Chapter 8

547 41 25
                                    

-No i co się tak szczerzysz do tego telefonu? Zrobiłaś mi zdjęcie jak śpię z otwartą buzią czy co?-mężczyzna oburzył się, bo od dłuższej chwili byłam wpatrzona w ekran telefonu.

-Patrz żółwik wpieprza ogórka, jeju jakie to urocze- pokazałam brunetowi filmik, który oglądałam w kółko od jakiś pięciu minut.

Sebastian oderwał na chwilę wzrok od jezdni, aby zerknąć na filmik.

-Fascynujący widok Car- skomentował, a ja prychnęłam.

-W ogóle to daleko jeszcze?

-Znowu uruchamiasz Osła ze Shreka? To już chyba wolę żebyś wróciła do oglądania żółwi.- Westchnął.

-No, ale mówiłeś, że nie będziemy długo jechać.

-Carmen zaraz cię wysadzę- przewrócił oczami.

Miałam już coś odpowiedzieć, ale Sebastian widząc to podgłośnił radio, aby mnie zagłuszyć. Jechaliśmy już jakieś dwie godziny, ponieważ niebieskooki stwierdził, że powinniśmy zmienić miejsce wakacji i musiał coś załatwić, niestety nie pochwalił się co. 

Na miejsce dotarliśmy jakąś godzinę później. Brunet zarezerwował przytulny pokój w jakimś hotelu, który miał o wiele wyższe standardy niż nasz poprzedni motel. Po tym jak przyniósł nasze rzeczy z samochodu, gdzieś wyszedł, podejrzewałam, że po to aby coś załatwić. Ja w tym czasie postanowiłam się położyć i odpocząć po podróży.

Przetarłam oczy, cicho ziewając i ujrzałam leżącego obok mnie Sebastiana.

-To przerażające gdy ktoś cię obserwuje gdy śpisz. Gdzie byłeś?

-Musiałem to załatwić- sięgnął po coś na szafce nocnej, a następnie podał mi dowód z moim zdjęciem, ale innym imieniem i nazwiskiem.

-Okay, tylko nie rozumiem po co mi to.

-Mówiłem ci Carmen, że mam niebezpieczną przeszłość... I jeśli dalej chcesz się mnie trzymać to też się musisz dostosować. Nie chciałbym cię niepotrzebnie narażać- uśmiechnął się ciepło i założył mi opadający kosmyk włosów za ucho.

-Okay. Czyli od teraz jestem Jennifer Martin?- zerknęłam na dowód.

-Tylko jeśli ktoś zapyta. Zapamiętaj to, bo idziemy do klubu i ktoś mógłby podbić.

-Do klubu? Nie mam w czym, będę wyglądać jak jakaś przybłęda.

-Nie musisz się tym martwić, zadbałem o to żebyś nie wyglądała jak przybłęda- podniósł się z łóżka i przeszedł przez pół pokoju. Z toreb których wcześniej nie zauważyłam wyciągnął piękną niebieską sukienkę.- Liczę, że ci się podoba.

-Jest przepiękna.- dotknęłam gładkiego materiału- Dziękuję Seb.

-Nie ma za co, a teraz myślę, że powinnaś zacząć się szykować, bo za godzinę będzie po nas samochód.

-Widzę, że wszystko przyszykowałeś, nawet szofera.- Uśmiechnęłam się, a potem poszłam do łazienki.

Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic, wysuszyłam włosy, użyłam perfum, które również kupił brunet. Następnie zabrałam się za mój makijaż, który składał się po prostu z błyszczyka i tuszu do rzęs, bo zabawa eyelinerem akurat mi nie wychodziła, więc po kilku nieudanych próbach po prostu zrezygnowałam z kresek. Po ubraniu sukienki od Sebastiana czułam się najpiękniej na świecie, nawet bez tych kresek. Idealnie podkreślała moje kształty, czułam się w niej cholernie pewna siebie, nie przeszkadzało mi nawet to, że jest bardzo krótka. Po tym jak skończyłam podziwiać mój wygląd przed lustrem wyszłam z łazienki. Zauważyłam jak Sebastian wpatruje się we mnie z zachwytem.

Just ride ||Sebastian StanWhere stories live. Discover now