pomimo wielu rys we szkle?
Posłać  powabne spojrzenie
Tworzyć naiwne marzenie?
A może to tylko obietnica nocy upojnej,
Na do widzenia o poranku ugody łagodnej?
A gdyby dotknąć niewinnie
Czy można pokochać uczynnie?
Czy to tylko oszustwo marne
Które zwieść ma trywialnie?
Niszczyć wkoło zachłannie
A tak niewidzialnie i bezkarnie
Czasem się tego nie kara
W ludziach trwa ślepa wiara
Kraść innym uśmiechy
Tyko dla własnej uciechy...
A może dla swojego przetrwania
Własnych odłamków scalania
Czy czasem walczyć ideą
Nie znaczy bez łaski nadzieją?
Czy kryć może ona w sobie zepsucie
Paląc mosty, tak wszechobecne zatrucie?
Wybaczać grzechy zbyt lekko
Czy by odkupić własne piekło?
Choć wydaje się wręcz bezspornym dobrem
Może być sprzedajnym Judasza srebrem?

Czy każdy przypadek złym i nagannym?
Może czasem to najlepsze wyjście
Można oskarżyć, że nie jest się starannym
Ale czyż takie nie jest właśnie życie?

Czy nie zmieniamy się zależnie od towarzystwa?
Czyż nie każdy dopuszcza się czasem fałszerstwa?
Czy nie jesteśmy zależni jak liście od pogody?
Raz za dobrem, raz za złem szukamy swobody

Ludzkim jest kłamać z różnych pobudek
Więc czy nie najważniejszy jest skutek?
Czy jedno kłamstwo jest drugiemu równe?
Czy wszystko musi być zawsze dosłowne?
Czy można porównać wszystkich i wszystko?
Unikaty czy braty? Zjeść czy mieć to ciastko?

Pod nienawiścią kryją się kwitnące miłości
Pod czułością, zatęchłe pozostałości złości
Pod błyskotkami, bezdenna i senna rozpacz
Pod okularami, prawdziwy rodziny siłacz

Czy każdy z nas nie lubi mieć tych pozorów garstkę?
By stworzyć wokół siebie wygodną i ciepłą warstwę?
Łudzić kochamy, siebie i innych bez miara
Kazać nam przestać? Okrutna byłaby kara
Ubierajmy, czego zapragniemy i wymarzymy
Z rozsądkiem, naturą naszą zawsze wywalczymy
Wytworne sukienki, dresy, uśmiechy, grymasy
Gniewne klątwy, słodkie słówka pełne klasy
Same maski codziennej aktywności
Widzę tutaj tylko same zwyczajności

PseudowierszeWhere stories live. Discover now