𝗖𝗵𝗮𝗽𝘁𝗲𝗿 𝗫𝗜𝗜 - Mama Gogy

576 96 36
                                    

Głośne rozmowy ludzi, co raz trąbiące samochody i tłumy, że dość łatwo się zgubić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Głośne rozmowy ludzi, co raz trąbiące samochody i tłumy, że dość łatwo się zgubić. Nick i George byli do tego przyzwyczajeni, ale Dream już nie. Trochę zagubiony starał się iść za najstarszym tak by się nie zgubić. Było to dość ciężkie, więc postanowił to sobie ułatwić. Złapał chłopaka za rękaw i trochę spokojniejszy szedł podziwiając ciekawe budowle. Na jego planecie były domki w ziemi ze względu na to, że właśnie pod powierzchnią można się dostosować do życia. Są tam rośliny, woda i zwierzęta. Czasami jednak takie mieszkanie zaczyna być nudzące i gdy się da, każdy stara się wyjechać, nawet na wakacje.

Jest wiele kierunków wakacyjnych. Tak naprawdę mało kto wie ile planet nadaje się by spędzić na nich choć chwilę odpoczynku. Jedna z nich jednak była Ziemia. To był raczej stały kierunek wakacyjny i emigracyjnym naprawdę dużo kosmitów przybywało tu i osiedlali się na dłużej.

W tej chwili Dream podziwiał ich i im zazdrościł. Życie tutaj było czymś kompletnie innym. Nie trzeba robić tych wszytskich dziwnych rzeczy co na jego planecie. Tak naprawdę wszystko co ci robili było równe z zabawą i wypoczynkiem. Do tego sprzyjająca pogoda, a nie temperatury gotowe cię ugotować czy zamrozić.

— Wiesz, że tak chodzą tylko dzieci za swoją mamą? — Prychnął czarnowłosy sam tak trzymając koszulkę George. Nie miał zamiaru dopiec przybyszowi, a raczej znowu się z nim powygłupiać. Tam pod sklepem zauważył w nim potencjał na kumpla do psot. George był na to za sztywny, a teraz mogli stworzyć idealny trójkąt! Oczywiście tylko przyjaźni.

— George? — zapytał spoglądając na bruneta, który aktualnie stal między nimi i czekał aż światła zmienia się z czerwonych na zielone. Swoimi sposobami przekazał Nickowi swój pomysł. Widział jak rodzice z dziećmi chodzili i tak huśtali swoimi pociechami. Znaczy nie dosłownie nimi, ale to tak wyglądało. Chciał zrobić to samo na George'u. Co prawda ten był większy niż takie dziecko, ale czemu nie spróbować?

— Ej! — Wrzasnął gdy ci po zapaleniu się zielonego światła, złapali go za ręce i delikatnie unieśli tak jak te dziecko. Może gdyby to było na chodniku to dwudziestopięcioletek by się tak nie przestraszył. Ci jednak tak jakby wypchnęli go na jezdnię. Dobrze, że przynajmniej zrobili to gdy można było na nią wejść.

Ci zaczęli się śmiać z jego reakcji. W sumie to raczej normalne, bo ta była dość zabawna. Co prawda George'a nie dało się zahustać jak jakiegoś malca, ale i na to miał sposób Dream. Ten bowiem użył trochę swojej mocy i sprawił, że się to udało. Nickowi widać jednak się to spodobało, bo od razu rzucił się by po raz kolejny tak zrobić. Brunet jednak nie dał mu tej satysfakcji.

— Puśćcie mnie! — Fuknął na nich chcąc jakoś zabrać ręce, ale ci na to nie pozwolili śmiejąc się jeszcze głośniej. Tyle dobrze, że zaczęli się w końcu dogadywać i Nick już nie prycha na kosmitę. Szkoda, że przez to iż się dogadali to George cierpi.

— Oj nie marudź Gogy! To jest zabawne. — odparł Nick mietrzwiąc jego włosy. To było dosc urocze jak ten się złościł. Nic dziwnego, że ci po prostu z tego korzystali. Niestety zabawa skończyła się z tym, że Brunet obrażony na nich obu szedł przodem. Blondyn przez to jakby trochę pociemnał. Tak reagował kiedy czuł, że zawiódł kogoś.

Nawet zaczepki najmłodszego nic nie dawały. Co by nie robił, ten przygnębiony patrzył w jeden punkt, na kark George'a. Jego szczenięcy wzrok palił tak bruneta, aż nie dotarli na miejsce. Dopiero wtedy odwrócił się do Dreama, by przybliżyć mu jak to wszystko od teraz będzie wyglądało.

— Póki nie przyjadą Oni, będziesz mieszkał z Nickiem. Ty chyba lepiej wiesz kiedy mogą przyjechać, jednak nie tym się teraz martwmy. Będę się starał do was codziennie przychodzić i jakoś rozwiązać ten problem byś dotarł tam gdzie masz. Nie chcemy byś miał kłopoty... Chociaż ze strony ziemian raczej ich nie będzie. Wydaje mi się, że nie ryzykowałby międzygwiezdnej wojny — Zażartował mając tu na myśli coś w stylu „Gwiezdnych Wojen”.

— Nie wiem czy mnie znają. Jeśli by tak było to już dawno tam był. — odparł zamyślając się. Brunet znowu z ciekawością popatrzył na niego. Czarnowłosy rów Jerzy to zrobił, ale jego mina zdradzała, że w ogóle nie łapał się w temacie. — Jeśli mnie nie znajdą to ja będę musiał coś z tym zrobić.

— Pomożemy ci, tylko będzie to ciężkie ze względu na to, że mało wiemy o tym gdzie i do kogo masz trafić — Przyznał wchodząc powoli po schodach. Nie za łatwo było nieść samemu siatki pełne jedzenia. Szczególnie, że jeszcze dodatkowe obciążenie dawał plecak. Chłopcy też nie mogli mu pomóc że względu na to, że sami nieśli bagaże. Wspięcie się na odpowiednie piętro z takim obciążeniem chyba będzie dobrym treningiem na cały tydzień.

— Mówiłem już wam na początku - muszę znaleźć się w Ameryce. — zatrzymał się na chwilę i odstawił bagaże. Skupił się i po niedługiej chwili siatki, które miał w rękach najstarszy, bagaże w rękach Nicka i te przy Dreamie, podniosły się. Było to jednak drobne obciążenie dla kosmity. — Nigdy jednak nie nikt nie powiedział mi dokładnych współrzędnych tego miejsca.

— Ameryka jest wielka, kilka dni drogi między jednym stanem, a drugim. Wiesz coś więcej prócz tego, że masz znaleźć się w Ameryce? — Dwudziestolatek otworzył drzwi, a jako pierwsze wleciały rzeczy "niesione" przez przybysza.

— Mam przekazać im informację, które dostałem. Prawdopodobnie to jakaś instytucja zajmująca się badaniem czegoś. — odparł, a to zabrzmiało dość znajomo w uszach George'a. Na razie wolał jednak zawęzić grono opcji. — Nic więcej nie wiem i nie potrafię wydedukować do końca. Wiem jednak, że zostanę nagrodzony za to.

— George! Może chodzi mu o NASA, mi nic innego nie przychodzi do głowy — Stwierdził najmłodszy zamykając za sobą drzwi, gdy tylko cała trójką weszli do mieszkania. W końcu chwila odpoczynku. Dwudziestopięcioletek zabrał się za rozpakowywanie zakupów, a dwójka psotników usiadła na kanapie by zagłębić się w to gdzie ma dotrzeć zielonooki.

Zaraz jednak było słychać śmiechy i muzykę. Ta dwójka nie potrafiła być poważna, a przynajmiej nie w swoim towarzystwie. Ci bowiem zaczęli słuchać jakiś piosenek dla dzieci. Już George znał swojego przyjaciela i wiedział, że to on to zaproponował. W końcu "Dream jest z innej planety i napewno nie słyszał śmiesznych piosenek".

— Jak dzieci — Mruknął jeszcze i uznając, że ci nie dadzą się wyciągnąć wieczorem na jakąś kolację, postanowił, że sam ją zrobi. Dobrze wiedział jak to wygląda, ale przyzwyczaił się, że w towarzystwie Nicka jest niczym starszy brat. Szkoda, że teraz stał się matką.

***
Trochę się zagubiłem i zapomniałam, że była środa, więc dzisiaj wstawiam rozdział XD
Przepraszam, że nie poinformowałam, ale serio nie zauważyłam, że jest środa.

A poza tym, ktoś lubi fantasy? Bo planuję napisać opowiadanie (autorskie, nie ff) i pytanie czy ktoś stąd byłby zainteresowany.

To wszystko na dziś
Bajjo ❤️

𝐀𝐥𝐢𝐪𝐮𝐢𝐬 𝐈𝐠𝐧𝐨𝐭𝐮𝐦 ||DreamNotFound||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz