Chapter 5

602 38 10
                                    

Postanowiłam się ubrać w jakieś lepsze ubrania na wyjście z Sebastianem, a dodatkowo użyłam tuszu do rzęs i eyelinera do kresek, które znośne wyszły mi dopiero za szóstym razem, naprawdę podziwiałam osoby, które posiadają zdolności do makijażu, mi to nigdy nie wychodziło.

-Carmen długo jeszcze?- usłyszałam za drzwi łazienki, więc zakręciłam eyeliner i wyszłam.

-Jestem gotowa, możemy iść.- powiedziałam, a mężczyzna przeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu.

-Ładnie wyglądasz- poczułam jak na mojej twarzy tworzą się rumieńce.

-Dziękuję.

Na festyn udaliśmy się na piechotę, bo mieliśmy dosyć blisko, poza tym stwierdziliśmy że na pewno wypijemy alkohol. Na miejscu było pełno ludzi, zaczynając od nastolatków, poprzez dzieci, które namawiały swoich rodziców na kupno waty cukrowej, a kończąc na emerytach. Wszyscy dobrze się bawili korzystając z ciepłego wieczoru i różnych atrakcji. Tak się skupiłam na otoczeniu, że nie zauważyłam zniknięcia Sebastiana.

-Seb?!- zawołałam rozglądając się po tłumie ludzi.

Ogarnęła mnie lekka panika, nie chciałam być sama w obcym miejscu, a po moim towarzyszu nie było śladu. Dopiero po kilku minutach usłyszałam "Już się stęskniłaś?", odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego bruneta.

-Głupek, nie strasz mnie tak- powiedziałam z ulgą.

-Nie zostawiłbym cię tu, jeszcze byś zaczęła uprzykrzać życie innym ludziom zamiast mi, nie mógłbym im tego zrobić- zachichotał, a ja go dźgnęłam palcem w bok.

-Ej, przecież mnie lubisz- popatrzyłam na niego z udawanym smutkiem.

-Cholera masz mnie- ponownie zachichotał, a następnie podał mi watę cukrową i plastikowy kubek z piwem, które musiał kupić, gdy gdzieś zniknął.

-Dziękuję - poczęstowałam się słodyczem, przechodząc z niebieskookim obok stanowisk z różnymi atrakcjami i jedzeniem.

Poszliśmy posłuchać zespołu, który miał właśnie zacząć występ. Udało nam się przecisnąć do miejsc całkiem blisko sceny z czego byłam bardzo zadowolona. Występowali miejscowi chłopcy, zaśpiewali kilka swoich piosenek i parę coverów, doskonale się bawiłam, nawet przetańczyłam kilka piosenek z Sebastianem,. Po występie pospacerowaliśmy pomiędzy kolorowymi straganami, a kilka minut przed północą udaliśmy się na diabelski młyn, aby mieć lepszy widok na pokaz fajerwerek. Byliśmy idealnie na samej górze gdy rozgwieżdżone niebo przyozdobił kolorowy blask sztucznych ogni. Oparłam głowę o ramię bruneta, bo tak jakoś pasowało mi to do tej chwili, jemu najwyraźniej też, bo uśmiechnął się ciepło i nie odepchnął mnie.

-Pięknie- szepnęłam podziwiając fajerwerki.

-Prawda?

-Mhm, dziękuję, że mnie tu zabrałeś.

-Zawsze do usług. O czym marzysz Car?- zapytał, czego w ogóle się nie spodziewałam.

-Uhm... nie wiem-zastanowiłam się przez chwilę- chciałabym zobaczyć jak najwięcej miejsc, zrobić tatuaż, ale to pewnie nie wyjdzie, bo cholernie boję się igieł i być w końcu szczęśliwa. A ty o czym marzysz?

-Chciałbym cofnąć czas i nie dopuścić do pewnych sytuacji- uśmiechnął się smutno, a mi się zrobiło go szkoda.

Co ukrywasz Sebastianie? Złapałam go za rękę w celu dodania mu otuchy i wsparcia.

-Jeżeli chciałbyś o tym kiedyś pogadać, to jestem tu dla ciebie.

Nic nie odpowiedział po prostu mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego, czując się wyjątkowo bezpiecznie, mimo że nie powinnam.  

Do motelu wróciliśmy jakoś dwie godziny później, chwiejąc się na boki przez wypity alkohol. Leżeliśmy na moim łóżku po prostu patrząc w sufit i rozmawiając na luźne tematy takie jak filmy i muzyka.

-Właściwie to jak to się stało, że postanowiłaś wejść w związek ze swoim chłopakiem?- zapytał obserwując bacznie moją mimikę.

-Hah słuchaj uważnie, bo to będzie historia jakby wyjęta z jakiegoś głupiego romansu dla naiwnych nastolatek- wybełkotałam, na mężczyzna parsknął śmiechem- Więc poznałam go w domu dziecka gdy miałam piętnaście lat. Dominic należał do grona tych niegrzecznych chłopców, a ja byłam samotną, cichą myszką, która nikomu nie wchodziła w drogę. Ale jakimś cudem on zwrócił na mnie uwagę i tak jakoś zaczęliśmy się spotykać, wprowadził mnie w swoje towarzystwo, mimo że nigdy jakoś mnie nie polubili, ale nigdy nie określił nas jako para i chyba najwyraźniej uznał, że przez to może spać z innymi, no cóż trudno, to dupek.

-Byłaś w domu dziecka? Dlaczego... przepraszam, nie powinienem o to pytać- zmieszał się, uznając, że to niewygodny dla mnie temat i w sumie to była prawda, nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Atmosfera zrobiła się cięższa, już nie taka luźna jak chwilę wcześniej. Do mojej głowy napłynęły złe wspomnienia. Nie wiem dlaczego postanowiłam to zrobić, podejrzewam, że przez ilość procentów płynących w moich żyłach i niebieskich jak Atlantyk oczach Sebastiana, które w tamtym momencie działały na mnie hipnotyzująco, wzięłam głęboki wdech i wydech, a potem zaczęłam moją opowieść.

-Więc sytuacja w moim domu nie była dobra, ojciec wiecznie chlał, ćpał, był agresywny, ale mniejsza z tym, mogłam liczyć tylko na mamę. Ona starała się jakoś odwrócić moją uwagę od naszych problemów... zimą zawsze zabierała mnie na łyżwy, uwielbiała to- uśmiechnęłam się smutno na wspomnienie roześmianej mamy ciągnącej moją małą wersję po lodzie- W każdym razie gdy miałam siedem lat, a ojciec ponownie uderzył mamę, ona postanowiła to zakończyć, powiedziała, że teraz będzie dobrze, już nie będziemy musiały się bać. Zostawiła mnie u sąsiadki, ale już nie wróciła, bo gdy do mnie wracała  jakiś typ ją zastrzelił. Sprawca się nigdy nie znalazł, ale są podejrzenia, że to ktoś z podejrzanych typów od których ojciec brał narkotyki. Rozumiesz? Postanowił pozbawić mnie mamy za błędy tego gnoja. No, a po tym po prostu zabrali mnie do domu dziecka, bo dowiedzieli się, że ojciec nie nadaje się do opiekowania dzieckiem.

Sebastian otarł moje łzy, które nawet nie wiem kiedy zaczęły mi spływać litrami po policzkach. 

-Dobrze, że mi powiedziałaś Car, nie powinnaś tego trzymać w sobie, zniszczyło by cię to w końcu- szepnął przyciągając mnie do siebie- Zasługujesz na coś lepszego słońce, nic z tych okropnych rzeczy nie powinno ci się przytrafić. 

Brunet trzymał mnie mocno w swoich ramionach i głaskał po głowie pozwalając mi się wypłakać. Czułam jak ciężar nazbierany przez te kilkanaście lat w końcu ze mnie spada. Byłam mu tak bardzo wtedy wdzięczna za wsparcie jakiego nikt nie dał mi od śmierci mamy, przez te kilkanaście lat byłam całkiem sama, nawet przez sekundę całego związku z Dominicem nie czułam się tak zrozumiana jak przez ten wieczór z Sebastianem.

-Tak, wypłacz się skarbie, płacz jest dobry- mówił uspokajającym głosem.

Nie wiem ile trwaliśmy w takim uścisku, dla mnie trwało to wieczność, ale czułam taką ulgę jak nigdy, w końcu odkleiłam się od mężczyzny i wytarłam resztki łez.

-Dziękuję Seb, naprawdę. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy, to że mnie wysłuchałeś- powiedziałam drżącym od płaczu głosem.

-Nie ma za co Car, a teraz powinnaś się przespać, jesteś zmęczona- pocałował mnie w czoło, a potem podniósł się z zamiarem pójścia do swojego łóżka.

- Mógłbyś zostać? Ten pokój jest dosyć chłodny, a razem byłoby nam cieplej- zapytałam z nadzieją.

-Chcesz aby Sebastian kryminalista Stan z tobą spał?- zachichotał rozładowując atmosferę, ale i tak wrócił do mojego łóżka i położył się bardzo blisko mnie, żeby nie spaść.

-No coś w tym stylu, tylko się tym tak nie podniecaj- wtuliłam się w niego i niemalże od razu zasnęłam.





Dziękuję za przeczytanie, koniecznie dajcie znać co myślicie 😊

Just ride ||Sebastian StanWhere stories live. Discover now