Prolog

286 19 1
                                    

 Dzisiaj był dzień moich czwartych urodzin. Dzień, w którym, jak przewidywał lekarz, miała objawić się moja indywidualność. Mój ojciec, którego inni znali jako All For One zajmował się swoja pracą. Natomiast ja z moją mamą właśnie miałyśmy iść na urodzinowe zakupy. Cieszyłam się bo powiedziała, że pozwoli mi wybrać sobie mój prezent. Była naprawdę wspaniałą osobą. Jej moc polegała na tym, że patrząc na kogoś potrafiła zobaczyć jaką dana osoba ma indywidualność. Miała jasne brązowe włosy i szare oczy. Opiekowała się mną odkąd pamiętam. Skakałam z niecierpliwości gdy moja mama zamykała drzwi na klucz. Gdy upewniła się, że nikt ich nie otworzy podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę. 

 Pośród tłumu w mieście nie wyróżnialiśmy się niczym nadzwyczajnym. Na szczęście nikt, poza nielicznymi osobami, nie wiedział kto jest moim ojcem. Zapewne gdyby to wiedzieli uciekaliby lub śmiali się z nas. Mi natomiast nie przeszkadzało do kim był mój tata. Chociaż był złoczyńcą w wolnym czasie opiekował się mną i naprawdę mnie kochał. Właśnie zbliżaliśmy się do centrum miasta. Byłam naprawdę szczęśliwa dopóki nie usłyszałam krzyków ludzi. Z nieznanych mi przyczyn zaczęła trząść się ziemia. Przez panikujących ludzi puściłam moją matkę i upadłam na ziemię.

- Mamo! Mamo! - krzyczałam. Mimo to nie mogłam jej znaleźć.

 Poczułam jak po czole spływa mi ciepły płyn. Mimo iż byłam młoda domyśliłam się, że to krew. Nagle kawałki budynków zaczęły spadać na drogę razem z odłamkami szkła. Ogień, który niespodziewanie się pojawił rozprzestrzeniał się w zaskakująco szybkim tempie. Było czarno od dymu, przez który zaczęłam kaszleć. Ludzie płakali i błagali o pomoc bohaterów. Na nieszczęście nie widziałam w pobliżu żadnego z nich. Mimo bólu w płucach powoli wstałam i zaczęłam szukać mojej mamy. Budynki wciąż się rozpadały. Wtedy jak grom z jasnego nieba na posłanej gruzami drodze pojawił się umięśniony mężczyzna z blond włosami i w stroju składającego się z czerwonych, niebieskich, żółtych i białych elementów. 

- Jest dobrze! Dlaczego? Ponieważ przybyłem! - krzyknął.

Zaczął podnosić ludzi i zabierać ich w bezpieczne miejsce. Oni natomiast cieszyli się, że są ratowani. Musiał być bohaterem. Przynajmniej tak mi się zdawało. Nigdy zbytnio się nimi nie interesowałam. Popatrzył na mnie akurat w chwili gdy w moją stronę zaczął spadać dość spory kawałek budynku.

- Uważaj! - krzyknął. 

Ja nie mogąc ruszyć nogami, zamknęłam oczy i zasłoniłam twarz rękami. Nieoczekiwanie z moich pleców wyrosły czarne ostrza, które wbiły się w budynek za mną i przyciągnęły mnie do niego. Udało mi się uniknąć śmierci. Spojrzałam na moje plecy by sprawdzić czy są tam dziwne ostrza ale już ich tam nie było. Zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Zrozumiałam, że musi być to moja moc. Niestety nie miałam czasu się nią nacieszyć, bo zauważyłam postać leżącą pod ogromnym kawałkiem gruzu. Z mojej wcześniejszej pozycji nie mogłam jej zobaczyć lecz teraz widziałam ją doskonale. Podbiegłam do niej i spełniły się moje najgorsze oczekiwania. Pod gruzem leżała moja matka. Próbowałam nią potrząsnąć, żeby się obudziła.

- Mamo. Mamo. Musimy już iść. Proszę obudź się. - mówiłam. Niestety ona ani drgnęła. Przyłożyłam ucho do jej piersi. Łzy napłynęły mi do oczu gdy nic nie usłyszałam. Wspomniany wcześniej bohater podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu.

- Musimy iść zanim coś ci się stanie. - powiedział delikatnie odciągając mnie od mojej matki.

- Nie! - krzyknęłam. Wyrwałam się mu i podbiegłam do miejsca, w którym wcześniej siedziałam.

On zrezygnowany podniósł mnie i przewiesił sobie przez ramię. Nie miałam nawet siły się mu sprzeciwić. Jedyne co mogłam zrobić to patrzeć na ciało mojej matki niknące w oddali.

Później przekazał mnie pod opiekę lekarzy, którzy opatrzyli moja ranę na czole. Przez cały czas gdy się mną zajmowali miałam taki sam wyraz twarzy, który nie wyrażał żadnych emocji. Nie zmienił się on nawet gdy przekazano mi informację o tym, że moja matka nie żyje. Na sali, w której byłam był telewizor ustawiony na kanał z informacjami. Mówili w nim o wspaniałym bohaterze, All Might'cie. Na nagrani od razu rozpoznałam umięśnionego mężczyznę, który zabrał mnie od ciała mojej matki. Chwalili jego odwagę i szybkość. Lecz, co bardzo mnie zdenerwowało, w ogóle nie wspomnieli o tym, że były jakieś ofiary śmiertelne. Jakby śmierć mojej mamy nikogo nie obchodziła.

Jakiś czas później zjawił się mój ojciec. Oczywiście miał ubranie, które odsłaniało tylko jego usta by nikt go nie rozpoznał. Zaczął prowadzić mnie do domu. Nigdy nie miałam nic do bohaterów, lecz tego dnia zaczęłam żywić do nich głęboką nienawiść. Przysięgłam sobie, że zemszczę się na nich, a zwłaszcza na All Might'cie.




Przepraszam jeśli to co piszę nie zgadza się z tym co stało się w anime. Mam nadzieję, że spodoba wam się moja książka. 


Drugi All For OneWhere stories live. Discover now