dwa.

699 35 3
                                    

Ostatnią rzeczą jaką zarejestrowałam, był krzyk moich rodziców, wołających moje imię. Jednak ja nie zareagowałam. Od razu uciekłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie, wyłożonym poduszkami.

Nie mogłam uwierzyć, że to znowu się dzieje.

Nie odzywała się do mnie przez tak długi czas, a nagle pojawia się. Pojawia się w moje urodziny. W dzień, w który uwaga wszystkich powinna skupiona być na mnie. Ale nie, Megan jest ważniejsza. Zawsze była i nadal jest.

Rozumiem, że dawno jej nie widzieli, ale są jakieś granice. 

Wszyscy, oprócz Toma i Amandy rzucili się na nią niemal od razu, a mi zrobiło się niedobrze na ten widok.

Nie mogła wybrać sobie innego dnia?

Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Jeśli to ona, przysięgam, że ją stąd wyrzucę.

- Proszę. - powiedziałam, a drzwi uchyliły się.

W moim pokoji było ciemno, natomiast na korytarzu zapalone było światło. Dłuższą chwilę zajęło mi zauważenie osoby stojącej w drzwiach.

Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu.

Harry.

Całkowicie zapomniałam o jego obecności, podobnie jak reszta. Dla wszystkich liczyła się tylko Megan.

Uśmiechnął się do mnie i wszedł do środka, a ja skinieniem głowy wskazałam, by usiadł obok na parapecie.

- Wszystko okej? - spytał, a ja kiwnęłam głową, mimo, że było bardzo daleko od ''okej''.

- Widzę, że kłamiesz. - dodał, a z moich oczu wypłynęły łzy. Widziałam, że Harry poczuł się z tym niezręcznie, więc od razu wytarłam policzki.

- Hej, nie płacz. - szepnął i momentalnie przysunął się bliżej mnie. - to twoje urodziny, nie powinnaś płakać. 

I tak, jakby na zawołanie, dokładnie w tym momencie zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Zgaduję, że to wszystko po prostu mnie przygniotło.

Byłam przytłoczona obecnością mojej siostry w domu. Wiem, że to było egoistyczne z mojej strony. Nie widziałam Megan 5 lat, więc powinnam spędzić z nią trochę czasu, ale mówiąc zupełnie szczerze, nie czułam takiej potrzeby. Byłam zbyt wściekła, mimo, że nie było szczególnego powodu.

Nie przestawałam płakać, a po chwili poczułam jak Harry obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do swojej klatki piersiowej. 

Odruchowo przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać w jego ramię, mocząc mu koszulkę, ale chyba mu to nie przeszkadzało. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.

Nienawidziłam płakać przy kimś, ale w tym przypadku było inaczej.

Coś było w sposobie w jaki Harry mnie obejmował i głaskał po plecach, uspokajając. I nie wiem czym to było, ale sprawiło, że czułam się komfortowo.

Naprawdę byłam mu wdzięczna za to, że wtedy mnie uspokoił. Że w ogóle przyszedł. Jako jedyny zainteresował się tym jak się czuję i czy wszystko w porządku.

Przecież nie musiał. Właściwie się nie znaliśmy.

Widzieliśmy się dosłownie cztery razy w całym życiu i to na dodatek pięć lat temu.

Byliśmy sobie całkowicie obcy, dlatego tym bardziej doceniałam to, że przyszedł.

I nie wiem jak tego dokonał, ale sprawił, że przestałam płakać. A co więcej, sprawił, że zaczęłam się śmiać.

i can't love you || h.s. Where stories live. Discover now