𝗖𝗵𝗮𝗽𝘁𝗲𝗿 𝗜 - Majówka

1.9K 144 244
                                    

Lekko podwyższona temperatura na dworzu i ten świeży powiew delikatnego wiatru na obrzeżach Londynu, zwiastował tylko jedno, maj tuż tuż

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Lekko podwyższona temperatura na dworzu i ten świeży powiew delikatnego wiatru na obrzeżach Londynu, zwiastował tylko jedno, maj tuż tuż. George lubił ten miesiąc, wszystko wtedy wyglądało bajecznie mimo, że nie widział świata jak większość ludzi go otaczających. Może właśnie dzięki tej "inności" zauważał te wszystkie drobiazgi, które łapały go za serce.

Dobrym przykładem było jego aktualne zachowanie. Brunet bowiem siedział na ławce z zainteresowaniem patrząc na biedronkę chodzącą po jego palcu. Już od dłuższego czasu z lekkim uśmiechem obserwował ją, zamiast zadzwonić do przyjaciela z informacją, że wcześniej zakończył lekcję.

Patrzył dokładnie na każdą z jej nóg na ciemne kropki położone na czerwonych skrzydełkach. Czerwony... Ale jak on w zasadzie wygląda? Do tej pory nie widział go wcale. Wiedział o nim jedynie z książek lub z opowiadań. Dlatego interesowały go one, a wiedzę chciał przez to przyswajać jeszcze bardziej. Jego umysł tylko czekał na te dawki wiedzy, które to z chęcią zostawały potem w jego głowie.

— George? George! Ludzie, nie łaska odebrać telefon? Dzwonie do ciebie już od pół godziny i czekam aż łaskawie mi odpowiesz. — Bruneta z transu wyrwał dopiero głos jego przyjaciela. Przydługawe czarne włosy, związane na tyle głowy. Czarna koszulka na długi rękaw i na to obowiązkowo jakąś bluza bez rękawów z płomieniem na środku. Dresy z specjalnie zrobionymi na kolanach dziurami. Tak, to napewno to był jego przyjaciel, który to nie wyglądał na najbardziej zadowolonego.

— Zamyśliłem się i nie słyszałem telefonu, przepraszam. — Zaśmiał się drapiąc przy tym po karku, ale zaraz potem znowu wrócił wzrokiem na biedronkę, która rozłożyła skrzydełka by już po chwili odlecieć w dalszą podróż. Dopiero po tym jak zniknęła z pola widzenia starszego, zwrócił on uwagę na Nicka. — Wiedziałeś, że biedronki to symbol szczęścia? Kiedyś chrześcijanie wierzyli, że to są tacy posłańcy z nieba.

— To naprawdę ciekawe, ale chyba nie ciekawsze niż to, że jeszcze się pewnie nie spakowałeś, a dziś zaczyna się majówka. Co za tym idzie, dziś jedziemy do twoich rodziców, pamiętasz? — Przybyły chłopaka pokręcił głową chowając swój telefon do kieszeni. Poprawil też torbę sportową, która to brunet z ławki zauważył dopiero teraz. W zasadzie mogłoby się zgadzać, bo ten nie miał teraz na głowie bandanki, którą zawsze nosił.

— Wiem, pamiętam i tu cię zaskoczę, wczoraj się spakowałem. Musimy jednak podejść do akademika bym mógł zabrać plecak i się przebrać. — Oznajmił George i wstał z ławki poprawiając swoją granatową kamizelkę z naszywką loga swojego uniwersytetu. Bardzo ją lubił, choć jego przyjaciel nie raz nabijał się z tych całych mundurków, które to porównywał do tych co noszą dzieci z podstawówek.

— Nie powiem, że nie przyznam ci racji. Wyglądasz w nim na jeszcze mniejszego niż jesteś. — Zaśmiał się porównując ich wzrosty. Niższy tylko przewrócił oczami. Był już przyznyczajony do swojego dość niskiego wzrostu. Mógł przynajmiej zgrywać tego niewinnego, który nie jedengo powaliły swoim poziomem inteligencji. — Czekam tylko aż każą wam chodzić w spódniczkaac do połowy uda. Wtedy będziecie wyglądać jak te wszytskie dziewczynki z anime. Tobie będzie brakowało tylko dłuższych włosów i piersi. Reszta jest nawet podobna.

𝐀𝐥𝐢𝐪𝐮𝐢𝐬 𝐈𝐠𝐧𝐨𝐭𝐮𝐦 ||DreamNotFound||Where stories live. Discover now