[15]~I tak właśnie było~

867 94 59
                                    

~Pov George~

Na widok wiadomości od Dreama zamarłem a serce zaczęło bić coraz szybciej:
-C-Co? - czułem jak mój głos drży. Czy Clay chce popełnić samobójstwo? Nie, tak nie może być. Nie pozwolę mu na to. Najpierw te przeklęte kwiaty a teraz to. Ja nie dam rady bez niego, jestem za bardzo przywiązany do tego głupka. Jeszcze przez chwilę przyglądałem się pusto ekranowi telefonu próbując analizować co jeszcze napisał i czy jest jakaś szansa na uratowanie go. "Wiedz tylko, że jeśli ktoś mnie ignoruję to czuję się wtedy okropnie i niepotrzebnie", co on ma przez to na myśli? Fakt nawet jak go ktoś olewał w najmniejszym stopniu to był wkurzony ale, że jest to aż tak bardzo głębokie? Chwila, c-czy to przeze mnie on c-chce się zabić? Ta myśl wryła się w moją głowę i za nic nie mogłem jej z tam tąd usunąć. Jeśli on odejdzie to nigdy sobie tego nie wybaczę. O czym ja w ogóle myślę? Przecież nie pozwolę mu umrzeć. Nagle coś mi się przypomniało. Był to jeden w moich snów a bardziej bym powiedział koszmarów. Nie pamiętam wszystkiego dokładnie ze szczegółami ale coś co przykuło moją uwagę i pokrywało się trochę z wiadomością Claya. A mianowicie park, rzeka a nad nią most i Clay siedzący na barierce, która zabezpiecza przez upadkiem. Nie wiem dlaczego ale czułem, że muszę się udać w to miejsce chociaż sprawdzić czy Dream tam jest. Wyszedłem z domu jak poparzony. Wziąłem ze sobą tylko telefon, żeby upewnić się, że dobrze idę. Jak szybko wybiegłem z mieszkania to w bardzo podobnym tempie wydostałem się z bloku. Kiedy stałem przed wejściem przebiegłem jeszcze jakieś kilkanaście metrów w stronę obecnie najważniejszego miejsca. Jednak po przejściu owej odległości musiałem się zatrzymać, żeby złapać oddech. Serce kazało mi biec dalej jednak resztki zdrowego rozsądku kazały się zatrzymać i odetchnąć. Kiedy tak stałem myślałem o tym czy to wszystko co się tu dzieje jest prawdą czy może jest to tylko jakiś okrutny koszmar. Najpierw te kwiaty, z których ledwo co wyciągnąłem Claya a teraz jeszcze to. Jednak wszystko to ma wspólną cechę. To wszystko stało się z mojej winy. To JA byłem tym złym. To przeze mnie chłopak moich snów i marzeń może odejść i nie wrócić. Jestem okropnym człowiekiem. Nie wiem co ja zrobię jak on zostanie mi odebrany. W końcu kiedy poczułem, że mam więcej siły to zacząłem biec jeszcze szybciej niż wcześniej włączając swego dotychczas nieznanego sprinta. Muszę do wszystko naprawić, jedynie to się dla mnie liczy. On się tylko dla mnie liczy. Biegłem przez park nie zwracając uwagi na ludzi gapiących się na mnie jak na idiotę. Co się dziwić. Jakiś dorosły mężczyzna biegnący w stronę rzeki jak debil. W sumie trudno się nie zgodzić. Jestem okropnie wielkim kretynem. Dlaczego ja go wtedy zignorowałem? Przez moje jakieś głupi domysły? Przez moją lekkomyślność on może zginąć! A tego już nie da rady w żaden sposó odkręcić. Kiedy znów chciałem sobie zrobić sekundowy postój to rozejrzałem się po miejscu gdzie miałem się zatrzymać. Było tu przepięknie. Drzewa, kwiaty i księżyc odbijający się w wodzie. Dokładniej w rzece nad, którą stał jakieś siedemset metrów most. Chwila, ja poznaję to miejsce! To wygląda itentycznie jak w moim śnie. Czy to oznacza, że gdzieś tu jest Clay?! Proszę niech on jeszcze żyje, błagam. Bez większego zastanowienia podbiegłem do mostu jakby jutro miało nie być. Nie minęły nawet dwie minuty a ja byłem już prawie u celu jednak zatrzymałem się na chwilę i poczułem jak moje nogi zmieniają się w watę. Ktoś siedział na barierce i kiwał głową na boki. Dzięki blasku księżyca widziałem, że ta osoba ma krótkie ale mimo to dłuższe od moich włosy. Z moich oczu leciały łzy bo byłem prawie przekonany, że jest to Clay. Podszedłem po cichu bliżej chłopaka i usłyszałem jego słowa przez, które serce zabiło mi okropnie mocno:

- Chciałbym w-walczyć Gogy ale nie mam p-pojęcia jak - jego głos się łamał, więc zapewne płakał, kto by w takiej sytuacji tego nie robił. Ale jego słowa, one mnie tak mocno trafiły. To jest naprawdę on, żywy. Bez zastanowienia podbiegłem do niego i objąłem w pasie jednocześnie zdejmując go z barierki na bezpieczną stronę. Dream przez chwilę nie miał pojęci co się wokół niego dzieje ale jak mnie zobaczył to momentalnie popłakał się jeszcze bardziej i przytulił do mnie. Odwzajemniłem jego gest. Chciałem, żeby w końcu poczuł się bezpieczny i szczęśliwy w moim towarzystwie. Po niecałej minucie okleiłem chłopaka od siebie i wskazałem na wielkie drzewo nieopodal mostu dając mu do zrozumienia, żebyśmy tam usiedli. On tylko przytaknął, że się zgadza i poszedł w stronę owego miejsca łapiąc i ciągnąc mnie za nim. Clay opowiadał mnóstwo o tym miejscu i zapewne temu przyśniło się mi. Kiedy usiedliśmy wygodnie obierając się o pień a blondyn miał zacząć rozmowę to ja już nie wytrzymałem. Czułem jak moje oczy się szklą i wypływa z nich coraz więcej słonych łez. Bez zastanowienia rzuciłem się na młodszego wtulając się w jego klatkę piersiową. Czułem jak jedną ręką Dream jeździ i gładzi mnie po plecach zaś drugą bawi się moimi włosami. Czułem się tak bezpiecznie i dobrze, tego potrzebowałem. Tak bardzo tego potrzebowałem. Nie mogę przestać dziękowac całemu światu, że on jeszcze żyje. Nie pozwolę już nikomu go skrzywdzić. NIGDY! Tak wypłakując w bluzę chłopaka zacząłem go desperacko przepraszać. Nie zakładałem, że mi wybaczy ale mimo to miałem malutką nadzieję, że ten koszmar się skończy. Słyszałem jak co jakiś czas cicho wzdycha mówiąc mi, żebym przestał tak mówić i, że mi wybacza ale ja nie potrafiłem tego zrobić. W końcu chyba nie wytrzymał bo odsunął mnie od siebie i złapał za podbródek przybliżając do siebie. Teraz patrzyliśmy się sobie w oczy. Widząc je coraz bardziej chciało mi się płakać a moje słowa nie widziały końca. W końcu chyba nie wytrzymał bo za pewne w celu uciszenia mnie pocałował mnie. C-Czy to naprawdę się dzieje? Ja nie mogę. Na początku nie ogarniałem co się dzieje ale kiedy już się ocknąłem to odwzajemniłem jego gest. Czy to właśnie jest szczęście? Bo jeśli tak to nigdy nie chcę przestać go czuć. Kiedy zabrakło nam powietrza do odsunęliśmy się lekko od siebie ale nasze twarze nadal stykały się nosami. Wtedy Dream powiedział coś o czym marzyłem od dawna tylko tego wcześniej nie widziałem:

- Kocham cię Gogy - mówiąc to zarumienił się mocno. Słodki widok. Słysząc jego słowa pocałowałem go w nos i odpowiedziałem:

- Ja ciebie też kochany

  Kiedy to usłyszał ponownie mnie pocałował w usta. Odwzajemniłem to. W końcu ta historia się skończy. Czyli, żeby zrozumieć czym jest miłość musiałem przejść przez to wszystko? Nawet jeśli to czuję, że się opłaciło. W końcu mam te czego chciałem. Osobę, która kocha mnie takim jakim jestem a ja kocha ją. Wreszcie ta pustka w sercu została uzupełniona. Kiedy znów odsunęliśmy się od siebie to tym razem ja zapytałem:

- Chcesz byś moim chłopakiem Clay? - po moich słowach w oczach blondyna pojawiły się łzy. Chyba nie zdołał nic powiedzieć bo rzucił mi się na szyję wtulając się w mój tors. W końcu kiedy ustawiliśmy się tak, że obojgu z nas było wygodnie to otrzymałem odpowiedź której oczekiwałem.

 - Tak długo na to czekałem. Oczywiście, że tak - przytuliłem go mocno. Nigdy nikt go nie skrzywdzi, nie pozwolę na to.

~Pov Narrator~

  I w taki oto sposób bohaterowie spędzali ze sobą każdy szczęśliwie spędzony miesiąc związku. Kiedy nadeszła wyczekiwana przez obojga rocznica związku to Dream oświadczył się Georgowi, który się naturalnie zgodził. Oczywiście pod pamiętnym drzewem. Miejsce, w którym wszystko mogło się zakończyć zmieniło się w wyjątkowe miejsce. Bardzo ważne dla tej dwójki. 
  Ile to trzeba było się namęczyć, że zrozumieli czym jest miłość i jak działa? Zdrada, prawie pewna śmierć i próba samobójstwa. Czasem tylko taką drogą można dojść do szczęścia. Jednak trzeba pamiętać o ludziach, dla których to robimy. Dla tych dla, których walczymy, poświęcamy czas i najważniejsze. Dla tych, dla których żyjemy. Ich miłość była silniejsza niż cokolwiek innego na tym świecie. Mimo ciężkich momentów i chwil zwątpienia udało im się. Udało im się zaznać szczęście i zrozumieć czym tak naprawdę jest miłość. 
  Takiej miłości Wam życzę.

-------------------------------------------------------------------------------------------

DOBRY WIECZÓR

  No to czas się pożegnać z tą książką :< Mam nadzieję, że przyjemnie się Wam czytało a historia wydała się choć trochę ciekawa. Spokojnie, jeszcze coś z dnf się jeszcze pojawi tylko nie prędko.
No cóż, mi się te książkę miło pisało i wydaję mi się, że na dłuższą metę wykonałam kawał dobrej roboty. No cóż, możecie się podzielić swoim zdaniem w komentarzach a ja się będę żegnać.

Ilość słów: 1420 

Czyś czyś i kocham Was z całego mojego serduszka <33




Krew, Miłość i Piękne Kwiaty | Hanahaki | DreamnotfoundWhere stories live. Discover now