-Będzie dobrze, tak? Nie nastawiaj się na coś złego, bo w taki sposób mimowolnie prowadzisz do beznadziejnego  zakończenia. Ja będę cały czas z tobą. Może nie ciałem, ale tutaj. - wskazałem na serce młodszego i ocierając jego łzy, zostawiłem w ich miejscu krótkie całusy.

-Jak tylko wyląduje, od razu do ciebie zadzwonię, dobrze? Nawet na kamerce, żeby pokazać ci miasto. Będziesz tam ze mną. - Kook uśmiechnął się smutno i zgarniając do silnego uścisku, oboje delektowaliśmy się ostatnimi chwilami wzajemnej bliskości. Pozwoliłem mu także na dokładne obwąchanie moich czarnych kosmyków, żeby zapamiętał zapach owocowego szamponu, a nawet spakowałem mu do walizki kilka koszulek wypsikanych swoimi perfumami, aby zawsze wiedział, że czekam na niego w Seulu. I choć chciałbym zatrzymać go w tum budynku lotniska jak najdłużej, nic nie było w stanie zmienić kolei rzeczy. Ostatni komunikat rozbrzmiał już po całej hali i nie mając upoważnienia wejść dalej, oznaczało to moje ostatnie pożegnanie z Jeonem. Starałem się nie ukazywać chłopakowi, jak bardzo roztrzęsiony jestem, ale po chwili ja również wybuchłem głośnym płaczem i rzucając ramiona na szyję Gguka, zacząłem obcałowywać go po każdym kawałku twarzy. Nigdy bym nie pomyślał, że tak jak główna bohaterka romansu wyleci do Japonii, tak i moja Janet zniknie na 3 miesiące poza granice Korei. Przeczesałem więc po raz ostatni roztrzepaną grzywkę mojego chłopca i muskając z żalem jego słodkie wargi, delikatnie ścisnąłem za chłodną dłoń.

-Jungkook! Przyłaź tu, bo się spóźnimy! - nagle przerwał nam głos Pana Jeona, dlatego spojrzałem się jeszcze na chwilę w zapłakane oczy bruneta i gładząc po ramieniu, wyszeptałem.

-Bądź dzielny, Kookie. Będę na ciebie czekał, choćbyś miał wrócić za sto lat. W końcu tylko ty możesz być moją ukochaną Janet.

-I tylko ty możesz być moim Jungwoo. Ich książka kończy się szczęśliwie. Nasza też się tak skończy, Taehyungie. Obiecuję ci to. - Jeon z trudem rozluźnił uścisk i znikając za bramką kontrolną, co chwilę odwracał się w moją stronę, by smutno pomachać mi ręką na pożegnanie. Ale ja już nie mogłem znieść tego widoku. Brunet oddalał się coraz dalej i dalej w stronę czekającego na nich samolotu i choćbym walił w szyby i tupał nogami, nic nie było w stanie zatrzymać tego nieszczęsnego wyjazdu. Czym prędzej wybiegłem więc z hali lotniska i odpalając silnik swojego auta, odruchowo włączyłem playlistę z naszymi ulubionymi piosenkami. Prawdopodobnie tylko jeszcze bardziej rozrywałem sobie tym serce, ale w tym momencie była to jedyna rzecz, która niosła ze sobą pewnego rodzaju ulgę i zrozumienie. Łzy lały się z moich oczu i coraz bardziej utrudniały widoczność podczas jazdy, dlatego po chwili zaparkowałem już przy pierwszej lepszej polanie i odpalając papierosa, ułożyłem się na przyjemnie ciepłej trawie. Letni wiatr roztrzepywał moje kosmyki i rozpuszczał w powietrzu białe obłoki dymu, a ja po prostu wpatrywałem się jak głupek w te puste niebo, szukając na nim jakichkolwiek oznak od młodszego. Ale przecież jego już tam nie było. I choć wiedziałem, że jest mi szczerze wierny, zawsze w głębi serce kryła się wątpliwość, czy aby na pewno zostanie taki do końca. Czy nie ulegnie urokowi poznanego tam Amerykanina, o umięśnionych barkach i zaczesanych na żel włosach. Czy nie spotka kogoś, kto zapewni mu więcej i spełni każde marzenie. Bo w takich momentach nawet moje próby dania Jeonowi gwiazdki z nieba mogły być po prostu niewystarczające. Przecież byłem tylko Taehyungiem. Taehyungiem, którego tak łatwo dało się zastąpić. Taehyungiem, który nie wyróżniał się zupełnie niczym spośród tysięcy szarych ludzi mijanych codziennie na ulicy.
Przymknąłem więc swoje ciężkiej powieki i dając szlochowi wypłynąć spod ich wnętrza, starałem się nie nastawiać na tak czarne scenariusze. Brałem głębokie oddechy czystego powietrza i choć liczyłem na jakiekolwiek poczucie ulgi, nic takiego nie nastąpiło nawet po 15 minutach. Ba, moje serce wręcz jeszcze bardziej opadało na samo dno beznadziejnego smutku. Po chwili wstałem już z trawy i kierując się ponownie do auta, wyłączyłem odtwarzanie muzyki ze swojego telefonu. Teraz wokół mnie znajdowała się jedynie błoga cisza i szmer wiatru, drażniący mój nagi kark i wykrojony w serek dekolt. Potrzebowałem czasu na oswojenie się z tą nagłą zmianą, by z każdym dniem nie załamywać się jeszcze bardziej i pomału wracać do normalności. W końcu nie minęła nawet jedna doba od wylotu Kooka, a ja przeżywałem to gorzej niż roczny brak kontaktu. Skarciłem się więc w myślach za to jakże żałosne zachowanie i odchrząkając drażniącą gulę w gardle, usiadłem za kierownicą swojego starego samochodu. Po kilku głębszych oddechach uruchomiłem także ledwo dyszący silnik i kierując się prosto do Midnight Blue wiedziałem, że potrzebuję teraz porządnej rozmowy z Seokjinem. No, i może kilku szklanek czystej wódki z jakimś obrzydliwie tanim sokiem.

——-
Niebieski garnitur moi drodzy 😩

——- Niebieski garnitur moi drodzy 😩

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Midnight Blue | taekookWhere stories live. Discover now