Rozdział 11 - O tym, jak prawie oswoiłam Czerwonego Lidera

382 29 8
                                    

Spóźniał się.

Dziwne. Myślałaś, że on jest raczej z tych, którzy są zawsze punktualni co do sekundy. Przeraziłaś się, bo dotarłaś na stołówkę dwie po ósmej i spodziewałaś się, że on tu już wtedy będzie czekał, gotowy wyrwać ci trzewia.

Tymczasem po Czerwonym ani śladu. Poruszyłaś się niespokojnie na krześle. A co, jeśli on coś szykuje?

Ale niby co? Przecież chce tylko przeszukać mi telefon w mojej obecności. Na upartego uznaję to nawet za dość miły gest... O ile odbieranie komuś prywatności na jego oczach można pod to podciągnąć.

Ktoś przeszedł korytarzem. Wstałaś i wychyliłaś się trochę, żeby lepiej widzieć. Na stołówkę powolnym krokiem przybył Żniwiarz. Usiadłaś.

Żniwiarz zatrzymał się tuż nad tobą. Podniosłaś na niego wzrok.

Jakie toto wysokie.

– Co? – zaczęłaś niechętnie. – Będziesz mi wstrzykiwał skopolaminę?

Uśmiechnął się nieznacznie.

– akurat wyszła

Syknęłaś coś niewyraźnie i wróciłaś do własnych myśli.

Ile oni mnie tu będą trzymać? Mam być żołnierzem? Przecież już dzisiaj wyplułam prawie płuca podczas tych jego testów sprawnościowych. Właśnie, to był dopiero TEST. To jak wyglądają normalne codziennie ćwiczenia? Pewnie trzy razy gorzej... Widziałam jak: "trzydzieści kółek i ani słowa, bo rozstrzelam".

Przypomniałaś sobie, że przecież po cioraniu na poligonie boli cię dokładnie wszystko, a już zwłaszcza krzyż po tym jak rąbnęłaś z murka. Skrzywiłaś się.

Tępy ból znowu dał o sobie znać.

– wszystko okej

Zerknęłaś na Żniwiarza raz jeszcze.

– Ty mnie pytasz czy...?

Skinął głową.

– Taaak... Tak. Czuję się jak nowo narodzona.

– co tu w ogóle robisz

Po raz kolejny tylko po budowie zdania zorientowałaś się, że to było pytanie.

– Wasz szef będzie mnie dręczył.

– Hm. Na razie sam jest chyba dręczony. – Przemówił nagle jakby żywiej. Spojrzał gdzieś w głąb korytarza. – Na stołówce? A nie w biurze? On dręczy przeważnie w biurze.

Wzruszyłaś ramionami.

– Nie wiem no, ja tam się na waszych zwyczajach nie znam. To on zarządził posiadówę przy stoliku, nie ja. Będę patrzeć, jak przegląda mi galerię zdjęć, SMS-y i zapisuje całą moją listę kontaktów, żeby to później wykorzystać do zastraszenia mnie oraz szantażu.

– Po to tak bardzo pragnął ładowarki, rozumiem?

– Właśnie po to.

Żniwiarz zmrużył oczy i przechylił lekko głowę.

– Myślisz, że jest taki zły?

– A bo ja wiem?

Wpatrywał się w ciebie uważnie, ale jego twarz nie wyrażała żadnych konkretnych emocji.

– Pewnie się go trochę boisz, nie?

Chłopie, a kto się nie boi.

Jeszcze raz wzruszyłaś ramionami.

Intruz (Tord x Reader)Место, где живут истории. Откройте их для себя