jeden.

775 36 1
                                    

*5 lat później*

Dziś są moje urodziny. Kończę 17 lat i jestem podekscytowana. 

Dostałam pozwolenie na zorganizowanie imprezy jutro, ale pod jednym warunkiem. Dzisiejszy dzień miał być zarezerwowany dla rodziny. Zgodziłam się bez dłuższego zastanowienia. Co za różnica, ważne, że będę miała dom dla siebie i będę mogła zaprosić kogo tylko chcę.

- Sky! - usłyszałam głos mamy. - Sky, chodź na dół, ciocia i wujek już tu są. - krzyknęła, a ja poprawiłam swój strój. Nie lubiłam się stroić. Co z tego, że jestem dziewczyną i mam 17 lat? 

Miałam na sobie czarne rurki i zwykłą białą koszulkę. Nie potrzebowałem niczego więcej, będzie tylko moja rodzina.

Szybko zbiegłam na dół, przy okazji próbując nie zabić się na wysokich szpilkach. 

Przywitałam ciocię i wujka, tak samo jak resztę rodziny, która zaczęła się zjawiać. 

Od wszystkich odbierałam prezenty, chociaż i tak większość z nim to po prostu pieniądze. Cóż, mam leniwą rodzinę i wygląda na to, że nie lubią za dużo myśleć, więc po prostu poszli na łatwiznę i włożyli pieniądze do koperty.

Oczywiście ani trochę mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie.

Uśmiechnęłam się i weszłam do salonu, gdzie wszyscy już siedzieli.

Na szczęście nie byłam jedyną nastolatką w pomieszczeniu.

Zajęłam miejsce obok moich kuzynów i zaczęłam z nimi rozmawiać. Zawsze dobrze się z nimi dogadywałam i naprawdę ich uwielbiałam. Tym bardziej, że byli chyba jedynymi, dla których byłam tą lepszą Johnson.

Jeśli mowa o mojej siostrze... oczywiście nawet nie złożyła mi życzeń. Nie liczyłam na to, że zrobi to osobiście, bo wiedziałam, że była zbyt zajęta podróżowaniem po świecie, razem ze swoim chłoptasiem.

Jak mu było? Henry?

Oh, wiem. Harry! To na pewno był Harry.

Pamiętam dokładnie dzień moich dwunastych urodzin. Przyszła z nim, by go nam przedstawić. Miałam tylko 12 lat, ale zakochałam się w nim. O ile w ogóle można było to nazwać miłością.

Tak to już jest z dorastającymi dziewczynkami. Na szczęście to ''uczucie'' skończyło się równie szybko jak się zaczęło, bo zajęło to jakiś tydzień.

Tydzień, dlatego, że moje dziecięce i platoniczne uczucie nawet nie miało szans, by się rozwinąć.

W moje urodziny oznajmili, że wyruszają w podróż i nie wiedzą kiedy wrócą. Minęło dokładnie 5 lat, a ich nadal nie było i to była jedna z rzeczy, które sprawiały, że jestem szczęśliwa.

Mam na myśli to, że Megan była i nadal jest naprawdę złą siostrą.

Zaczynając na tym, że przezywała mnie i biła, gdy byłyśmy małe, a kończąc na fakcie, że zapomina o moim istnieniu i w ciągu ostatnich pięciu lat rozmawiałyśmy jedynie kilka razy. Nawet o urodzinach zapomniała. We wcześniejszych latach pisałam sms'a z życzeniami i to mi wystarczało, ale dzisiaj nie napisała nawet głupiego ''100 lat'' i musiałam przyznać, że to mnie raniło.

Ja zawsze pamiętałam o niej i mimo, że traktowała mnie jak powietrze to ja kochałam ją i pragnęłam jej uwagi. Chyba jak każda młodsza siostra.

Jednak ta siostrzana miłość malała z każdym razem, gdy ktoś o niej wspominał i wychwalał, kompletnie zapominając o mnie. 

Malała z każdym razem, gdy przypominałam sobie, że to Megan miała zawsze wszystko to co chciała.

Nowe ubranie? Proszę bardzo. Komórka? Nie ma sprawy? Całkowicie nowy i świetnie wyposażony domek dla lalek? Żaden problem.

Żaden problem dla moich rodziców, lecz niestety dla mnie był to ogromny problem.

Zawsze miałam wszystko po niej. Rzadko dostawałam coś nowego, mimo, że rodziców było stać. Twierdzili, że to wydawanie niepotrzebnych pieniędzy. No oczywiście, bo przecież spełnianie zachcianek Megan było priorytetem. 

Zepsuła moje dwunaste urodziny, bo cała uwaga skupiła się niej i jej wyjeździe, jednak ja się cieszyłam, bo to oznaczało, że wreszcie będę mogła wyjść z jej cienia.

I wyszła, ale nie w kręgu rodzinnym.

W szkole nikt nawet o niej nie wspominał, a jeśli już to się zdarzyło to było tylko jedno pytanie: ''Masz siostrę Megan, prawda?'' i tyle, nikt nic więcej nie mówił.

Natomiast moja rodzina to coś innego. Dla nich Megan była czymś niemalże idealnym.

Skończyła szkołę i wyruszyła w podróż, by zwiedzać świat. A co najważniejsze - dobrze sobie radziła.

Cóż, mnie to nie obchodziło.

Moja siostra miała wszystko co chciałam i czego nigdy nie dostałam. Przemawiała przeze mnie zazdrość, ale była ona uzasadniona.

Wróciłam do rozmowy z kuzynami, ciesząc się, że te urodziny nie zostaną zepsute. To są moje urodziny i uwaga powinna skupiona być na mnie.

- Co tam u Megan? - usłyszałam głos mojej ciotki. Rozmawiała z mamą, siedząc na drugim końcu stołu, ale powiedziała to na tyle głośno, że wszystko słyszałam. Poczułam złość kumulującą się w moim ciele, ale zignorowałam to. 

- Co tam u ciebie, Sky? - zapytał głośno Tom, mój kuzyn, który doskonale mnie rozumiał. Specjalnie podkreślił moje imię, na co wszyscy zwrócili głowy w naszym kierunku.

- Na pewno nie tak dobrze jak u Megan. - odpowiedziałam sarkastycznie i oboje się zaśmialiśmy, a po chwili dołączyła również Amanda, siotra Toma. Jednak byliśmy jedynymi, którym było do śmiechu i po chwili zapadła niezręczna cisza.

- Chyba przyszedł czas na tort! - klasnęła w ręce moja mama i szybko ruszyła do kuchni.

- Przyjdźcie jutro. - szepnęłam do Toma i Amandy, na co szeroko się uśmiechnęli. Byli młodsi, ale naprawdę uwielbiałam spędzać z nimi czas.

Chwilę później mama ustawiła przede mną ogromny tort i zapaliła świeczki na nim.

- Pomyśl życzenia. - krzyknęli wszyscy, ale ja to zignorowałam. Nie wierzyłam w nim takiego, więc po prostu zdmuchnęłam wszystkie świeczki na torcie. Żadnych życzeń.

Dosłownie sekundę później drzwi wejściowe otworzyły się z głośnym hukiem.

A w progu stanęła Megan i Harry.

- Właśnie spełniło się twoje życzenie, siostrzyczko. - pisnęła, a ja od razu poczułam, że boli mnie głowa.

To nie mogło dziać się naprawdę.

Nie mogła po raz kolejny zniszczyć mi urodzin, sprawiając, że cała uwaga ląduje na niej.

Nie, nie, nie.

i can't love you || h.s. Where stories live. Discover now