Rozdział 14: Miłość nie jest dla wojowniczek

1.8K 175 20
                                    

Harry jest jednym wielkim kłamstwem. Nigdy Cię nie kochał. Byłaś kolejnym elementem jego drogi na szczyt.

Tysiące słów kłębiło się w mojej głowie nie pozwalając zająć się niczym innymi. Moje oczy powoli przestawały reagować na migające światło telewizora. Opuchnięte od płaczu powieki nie miały już siły, by trzymać się w górze. Tak bardzo chciałam zasnąć i po prostu przestać o tym wszystkim myśleć.

Jeszcze nigdy nie czułam się tak bardzo wykorzystana i zraniona. Zupełnie jakby zabrał mi wszystko co najcenniejsze. Tak bardzo chciałam mu pomóc, że nie zauważyłam jak wciąga mnie do swojej chorej gry. A przecież ciągle udawał, bawił się każdą wypowiedzianą frazą. Nie chciałam nawet wiedzieć, jak bardzo musiała bawić go moja naiwność. Pewnie drwił z niej i ośmieszał przed samym sobą.

Tak bardzo obawiałam się naszej rozmowy. Z każdą sekundą prawda bolała jeszcze bardziej. Jego widok tylko spotęgowałby nieustającą chęć uśmierzenia go w prosty i niebezpieczny sposób. On jednak wybrał inną drogę, jak zwykle robiąc na przekór wszystkiemu. Kiedy usłyszałam donośne pukanie do drzwi, nie musiałam długo zastanawiać się, kto stoi po drugiej stronie.

- Stella, do jasnej cholery, otwórz mi! - jego krzyk sprawił, że oprzytomniałam. Świadomość, że zaledwie kilka metrów dalej, jego ciepła sylwetka oddycha tym samym powietrzem co ja, sprawiała jeszcze większe cierpienie niż te wszystkie potworne informacje.

Zwlekłam się z kanapy i błyskawicznie doprowadzając włosy do umownego ładu, z lękiem wyrysowanym na zapłakanej twarzy, otworzyłam dzielące nas, wrota. Wyglądał tak zwyczajnie - włosy spięte w kucyk, beżowy płaszcz i ulubione buty. Tylko jego oczy, pełne troski i usta zaciśnięte w cienką linię, zdradzały, że czymś się martwi. Naprawdę martwi.

- Boże, ktoś Ci coś zrobił? - spytał łamiącym się głosem, a potem przyciągnął do siebie i zamknął w mocnym uścisku. Nie miałam siły, by go odepchnąć.

- Puść mnie, proszę - wyszeptałam nawet nie niego nie spoglądając. Z rezygnacją opuścił ręce i wyraźnie oczekiwał wyjaśnień. - W życiu nie spodziewałabym się po Tobie takich świństw.

- Niech zgadnę, Liam tu był? - cyniczny ton tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że będzie starał wszystko obrócić przeciwko byłemu współczłonkowi.

- Był i...

- I powiedział wszystko, co Simon chciał, byś usłyszała. Całą bajkę o bezwzględnym Harrym. - odwrócił się do mnie plecami, chociaż dobrze widziałam jak chowa twarz w dłoniach. Nie był wściekły, a tego właśnie oczekiwałam. Wydawał się zmartwiony. Po prostu zmartwiony. - Naprawdę, po tym wszystkim wierzysz jemu, a nie mi? Stella, wierzysz w to, że mógłbym Cię skrzywdzić po tym jak wiele Ci zawdzięczam?

Robił mi sieczkę w głowie. Czy rzeczywiście mógł mnie skrzywdzić? Czy mógł być tak bezwzględny? Przecież tak wiele razem przeżyliśmy, tak wiele zmieniliśmy. Każdy dobry uczynek, każda wspólna kolacja, a potem śniadanie, każde radosne spojrzenie i wspólne splecenie dłoni. Naprawdę to wszystko nic dla niego nie znaczyło? Gdy dla mnie było całym światem.

- Louisowi też mam nie wierzyć? - ironia ze mną wygrała. Powiedziałam to zbyt agresywnie. A gdy proste pytanie dobiegło jego uszu, momentalnie spochmurniał. Spojrzał na mnie z lękiem wyrysowanym na pięknej twarzy. Nie podejrzewał, że zdążyłam się dowiedzieć o jego wielkiej tajemnicy.

- Stella... Proszę... Daj mi...

- Wytłumaczyć? - przerwałam - Tu nie ma nic do tłumaczenia. Wiesz chociaż co się z nią dzieje? Czy ona w ogóle żyje?

- Właśnie się zaręczyła. - tonął w smutku. Dławił się nim, a ja powoli znowu się łamałam. - Wydaje Ci się, że jestem okropnym palantem bez serca? Nie ma dnia, w którym choć na moment zapomniałbym o Gigi. Serce mi pęka na samą myśl o tym, że jest tak daleko mnie. Nie radziłem sobie z tym co nas spotkało. Efektem było odcięcie się od wszystkich. Myślałem... Miałem nadzieję, że gdy pobędę sam to jakoś to przetrawię. Ani trochę nie pomogło.

- Więc dlaczego, Harry? Dlaczego ją zostawiłeś?

Jego zielone tęczówki jakoś przygasły. Stracił też ten niesamowity błysk. To ostatecznie przekonało mnie, że naprawdę mu na niej zależało, że wcale nie chciał jej krzywdzić. Jednak tak się stało i oboje wiedzieliśmy, że czasu nie da się cofnąć.

W końcu na mnie spojrzał. Po długim czasie wpatrywania się w stojącą w oddali lampę, zwrócił wzrok w moją stronę, a wtedy chyba rozpadł się na kawałki. Jeszcze bardziej niż przedtem miałam ochotę znów mu pomóc. Moment, w którym bezsilnie opadł na kanapę i na chwilę zawahał się przed wyjawieniem kolejnych faktów, był nieumiejętną próbą naszych sił. On starał się nie rozpaść jeszcze bardziej, a ja starałam się trzymać uczucia na wodzy. Tylko jakoś marnie nam to wychodziło.

- Zmieniliby jej życie w koszmar - powiedział w końcu - Zaszczuli, a potem zrobili medialną suką, która chwyciła naiwnego gwiazdora na dziecko. Nie mogłem zniszczyć jej marzeń. Była na to za dobra. Więc zgodziłem się na wszystko czego zażądali. Zamaskowali ślady, kazali więcej jej się nie odzywać i zagrozili, że jeśli pójdzie do prasy to wytoczą wielomilionowy proces. Dla prostej dziewczyny to było zbyt wiele. A ja nie potrafiłem się postawić. Wolałem po prostu usunąć się w cień. - znów zakrył twarz dłońmi - Ale pojawiłaś się ty. Te Twoje cholernie dobre serce, życzliwość, naiwność. Zobaczyłem Gigi. Zobaczyłem Gigi w Tobie, Stella. Dlatego tak bardzo chciałem Cię nienawidzić, broniłem się z całych sił. Gdy Niall umarł coś jednak pękło. Już nie mogłem dać rady w pojedynkę.

Dziura w moim sercu tylko się powiększyła. Bardzo chciałam wierzyć w jego słowa, ale nie potrafiłam. Coś się zmieniło. Harry przestał być dla mnie bohaterem. W jednej chwili stał się człowiekiem, którym po prostu się brzydziłam.

- Przykro mi, ale Ci nie wierzę. To koniec Harry.

- Kocham Cię, Stella - wyszeptał. Kiedyś dałabym się zabić za to wyznanie. Teraz czułam pustkę. Czy to możliwe, że miłość we mnie umarła?

- Wracam do Syco, Harry. Chcę pomóc chłopakom.

Nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Jego oczy zrobiły się jeszcze większe. Mocno zacisnął dłonie na materiale płaszcza, ewidentnie próbując się opanować. Czy złamałam mu serce?

- Proszę Cię...

- Nie, Harry. Czy nie widzisz jak niszczysz ludzi wokół siebie? Myślałam, że to Simon jest zły. Ale to ty. To ty wykańczasz bliskich. Złamałeś Gigi, złamałeś Louisa, a teraz złamałeś mnie. Ale skończyłam z tym. Odchodzę. Mam zamiar walczyć o coś, co jest warte moich wysiłków.

Przepraszam Harry, już Cię nie kocham.

AFTER END - H.S.Where stories live. Discover now