- Dzięki. - Uśmiech chłopaka się poszerzył. - Chcesz się przekonać? - Poruszył zabawnie brwiami.
- Ekhm. - Calum stojący obok Micheala, odchrząknął. Nie zauważyłam go wcześniej, a stał obok Clifforda... Chyba muszę popracować nad swoim poziomem koncentracji.
- Hej Cal. - Uśmiechnęłam się modląc się, by rumieniec, który zakwitł na moich policzkach nie był zbyt mocny. - Sylvia to Calum, Calum Sylvia. - Przedstawiam ich sobie, machając rękami.
- Miło mi - mruknął niemrawo, podając jej rękę.
- Calum jest chętny do pomocy w sklepie. - Mike się wyszczerzył.
- Naprawdę? - Ucieszyłam się. - Dziękuję!
- W sumie to nie jest to taka szlachetna pomoc - powiedziała Sylvia.
- Co masz na myśli? - Zdziwił się Hood.
- No... - zawahała się. - W końcu mają zamiar wam zapłacić...
- Nie wspomniałam o tym? - Zmieszałam się.
- Nie, ale nie mamy nic przeciwko do takiej opcji. - Uśmiechał się brunet i dostał z łokcia od Clifforda. - No co?! - oburzył się.
- Jesteście w trudnej sytuacji, nie chcielibyśmy... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nawet nie kończ. - Zaśmiałam się. - Nie ma mowy, żebyście nie dostali wypłaty takiej, na jaką zasłużycie.
- Nie będziemy się kłócić. Prawda kucyku? - spytał Calum, patrząc znacząco na swojego przyjaciela.
Ten spojrzał na mnie, a potem na Hooda i westchnął.
- Pewnie. - Wysilił się na uśmiech.
- Jeszcze raz dziękuję, wam obu - powiedziałam i zadzwonił dzwonek. - Do zobaczenia!
Kiedy weszłam do klasy chemicznej, nauczycielki nie było. To w jej stylu spóźniać się na lekcje tak z piętnaście minut. Postanowiłam wykorzystać moment i podeszłam do Hemmingsa, który siedział na brzegu grupki gadających ze sobą osób.
- Emm... Luke? - Zaczęłam nieśmiało i mniej więcej sześć par oczu zwróciło się w moją stronę. Blondyn spojrzał na mnie bez wyrazu. - Możemy pogadać?
Wzruszył ramionami i wstał z krzesła, bez słowa. Odeszliśmy kawałek od towarzystwa, które niezręcznie zamilkło na mój widok.
- Musimy się zabrać za to zadanie z chemii... - zaczęłam.
- Ja zbiorę informacje, które ci prześlę, a ty zrobisz z tego coś co ma sens, może być? - przerwał mi, patrząc się na coś za mną.
Zaskoczył mnie. Przez chwilę po prostu gapiłam się na niego w ciszy.
- Wiem, że za mną nie przepadasz, więc lepiej będzie jak zrobimy to idiotyczne zadanie na odległość - dodał, znowu wzruszając ramionami. Co on, jakieś tiki ma?
- Ja... - zaczęłam, nie bardzo wiedząc co chcę powiedzieć, ale przerwała mi pani Colson, która w końcu raczyła się zjawić.
- Na miejsca! - powiedziała ostro i Hemmings opuścił mnie bez pożegnania.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - Zaśmiała się Carmen, gdy usiadłam w ławce. - Co jest?
- Jak sama do tego dojdę, to ci powiem. - Odwzajemniłam uśmiech, na siłę.
Nie wiem czemu tak zdziwiła mnie propozycja Luka, w końcu nie powinnam narzekać. Ale coś mi nie grało...
- Może chodzi o twoją ambicję? - zasugerowała Sylvia, gdy wracaliśmy do domu.
YOU ARE READING
Pogramy? -> Michael Clifford
FanfictionPalce chodziły po gryfie jakby tylko lekko go głaskały, a ręka dotykająca strun wyglądała, jakby nie napotkała żadnego oporu. Lekkość z jaką grał wprawiła mnie w zachwyt. Do tego skupienie, jakby znajdował się w innym świecie... - Gapisz się - powie...
6. Jaki Kolor Farby I Co Z Radami Przyjaciół?!
Start from the beginning