6. Jaki Kolor Farby I Co Z Radami Przyjaciół?!

Start from the beginning
                                    

- Dzięki. - Uśmiech chłopaka się poszerzył. - Chcesz się przekonać? - Poruszył zabawnie brwiami.

- Ekhm. - Calum stojący obok Micheala, odchrząknął. Nie zauważyłam go wcześniej, a stał obok Clifforda... Chyba muszę popracować nad swoim poziomem koncentracji.

- Hej Cal. - Uśmiechnęłam się modląc się, by rumieniec, który zakwitł na moich policzkach nie był zbyt mocny. - Sylvia to Calum, Calum Sylvia. - Przedstawiam ich sobie, machając rękami.

- Miło mi - mruknął niemrawo, podając jej rękę.

- Calum jest chętny do pomocy w sklepie. - Mike się wyszczerzył.

- Naprawdę? - Ucieszyłam się. - Dziękuję!

- W sumie to nie jest to taka szlachetna pomoc - powiedziała Sylvia.

- Co masz na myśli? - Zdziwił się Hood.

- No... - zawahała się. - W końcu mają zamiar wam zapłacić...

- Nie wspomniałam o tym? - Zmieszałam się.

- Nie, ale nie mamy nic przeciwko do takiej opcji. - Uśmiechał się brunet i dostał z łokcia od Clifforda. - No co?! - oburzył się.

- Jesteście w trudnej sytuacji, nie chcielibyśmy... - zaczął, ale mu przerwałam.

- Nawet nie kończ. - Zaśmiałam się. - Nie ma mowy, żebyście nie dostali wypłaty takiej, na jaką zasłużycie.

- Nie będziemy się kłócić. Prawda kucyku? - spytał Calum, patrząc znacząco na swojego przyjaciela.

Ten spojrzał na mnie, a potem na Hooda i westchnął.

- Pewnie. - Wysilił się na uśmiech.

- Jeszcze raz dziękuję, wam obu - powiedziałam i zadzwonił dzwonek. - Do zobaczenia!

Kiedy weszłam do klasy chemicznej, nauczycielki nie było. To w jej stylu spóźniać się na lekcje tak z piętnaście minut. Postanowiłam wykorzystać moment i podeszłam do Hemmingsa, który siedział na brzegu grupki gadających ze sobą osób.

- Emm... Luke? - Zaczęłam nieśmiało i mniej więcej sześć par oczu zwróciło się w moją stronę. Blondyn spojrzał na mnie bez wyrazu. - Możemy pogadać?

Wzruszył ramionami i wstał z krzesła, bez słowa. Odeszliśmy kawałek od towarzystwa, które niezręcznie zamilkło na mój widok.

- Musimy się zabrać za to zadanie z chemii... - zaczęłam.

- Ja zbiorę informacje, które ci prześlę, a ty zrobisz z tego coś co ma sens, może być? - przerwał mi, patrząc się na coś za mną.

Zaskoczył mnie. Przez chwilę po prostu gapiłam się na niego w ciszy.

- Wiem, że za mną nie przepadasz, więc lepiej będzie jak zrobimy to idiotyczne zadanie na odległość - dodał, znowu wzruszając ramionami. Co on, jakieś tiki ma?

- Ja... - zaczęłam, nie bardzo wiedząc co chcę powiedzieć, ale przerwała mi pani Colson, która w końcu raczyła się zjawić.

- Na miejsca! - powiedziała ostro i Hemmings opuścił mnie bez pożegnania.

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - Zaśmiała się Carmen, gdy usiadłam w ławce. - Co jest?

- Jak sama do tego dojdę, to ci powiem. - Odwzajemniłam uśmiech, na siłę.

Nie wiem czemu tak zdziwiła mnie propozycja Luka, w końcu nie powinnam narzekać. Ale coś mi nie grało...

- Może chodzi o twoją ambicję? - zasugerowała Sylvia, gdy wracaliśmy do domu.

Pogramy? -> Michael CliffordWhere stories live. Discover now