[6.] Upragnione szczęście

241 28 29
                                    

   Podczas, gdy niczego nieświadomy, załamany Hinata siedział w poczekalni zalany łzami, Kageyama w sali przed nim walczył o życie. Co chwilę z wnętrza sali słyszał krzyki, piski maszyn, dziwne odgłosy.

Bał się.

Strasznie się bał o swojego przyjaciela, gdyż wiedział, że to on do tego doprowadził.

Ale dlaczego Tobio chciał się zabić? Dlaczego popijał tabletki przeciwbólowe mocnym piwem?

Wiele tego typu pytań zaprzątało małą, rudą główkę. Był strasznie załamany tym, co się stało. Był przerażony widokiem, jaki zastał w domu czarnowłosego.

   Gdy zobaczył, jak Kageyama upada na ziemię cały zapłakany, jak oczy pełne żalu, smutku i cierpienia wpatrują się w rudowłosego, nie wiedział, co należy zrobić. Patrzył na leżącego, umierającego przyjaciela bez ruchu, a łzy spływały po jego zimnych policzkach.

Obwiniał się, że nie przyszedl na czas. Bardzo go to bolało, gdyż wiedział, że jakby przyszedł chociażby pięć minut wcześniej, nic podobnego by się nie wydarzyło.

Ba, może i nawet wtedy Shōyō dałby radę szczerze porozmawiać z przyjacielem.

A teraz wszystko na marne.

Nie wiedział nawet, czy Kageyama przeżyje. Lekarze mówili, że jego stan jest bardzo ciężki.

A Hinata się bał.

Bał się i płakał jak małe dziecko, które nie dostało tego, czego chce.

Bardzo chciał teraz pobiec do Kageyamy, mocno go przytulić, przeprosić, lecz było to niemożliwe.

Bo on umierał w sali przed nim.

   Policzki Shōyō były całe mokre od świeżych łez, które nasycone były smutkiem, rozpaczą, żalem, złością.

Złością, gdyż był zły na siebie za swoje zachowanie. Jego ukochany, którego odtrącił, właśnie teraz przez niego umiera w sali obok. W sali, przed którą siedział i płakał jak małe dziecko.

Hinata, jedyne czego teraz chciał, to zobaczyć, jak Kageyama otwiera oczy i samodzielnie oddycha. Jedyne co teraz chciał, to żeby jego przyjaciel żył. Tak bardzo chciał go ponownie ujrzeć uśmiechniętego... Za ten kojący uśmiech, za ten błysk cudownych, ciemnych oczu oddałby życie.

   Nagle z sali wyszedł jeden z lekarzy. Jednak to, co Shōyō od niego usłyszał, kompletnie zwaliło go z nóg.

Rudowłosemu zrobiło się słabo, przed oczami miał mroczki, a cała podłoga sprawiała wrażenie, jakby wirowała. Chłopak zemdlał i upadł z hukiem na ziemię.

* * *

   Hinata obudził się otulony w szpitalną, białą pościel, do ręki miał podpiętą kroplówkę. Za oknem dało się usłyszeć uderzanie ciężkich kropli deszczu o metalowy parapet, wiatr piszczał przez nieszczelne okno.

Obok niego na drugim łóżku leżał... Kageyama.

„Przecież nie położyliby mnie w sali z moim martwym przyjacielem...", pomyślał Shōyō, po czym dokładnie przyjrzał się czarnowłosemu.

Zauważył, że klatka piersiowa Tobio wyraźnie się porusza, a maszyna stojąca obok niego regularnie pika mierząc mu tętno.

Więc dlaczego lekarze wtedy powiedzieli rudowłosemu, że jego przyjaciel nie przeżył?

Shōyō odetchnął z ulgą, lecz zastanawiał się, dlaczego lekarze powiedzieli mu coś takiego.

   Hinata był bardzo przestraszony ową sytuacją. Najpierw był świadkiem, jak jego przyjaciel chciał popełnić samobójstwo, potem został poinformowany, że Tobio nie przeżył, a następnie dowiaduje się, że Kageyama jednak żyje.

ODNALAZŁEM SZCZĘŚCIE W TWOICH OCZACH || KageHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz