×5×

816 59 4
                                    

Przez najbliższy tydzień nie działo się nic nadzwyczajnego. Nadeszła środa i właśnie kończyły się zajęcia techniczne. Razem z Harrym i Zaynem opuściliśmy salę. Szli oni trzy metry przede mną, a ja wlokłem się smętnie za nimi starając się mieć z Harrym jak najmniej kontaktu. Po kilku minutach już byliśmy w sali D6 czekając na Nialla. Jednak długo to nie trwało bo wesoły chłopak wkroczył skocznie na scenę i był gotów do próby. Zastanawiałem się jak mu minęła sobota u Zaynem. Obaj dzisiaj byli nadzwyczajnie zadowoleni i przedstawili nam z zapałem swój nowy utwór.

- Wow to było świetne. - klaskałem, a oni zabawnie kłaniali się.

- No nie było źle. -mruknął loczek chociaż widziałem, że mu się podobało.

- Dzięki. Ej może zatańczycie do tego?- podsunął Niall.

-Eee nie, lepiej nie. - mruknąłem - Nie chcę się ośmieszyć moim pokracznym tańcem o ile to co robię to taniec.

- Ha ha no nie mów, na pewno nie jest tak źle. Moglibyśmy napisać wam teraz kroki, a na pojutrze byście się tego nauczyli.

- Wyobrażasz sobie mnie tańczącego i to do tego jeden układ z tym tu?- zapytał z powątpieniem Harry wskazując na mnie niekulturalnie palcem.

- W końcu macie nam pomóc co nie? To jesteście zdani na naszą łaskę lub niełaskę. - wyszczerzył się blondyn.

- Zginiesz marnie. - poruszyłem wargami nie wydając jednak dźwięku, ale blondyn od razu odczytał z moich ust groźbę.

- Okej zaczynajmy!

I tak zaczęła się męczarnia jak grali i śpiewali a nas rozstawiali po scenie jak marionetkami i mówili co mamy w danym momencie robić. Pod koniec próby mieliśmy już cały układ i chłopaki dali nam płytkę ze swoim utworem abyśmy mogli się nauczyć tego układu do piątku. Po pożegnaniu się z muzykami powędrowaliśmy na salę gimnastyczną. Gdy ujrzałem materac, na którym się całowaliśmy w moim śnie, na moją twarz wpłynęły soczyste rumieńce. Ze względu, że to miejsce teraz mi się dość ehem oryginalnie kojarzy ja zająłem się sprzątaniem jednej połówki sali, a drugą zajął się Harry. Jak chciałem opuścić salę złapał mnie za ramię zatrzymując w miejscu. Po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz, a do twarzy uderzyło gorąco. Zlustrował mnie wzrokiem, ale przez chwilę nic nie mówił i dopiero potem się odezwał:

- Jutro po szkole jedziesz ze mną do mnie. Musimy się nauczyć tego całego układu i jeszcze trzeba go zrobić równo. Mnie też się to nie podoba, że będę musiał z tobą współpracować, ale inaczej się nie da. Do jutra.

Minął mnie i ruszył do wyjścia ze szkoły, a ja jeszcze chwilę stałem i analizowałem co on do mnie powiedział. Jak stał tak blisko czułem jego perfumy o zapachu czekolady co oszołomiło mnie i informacje docierały do mnie w zwolnionym tempie. Dopiero jak wychodziłem ze szkoły zdałem sobie sprawę z tego co do mnie powiedział.

- Że jak?! - wydarłem się za co woźna od razu mnie pogoniła za robienie hałasu. Mój plan jeżeli chodzi o trzymanie się daleko od Stylesa musiał poczekać. Muszę się z jakimś chłopakiem umówić, bo przez tego loczka kiedyś oszaleję. Nie lubię go, ale jego oczy i jego zapach są obłędne..

Następnego dnia siedziałem na lekcjach i odliczałem godziny i minuty do końca zajęć. Stres mnie zżerał od środka jak myślałem, że to dzisiaj idę prosto do jaskini lwa. Czas leciał nieubłagalnie szybko i nim się obejrzałem stałem przed białym lamborghini należącym do zielonookiego. W ciszy obydwaj wsiedliśmy do środka i zmierzaliśmy do jego domu. Przyznam, że w jego aucie było wygodnie i miał dobre wyposażenie. Po jakichś piętnastu minutach stanęliśmy pod piętrowym domkiem jednorodzinnym z ogrodem z tyłu.

Zaplątani {Larry Stylinson}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz