Klucz

10.4K 405 53
                                    

-Co robisz?-spytała zestresowana.
-Nic... Odpoczywam...-odpowiedziałam.
Spojrzała jeszcze nerwowo po pokoju po czym wyszła. ,,Co to miało być?!"-pomyslałam. Dlaczego ciotka weszła do mojego pokoju jakby się bała, że coś znalazłam? Wolałam już nie wychodzić z pokoju, bo bałam się, że ciotka nakryje mnie na czymś... Zaczekałam do godziny 2:00. Miałam pewność, że ciotka śpi i wyszłam cicho z pokoju. Wzięłam ze sobą bluzę, aby włożyć w nią skrzynkę. Skierowałam się do biura. Nie chciałam zapalać światła, więc wzięłam latarkę, która leżała na stoliku. Schowałam w bluzie tajemniczą skrzynkę i już miałam wychodzić, gdy nagle coś zasłoniło światło latarki... Rozejrzałam się... Nikogo nie było. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia. Przeszył mnie dreszcz... Poczułam coś na moich plecach. Powoli się odwróciłam... Bluza razem ze skrzynką wypadła mi z rąk... Już miałam krzyczeć, gdy nagle to coś zniknęło. Schyliłam się po rzeczy i wybiegłam z pokoju. ,,Ciotka na pewno się obudziła..."-pomyślałam. Schowałam bluzę pod łóżkiem i położyłam się. Usłyszałam kroki... Cała się trzęsłam ze strachu.
-Co to za hałasy?-powiedziała zaspana ciotka.
-Yy... Byłam w toalecie...-skłamałam.
-Dlaczego biegłaś? Coś się stało?-dopytywała jakby robiła przesłuchanie...
-Przepraszam... Nie chciałam Cię obudzić-rzekłam.
-Dobrze... Nie ważne. Idź spać tylko nie gaś światła...-powiedziała, a następnie wyszła.
Wtedy znów przypomniały mi się słowa wujka. Łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją wytarłam i sięgnęłam pod łóżko. Wzięłam skrzynkę i już chciałam ją otwierać kluczykiem który znalazłam, gdy nagle zobaczyłam, że go nie ma... ,,Przecież go tu położyłam. Co się z nim stało do jasnej cholery?!"-pomyslałam. Może ciotka znalazła pudełko? Może to ta zjawa... Nie mogło przecież wyparować! Nie wiedziałam co robić. Zdenerwowałam się. Nie miałam już siły na to by go teraz szukać. Była godzina 2:46... Schowałam skrzynkę z powrotem pod łóżko i usnęłam. Obudziłam się o 8:20. Wyskoczyłam z łóżka i poszłam sprawdzić czy ciotka już wstała. Nie było jej w domu. To dobry znak, ale dlaczego nie powiedziała, że wychodzi? W ogrodzie też jej nie było. Sprawdziłam garaż. Nie było samochodu. To znaczy, że gdzieś pojechała. Bez zastanowienia stwierdziłam, że to dobry moment aby poszukać spokojnie klucza do skrzynki. Weszłam do sypialni ciotki i przeszukałam wszystkie szafki. Nic nie znalazłam. Zajrzałam do szafy. Nic. Wróciłam do pokoju. Wzięłam skrzynkę i się zdziwiłam... Była otwarta. ,,Jak to się stało? Przecież nie miałam klucza..."-myślałam. Po chwili zastanowienia otworzyłam ją. W środku było kolejne zdjęcie... Tym razem byłam na nim ja... ,,Przecież... To zdjęcie zrobiono przed chwilą!"-krzyknęłam. Rozejrzałam się nerwowo po całym pokoju. Nikogo nie było. Zauważyłam na zdjęciu ciemny, czarny cień... Taki sam jak pozostałe. Znów przeszył mnie dreszcz i strach. Czarna, straszna postać dziewczyny stała tuż za mną... Przełknęłam nerwowo ślinę. Powoli się odwróciłam... Odetchnęłam z ulgą. Nikogo nie było. Odłożyłam zdjęcie. W skrzynce było coś jeszcze. Mała koperta. Otworzyłam ją bez wahania. W środku znajdował się rysunek. Wyglądał na narysowany przez dziecko... Na nim była dwójka dzieci. Zapewne wujek i ciotka. W tle domek z ogródkiem. Ale nie to przykuło moją uwagę. Na krawędzi kartki znajdowała się czerwona plamka... Oby to nie była krew. Wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i kroki. Zdenerwowana schowałam wszystko pod łóżkiem.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Hejka! Jak wam się podoba rozdział? Dziękuje za gwiazdki :) Kolejny rozdział powinien się pojawić jutro lub pojutrze<3 Do zobaczenia!☺️

Nie gaś światłaWhere stories live. Discover now