- Ty kretynie! Tego za wiele, jakim prawem to zniszczyłeś!? Przestań wtrącać się w moje życie! - krzyczę.

Patrzy na mnie niewzruszony całą sytuacją. Tak jakby nic się nie stało i to co zrobił było naturalne.

- Nie rób scen tylko wchodź do środka - patrzy na mnie ponaglająco.

Jestem wściekła. Podnoszę kartkę i chowam ją do kieszeni zanim ten idiota zdąży cokolwiek zrobić a w jego zamiarze było wyrwanie jej z mojej ręki. Nie tym razem kolego.

- Chyba nie zamierzasz się umówić z tym..tym.. kimkolwiek on jest? - pyta.

- Owszem zamierzam - patrzę na niego wyzywająco.

- Skoro tak.. - oznajmia tajemniczo.

Nie słucham już jego bredni i tym razem wchodzę do budynku. Znam drogę do jego gabinetu, więc pewnym krokiem tam się kieruje. Po przekroczeniu progu drzwi on odrazu zadaje pytanie.

- Co jest powodem twojego wypowiedzenia? - unosi brew.

Powiedzieć prawdę czy skłamać?

- I nie kłam bo tego nienawidzę- mówi.

Cholera.

- Nie obraź się ale ten dom jest popieprzony. Wszyscy zachowują się dziwnie i jeszcze jakiś obleśny typ mnie macał - tłumaczę się.

Widzę jak jego pięść się zaciska wraz ze szczeką.

- Co to znaczy dziwnie? A człowiekiem, który cię dotykał nie musisz się martwić. Już tutaj nie pracuje - unosi kącik ust.

Zwolnił kogoś z mojego powodu?

- Słyszałam dziwną rozmowę. Tak jakby ktoś miał kogoś wykończyć - zagryzam wargę.

Jest zakłopotany.

- Och Cassie musiałaś się przesłyszeć - uśmiecha się nerwowo.

Coś mi tutaj nie pasuje.

- Proszę zostań u mnie w domu. Nie mam czasu ani ochoty na szukanie kogoś nowego a ty nadajesz się do tej roboty- dodaje.

Zastanawiam się czy powinnam kontynuować pracę u niego. Cholera. No dobra dam temu wszystkiemu ostatnią szansę. Niech stracę.

-Dobrze, zgadzam się ale pod jednym warunkiem - mówię.

- Jakim? - pyta.

- Czym się zajmujesz? - zadaje to dręczące mnie od kilku dni pytanie.


Miłego dnia :)

● unconditional love ●Where stories live. Discover now