[4.] „Przepraszam..."

216 13 30
                                    

Hinata, leżąc na swoim ciepłym przyjacielu tej nocy długo nie spał. To nie tak, że z Kageyamą coś się działo i chłopczyk musiał się nim zająć.

Rozmyślał o swoich uczuciach do czarnowłosego.

Próbował rozgryźć, dlaczego tylko w obecności Tobio jego serce szaleje, w brzuchu ma miliony motyli, a na twarz wchodzi mu nagły rumieniec.

Bo nie wiedział, co tak naprawdę może to oznaczać.

Shōyō nigdy nie był w nikim zakochany, jedyne osoby, jakie darzył miłością to jego właśni rodzice i jego mała, urocza siostrzyczka.
Nigdy nie miał dziewczyny ani chłopaka, tak naprawdę to od dość niedawna posiadał przyjaciół. Nie miał głowy do tego, by się w kimś zakochać, gdyż jego cały umysł i młode serce wypełniała siatkówka.

Nie wiedział, jak objawia się to uczucie. Jego babcia powtarzała mu ciągle, że miłość jest niczym śnieg.

Najpierw jest silna.

Lecz później coraz słabsza, aż zniknie, roztopi się jak śnieg.

Po prostu przestanie istnieć.

Przez te słowa, które rudowłosy usłyszał gdy miał zaledwie pięć lat, na zawsze przestraszył się tego uczucia. Dlatego właśnie od razu wykluczył, że to, co czuł do Kageyamy to właśnie miłość.

Z ciężkim bólem serca, który odczuwał, od razu pozbył się z głowy myśli, że może być zakochany w Tobio.

I długo tak pozostało.

_______ * * * _______

Kageyamę obudziło słoneczne światło, które świeciło mu prosto na zamknięte powieki.
Rozświetlało jego rozpaloną, niewinną twarz, a jego ciemne rzęsy odbijały słoneczny blask.

Czarnowłosy otworzył oczy i od razu zasłonił światło ręką. Miał ciężką głowę i czuł się strasznie źle.

Podniósł się do siadu i zobaczył swojego rudego przyjaciela krzątającego się w kuchni. Maluch miał na sobie luźną, przydużą piżamę, czego Tobio przez swój stan nie zauważył dnia poprzedniego.

„Wygląda strasznie uroczo...", pomyślał Kageyama, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Oparł głowę o oparcie od kanapy i wpatrywał się w Hinatę z lekkim rumieńcem.

– Oh, już wstałeś, Kagey! – powiedział Shōyō i z uśmiechem podbiegł do swojego przyjaciela, by następnie usiąść obok niego. – Jak ci się spało?
– Bardzo dobrze, tylko trochę boli mnie głowa – odpowiedział czarnowłosy.
– Hm... pokaż mi czoło – rzekł rudy i podniósł się na kolana.

Tobio podparł się rękami i wpatrywał się w luźne ciuchy malucha, które chwilami podczas ruchu odsłaniały centymetry jego chudego, bladego ciała. Czarnowłosy od tego stawał się coraz bardziej czerwony i robiło mu się coraz goręcej. Zacisnął pięść na kocu.

Hinata przybliżył swoją twarz do twarzy przyjaciela. Zamknął oczy i przyłożył swoje czoło do czoła czarnowłosego, który patrzył z bliska na twarz Shōyō.

„Jest... tak blisko...", pomyślał Kageyama.

– Tak myślałem – rzekł rudy i odsunął się od Tobio. – Znowu masz gorączkę.
– Oh, cóż... to było do przewidzenia – odpowiedział zarumieniony czarnowłosy i odwrócił wzrok.
– Poczekaj chwilkę, podam ci leki.

ODNALAZŁEM SZCZĘŚCIE W TWOICH OCZACH || KageHinaWhere stories live. Discover now