7. Oschłe Powitanie

340 27 30
                                    

"Minęły cztery dni od wypadku a ja obudziłam się wczoraj pod wieczór. Ponoć Arthur przyniósł mnie nieprzytomną do obozu tamtego dnia. Dosyć długo spałam ale mimo to czuję się zmęczona i słaba. Mam nadzieję, że szybko wrócę do formy po tym incydencie.

Przyjęłam propozycję Dutcha, od wczoraj jestem pełnoprawnym członkiem gangu Van der Lindego. Moje wszystkie rzeczy zostały przeniesione do obozu i zdążyłam już urządzić sobie przytulny kącik.

Luna wydaje się odrobinę nieśmiała. Pełen radości wilk zamienił się w płochliwą owieczkę ale to chyba kwestia czasu aż przyzwyczai się do nowego otoczenia i ludzi. Powoli zaczyna ekstytować się wszystkim przez co trudniej ją opanować.

Nuka natomiast stał się nerwowy. Nie odstępuje mnie na krok i bacznie przygląda się wszystkim. Nigdy nie miał zbyt dobrych stosunków z innymi ludźmi i nawet nie przebywał tak długo w towarzystwie obcych. Jest bardzo nieufny i wrogo nastawiony do każdego, nawet Arthura mimo, że przywiózł mnie tutaj i poniekąd uratował życie.

Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej."

Zakończyłam zdanie i zamknęłam dziennik. Stwierdziłam, że dobrze by było gdybym zaczęła zapisywać gdzieś swoje myśli aby potem wrócić do wspomnień.

Odłożyłam dziennik na drewnianą skrzynię, o którą opierałam się plecami i wyszłam ze swojego namiotu biorąc po drodze swój kapelusz.

Kiedy wyszłam na słońce wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się dookoła. Miałam stąd widok na wóz, obok którego kwaterę miał Arthur oraz na namiot należący prawdopodobnie do Johna. Po mojej prawej stały wozy a koło nich rozłożone były miejsca do spania z których korzystały kobiety.

Mój namiot stał na skraju obozu, blisko krzaków i drzew. W środku wszystko było poukładane jak w poprzednim obozie, obok namiotu były posłania wilków, nad którymi rozciągnięty był materiał chroniący je przed deszczem.

Mój wóz także stał obok namiotu. Po bokach porozkładane były skrzynie i inne kufry.

Otrzepałam ubrania z niewidzialnego kurzu i wyprostowałam się. Miałam na sobie ciemnozieloną koszulę z długimi, luźnymi rękawami. Do tego czarne, porządne spodnie na szelkach i skórzany pasek z srebrną klamrą.

Ptaki pięknie śpiewały, delikatny wiaterek bawił się moimi rozpuszczonymi włosami, które luźno opadały na ramiona. Nie zdążyłam zrobić jednego kroku a obok mnie pojawił się Nuka wraz z Luną, którzy przyległi do mojej nogi jak łopian do ubrań.

- A wy co?- zapytałam spoglądając na wilki od góry. Uśmiechnęłam się przyjaźnie kiedy wilczyca usiadła mi na stopach uniemożliwiając ruch- Muszę iść zapoznać się z ludźmi, teraz z nimi będziemy żyć więc wypadałoby się chociaż przywitać- dodałam po czym odsunęłam się do tyłu aby uwolnić się od zwierząt.

Kiedy tylko ruszyłam przed siebie oba wilki zaczęły za mną podążać.

- Nie nie nie- powiedziałam odwracając się do nich- Chce zrobić dobre wrażenie a towarzystwo dwóch krwiożerczych bestii będzie mi to utrudniać- powiedziałam spoglądając w zimne i beznamiętne oczy Nuki, po czym przeniosłam wzrok na Lunę, która drapała się za uchem tylną łapą. Kiedy skończyła spojrzała na mnie otwierając pysk i wystawiając język co przypominało uśmiech- No dobra, jednej krwiożerczej bestii- przewróciłam oczami uśmiechając się.

Zauważyłam jak Mary-Beth idzie w moim kierunku. Odwróciłam się w jej stronę i odwzajemniłam uśmiech, którym mnie przywitała.

- Hej Meave- powiedziała przyjaźnie- Jak się czujesz?- uśmiechnęła się szeroko.

Opowieść z Dzikiego Zachodu//Red Dead Redemption 2 Where stories live. Discover now