~𝟚~

319 27 10
                                    

Obudziłem się w białym pomieszczeniu... czy to był szpital? Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, zorientowałem się, ze leżałem w szpitalu. Co się tak właściwie stało? Leżałem sam w pomieszczeniu, mogłem ruszyć tylko rękoma, po chwili do sali wszedł lekarz a za nim znajoma mi twarz... Kamil.

-dzień dobry, jak pan się czuje? Rozciął pan sobie nogę... i połamał kark, raczej nie będzie mógł pan chodzić przez jakiś czas. Jednak jeśli będzie pan przychodził na rehabilitację, może będzie mógł pan szybciej zacząć chodzić.- powiedział lekarz, zapisując coś w notatniku.

-co się tak właściwie stało?- spytałem zdezorientowany

-otóż tak... ponoć pan i pana chłopak jechaliście rowerami i pan się wywrócił na chodnik... szczegóły opowie panu, pana chłopak-

Lekarz wyszedł z sali, a Kamil siadł obok na krześle... czy on powiedział, ze jestem jego chłopakiem?! Jaki debil...
Kamil patrzył na mnie chwile nie odzywając się, miał strach w oczach, ale było widać tez smutek... po chwili odezwał się.

-hej, stary sory, ze nazwałem cie swoim chłopakiem, ale inaczej by mnie nie wpuścili...-

-co się tak właściwie stało? Przecież wiem, ze nie jechaliśmy rowerami-

-nie pamiętasz? Musiałem niezłe uderzyć głowa o beton... ale racja, nie jechaliśmy rowerami-

-to może powiedz co się stało? I w ogóle po co tu przyszedłeś?!-

-wiem, ze się nie lubimy... ale chciałem sprawdzić czy żyjesz... Blaszka, znaczy Łukasz rzucił cie o chodnik w parku.... i znalazłeś się tu, chłopaki uciekli, a ja zadzwoniłem na pogotowie.... wiem jak to brzmi, ale chce ci pomoc, to moja wina, ze tu teraz leżysz, wiec pomoge ci-

-nie dzięki nie chce twojej pomocy...-

-posłuchaj, naprawdę chce pomoc! Jasne uderzył bym cie, ale nie rzucił o kamień... nie jestem aż takim debilem!-

-słuchaj rozumiem i... wybaczam, ale nie chce twojej pomocy! Dobrze wiesz, ze mogę to zgłosić na policję i się po prostu boisz!-

-nie! Poza tym nie dostał bym, aż tak wielkiego wyroku bo po pierwsze stałem obok, po drugie pomogłem ci, a oni uciekli, po trzecie nie dasz rady bez czyjeś pomocy... dobrze wiem, ze twoi rodzice z tobą nie mieszkają-

-dobra słuchaj, niech ci będzie, ale musisz zrobić jedna rzecz... Łukasz zabrał mi broszkę, ona była mojej babci, była bardzo cenna dla mnie... bo tylko ona się mną interesowała. Odzyskaj ja, a pozwolę ci na to, abyś mi pomógł...-

-czekaj...- zaczął grzebać po kieszeniach, aż w końcu wyciągał ja... mała broszkę mojej babci, wziął moja rękę i założył mi broszkę na rękę.

-dziekuje... dobra słuchaj, dowiedz się kiedy skąd wyjdę i podaj mi mój telefon..-

-jasne masz... i idę się dowiedzieć pa- podaj mi do ręki mój telefon.

Przeglądałem youtuba i instagrama, aby zabic  czas... po jakimś czasie znowu do sali wszedł Kamil z uśmiechem na ustach. Odłożyłem telefon i popatrzyłem na niego, dopiero teraz zauważyłem, ze ma piekne niebieskie oczy.

-dobra wiadomość, będziesz tu tylko miesiąc, a potem rechabilitacja...-

-miesiąc?! Przecież ja tu zdechnę!-

-damy rade, mogę ci przynosić jedzenie od mojej mamy, bardzo dobre-

-uratujesz mnie tym jedzeniem, dzięki stary-

-spoko- do sali nagle wszedł lekarz, powiedział Kamilowi, żeby juz szedl a mnie zabrał na jakieś badania.

Time skip (bo w szpitalu się nic nie działo)

Kamil pomógł mi wejść, a właściwie wjechać do mojego domu, przez ten cały miesiąc, który przeleżałem w szpitalu rozmawiałem tylko z Kamilem i lekarzem, a to już więcej osób niż zazwyczaj, czułem się dziwnie. Nie pamietam kiedy ktoś „zajmował" się mną dłużej niż miesiąc...zamyśliłem się, a głos Kamila sprawił, ze się rozmyśliłem i zacząłem go słychać.

-słuchaj, może coś zrobimy do jedzenia, albo zamówimy? I możemy coś ogladac-

-w sumie dobry pomysł, to co jemy? Może pizzę?-

-No okej to ja odpalę telewizor-

Zamówiłem pizzę, w tym czasie Kamil włączył telewizor i zaczął szukać jakiegoś filmu. Po chwili wjechałem do salonu i ustanowiłem się obok kanapy, ten wózek był całkiem wygodny. Rozmawialiśmy chwile, aż w końcu przyjechała pizza, Kamil poszedł ja odebrać i zapłacić. Na początku jeszcze w szpitalu, myślałem, ze się bal policji, ale potem w sumie go polubiłem. Dalej nie jesteśmy „najlepszymi" przyjaciółmi, chociaż w sumie skoro tylko on jest moim przyjacielem to chyba tez najlepszym, prawda?

Oglądaliśmy tak do 23. Nie musieliśmy iść do szkoły, bo wykupiłem nauczanie domowe, przy okazji Kamilowi tez, bo nie poradziłbym sobie sam, bo nie umiem jeszcze dobrze kierować wózkiem.

Kamil zaniósł mnie na górę, po czym wyszedł. Ja się ubrałem i przykryłem się kołdra. Nie mogłem zasnąć wiec wziąłem telefon do ręki, zasnąłem dopiero o 4 w nocy. Kamil spał w pokoju moich rodziców.

~>~>~>~>~>~>
Obudziłem się rano, zakładając okulary na nos. Miałem mały problem bo musiałem wsiąść na wózek, a nie miałem czucia w nogach. Po dłuższym czasie jednak się udało, wiec pojechałem na przedpokój, bo tam lustro jest na tyle duże, ze siebie widziałem. Ogarniałem włosy i skierowałem się na schody, ogarniałem, ze przecież sam nie zjadę na wózku po schodach. Cofnąłem się i wjechałem do pokoju Kamila, nie było go w łożku.. czyli był na dole?

-Kamil!- zacząłem go wołać

-Kamil!-

-już idę!- po chwili usłyszałem krzyk z dołu. Stałem, właściwie siedziałem przed schodami czekając na bruneta, nagle zza rogu wyszedł on i skierował się na schody, już po chwili byłem na dole, Kamil posadził mnie na wózku.

(tak jakby są dwa wózki jak coś jeden na gorze i jedne na dole jakby ktoś nie ogarnął)

Wjechałem do kuchni i poczułem piękny zapach naleśników.

-może nie jestem kucharzem, ale usmażyłem naleśniki- odezwał się, nakładając dane naleśniki na talerz. Wziąłem talerz na kolana, po czym podjechałem do stołu w kuchni.

-dzięki- odparłem biorąc kawałek do ust.

-spoko, w ogóle to mam dla ciebie niespodziankę...-

~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>~>
HEJ! To ja, hah mam nadzieje, ze się podoba :3 zapraszam do czekania na kolejne rozdziały!

Miłego dnia/wieczorka/nocy!

-947 słów :3

Nic nas nie rozdzieli...(NxE) || ✔︎Where stories live. Discover now