Rozdział 8 - Bo to zła kobieta jest

489 30 81
                                    

Na dworze szalała burza z piorunami. Środek nocy, więc byłem zdany zupełnie na siebie. Nie miałem pojęcia, czy to dobrze, czy źle. Zależy, jak na to spojrzeć. Błysk.

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć...

Grzmot.

Matko, jak blisko, to już koniec...! Dobrze... jest w porządku... muszę się czymś po prostu zająć.

Odwróciłem się plecami do okna, żeby nie widzieć tego piekła. O czym myśleć? Ludzie zwykle wspominają miniony dzień...

***

Dlaczego ona się ciągle uśmiecha? Zaczynam czuć się co najmniej niekomfortowo. Z tą dziewczyną będą same problemy. O, chyba do niej dotarło.

– Proszę? Chyba coś źle usłyszałam – przemówiła głosem damy na salonach.

Powoli i wyraźnie chcesz?

Nachyliłem się do niej przez blat.

– Ja. – Wskazałem na siebie. – Zrobię z ciebie. – Pokazałem na nią. – Żołnierza. – Udałem, że salutuję.

Przynajmniej oficjalnie. Z praktyką to już...

Wciąż uśmiechała się ujmująco, jednak w jej oczach zamigotała chęć mordu.

– Ja. – Wskazała na siebie. – Nie nadaję się. – Machnęła ręką, jakby coś ucinała. – Na żołnierza. – Udała, że salutuje. Po czym z powrotem złożyła dłonie na kolanach i wróciła do uśmiechania się.

Przestań. Z czego ty się tak cieszysz, laska?

(ONA MUSI TRAFIĆ DO LOCHU. JEST NIEBEZPIECZNAAAAAAAAAAAAAA!)

Poczułem nagły, łupiący ból głowy.

Znowu to samo.

Wstałem gwałtownie.

– Zaraz, nie rozumieeeesz. – Podszedłem do okna, chwyciłem za klamkę.

Uspokój się, do diabła!

Boże, powietrza...! Przekręciłem. Pociągnąłem do siebie. Okno ustąpiło i znowu mogłem oddychać.

– Nie rozumiesz – powtórzyłem, wracając na miejsce, żeby kupić sobie jeszcze kilka sekund. – To twoja przepustka, złoty bilet do tego twojego rzekomego życia, studiów i pracy.

(No pewnie, jasne, wpuść ją w szeregi, CO MOŻE PÓJŚĆ NIE TAK?!)

– Jednocześnie będzie to  z a b e z p i e c z e n i e  dla mnie,  p e w n o ś ć,  że nie zrujnujesz moich planów.

– Rozumiem, że mówisz głośniej po to, żebym szybciej załapała?

Ja tego nie tłumaczę tobie, dziewczynko. Mam nadzieję, że nasza znajomość będzie krótka i szybko się rozstaniemy.

– Nie przerywaj mi! – krzyknąłem. Drgnęła wyraźnie, chociaż próbowała to ukryć.

(Bardzo dobrze! Tak ma być! A co, jeśli ma podsłuch? Na pewno ma. To wszystko jest zbyt podejrzane.)

– Rozpraszasz mnie – syknąłem.

[Twoje Imię] skinęła głową.

– W momencie, w którym staniesz się częścią armii, jeżeli po opuszczeniu terenu jednostki piśniesz komukolwiek: policji, przełożonym, przyjaciołom, rodzinie, wybierz sobie, jeśli piśniesz im cokolwiek... To tak jakbyś donosiła na samą siebie. W razie czego będziesz tak samo odpowiedzialna jak ja.

Intruz (Tord x Reader)Where stories live. Discover now