chapter nine(IX);you ain't fvcking immortal!

950 103 137
                                    

Jisung był zdezorientowany, cały jego umysł był jakby pokryty mgłą. Był ogłuszony. Leżał na czymś miękkim, może w swoim łóżku? Może to wszystko było tylko głupim snem? Myślał, postanawiając przekręcić się na drugi bok. I zrobił to, lecz szybko tego pożałował. Poczuł ból. Wielki ból. Niewyobrażalny, nie do zniesienia. Czyli to wszystko naprawdę się wydarzyło.

Jęknął przeciągle, jakby chciał zaalarmować kogokolwiek w pobliżu o swojej połowicznej świadomości. Następnie z powrotem przekręcił się na plecy. Powoli uniósł powieki, powoli przyzwyczajając się do światła dziennego. Ostatnim, co pamiętał Jisung, była podróż razem z Christopherem nad Times Square. Gdzieś w połowie musiał zemdleć. Nic dziwnego, stracił bardzo dużo krwi.

Minho.

To była jego pierwsza myśl. Chłopak na pewno bardzo martwił się o Jisunga. Brunet wiedział, iż starszy student obejrzał wiadomości lub przeczytał chociażby jeden artykuł o napadzie na najbogatszy bank Stanów Zjednoczonych. Musiał się okropnie zamartwiać, co ostatnimi czasy miał w nawyku. Niejednokrotnie kłócili się o nierzadko głupie sytuacje, w których Jisung zwykł lekko obrywać. Jak musiał być na niego zły, kiedy świat huczał o prawie nieżywym Spider-Manie, który latał nad Nowym Jorkiem razem z jakimś mundurowym? 

A co z tamtymi ludźmi? Złapali ich? A może zabili? Kim był ten człowiek, który przebił go na wskroś? I dlaczego wydawał się wiedzieć o Jisungu o wiele więcej niż przypadkowy przechodzeń? Może miał coś wspólnego z mutacją Hana?

Od tych pytań bez jasnych odpowiedzi Jisung poczuł tępy ból w skroniach. Cała ta sprawa go zupełnie przerosła. Pojawiło się zbyt wiele niewiadomych, które wywróciły wszystko do góry nogami. Czuł okropne zmęczenie. Mimo to rozejrzał się dookoła. Chciał chociaż w jakimś stopniu dowiedzieć się, gdzie się znajdował.

— Dzień dobry? — Ciepły głos rozniósł się po pokoju. Jisung szybko rozpoznał w nim Felixa, dlatego niezwłocznie usiadł. To jednak poskutkowało kolejnym jękiem bólu. — Nie siadaj! — Doskoczył do chłopaka, delikatnie pomagając mu z powrotem się ułożyć na materacu. — Chris się o ciebie martwił, debilu. Ja zresztą też.

— Przepraszam za problem. Nie planowałem tego — przyznał szczerze, drapiąc się po głowie.

— Muszę zmienić ci opatrunek i potem mogę dać jakieś leki przeciwbólowe. — Powiedział miło, a dopiero wtedy Han zauważył różowy koszyczek, w którym mieściło się mnóstwo przyborów do planowanego zajęcia. — Będzie bolało. Ale masz szczęście, bo to... coś? Nie wiem, jak to nazwać. W każdym razie, nie uszkodził poważnie żadnych narządów. Jesteś cholernym farciarzem.

— Szczęście w nieszczęściu. — Wymruczał Jisung, kiedy Felix podwijał jego koszulkę. Tors pajęczaka był cały w biało-czerwonych plastrach. — Gdzie jestem?

— W naszym pokoju gościnnym. Spałeś około dwudziestu godzin. — Odpowiedział, a jego głos wręcz ociekał profesjonalizmem. — Nadal trochę ciężko mi z myślą, że jesteś Spider-Manem. Nie wyglądasz na... no wiesz — powiedział niezręcznie. Jisung prychnął rozbawiony.

— Czaję — odparł z lekkim uśmiechem na ustach. — Wybacz, że musiałeś się o tym dowiedzieć w taki sposób.

— Nic się nie stało. W zupełności rozumiem, że im mniej ludzi wie tym lepiej, a zarazem im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Moja praca dokładnie na tym polega. — Przerwał na chwilę, małymi dłońmi odklejając powoli plastry. — Nie wygląda to zbyt ciekawie. — Mruknął pod nosem. — W każdym razie, mniej więcej od godziny, o której powiedziano o twoim przybyciu do banku w telewizji, ktoś się do ciebie dobijał. Cały czas dzwonił, ale masz wyciszony telefon. Chyba jesteś dla tej osoby niezwykle ważny. — Jisung przełknął ślinę. Mógł się tego spodziewać. Minho często do niego wydzwaniał, nawet jeśli miał stuprocentową pewność, że Han jest w środku walki. Pokazywał tym, że okropnie martwił się o młodszego, co pod jakimś względem wydawało się Hanowi urocze.

the real spider-man||minsungWhere stories live. Discover now