Rozdział 5 „Idioci..."

Start from the beginning
                                    

Mag wywaliła się z hukiem na podłogę budząc się gwałtownie z piskiem. Nawet nie minęła chwila, a zjawiła się wścieknięta bibliotekarka, gdyż ktoś po raz kolejny przerywał jej piękny spokój.

— Co się tu dzieje? Nawet dnia spokoju nie ma? No tak, Weasley, Weasley, Wood i Jordan. - wyliczyła i spojrzała na całą czwórkę ze złością w oczach. — Już, szybko opuścić bibliotekę zanim bardziej się wścieknę, tylko krzesło podnieście. — rzekła czekając jak nastolatkowie czym prędzej wyjdą z jej świętego miejsca.

Maggie podniosła się ale zakręciło się w jej głowie przez co ponownie upadła łapiąc się za nią. Gdy dotknęła swojej potylicy poczuła coś mokrego.

— Na Merlina. — szepnęła i spojrzała na dłoń. Była we krwi. — Który z was mnie zrzucił? — spytała z wyrzutem, a pani Pince o mało co nie zemdlała widząc krew.

— Ktokolwiek z was idzie z nią czym prędzej do Skrzydła Szpitalnego, zanim coś poważniejszego jej się stanie. — rzekła podnosząc krzesło i odchodząc. Widać było, że na widok krwi robiło się kobiecie słabo.

— Sama pójdę. — zaświadczyła od razu po tym jak zebrała swoje najważniejsze rzeczy i ruszyła w kierunku wyjścia. — Idioci... — dodała pod nosem co nie umknęło uwadze trójki chłopaków.

— Dobra, to chyba było lekkie przegięcie. — przyznał Lee na co bliźniacy mu zdecydowanie przytaknęli.

— Lekkie? Ona sobie rozwaliła głowę! Nie wiadomo kto by to był to po prostu mogło się coś stać i mówiłem, że coś się stanie. — sapnął młodszy z bliźniaków, na co jego towarzysze się roześmiali i pociągnęli w kierunku wyjścia.

— Dlaczego tak się o nią martwisz? Nie powiedziałeś nam może o czymś? A może z nią kręcisz? — Fred zaczął zadawać, jak to myślał, niewygodne pytania. Na te słowa jego bliźniak wywrócił oczami. — Ej, ale serio, idź ty za nią i chociaż sprawdź czy żyje, bo ta rana nie wyglądała dobrze. — widocznie się zmartwił.

George nawet nie czekał, nie to, że mu na niej jakoś zależało, tylko nie chciał aby dziewczyna zrobiła sobie większą krzywdę.

— Oczywiście, że to ja musiałam paść ofiarą ich kolejnego żartu, po prostu idealnie. — rudowłosy usłyszał głos młodej Wood i właśnie w tamtym kierunku ruszył szybszym krokiem. — Oni to chyba rzeczywiście nie wiedzą co to mózg, bo jak mają wiedzieć skoro go nawet nie mają. — prychnęła gdy za nią znalazł się brązowooki.

— No, no, no, czy to takie normalne plotkować na nasz temat z samą sobą? Oh, wiem, że my to idealny obiekt do rozmów ale żeby tak do siebie mówić. — zaczął, a dziewczyna omal nie przywaliła mu ze złości.

— Czego chcesz? — spytała nadal trzymając dłoń przy swojej głowie. Nie zaprzeczała, że jej nie bolało. Bo bolało. I to bardzo.

Weasley westchnął myśląc nad wypowiedzią. Nie chciał jej denerwować, z racji tego co wyrządził jej, jego bliźniak.

— Chciałem się tylko upewnić czy korona ci może z głowy nie spadła po tym upadku, ale widząc twoje zachowanie myślę, że chyba przykleiłaś to niewidzialne cudo do głowy. — odpowiedział sarkastycznie dotrzymując kroku rówieśniczce. Widział, że miała ochotę mu coś zrobić, jednak zignorował to.

— Czyli to ty mnie zwaliłeś z krzesła? Nie no, dziękuję ci bardzo. To takie miłe z twojej strony. — kąsnęła w jego stronę. Ktoś mógłby pomyśleć, że dosłownie splunęłaby na niego jadem, gdyby tylko potrafiła.

— To nie ja, a Fred akurat, oraz jeśli chcesz wiedzieć to nie ma w tym mojej winy, gdyż odradzałem mu to. — starał się brzmieć na poważnego co poniekąd mu się udawało.

— Oh, bohaterze, jaka szkoda, że jednak to nic nie dało. — Maggie przyspieszyła kroku chcąc pozbyć się idącego tuż za nią chłopaka.

— Dziękuję za określenie jednak coś dało, bo puścił krzesło, lecz tak czy siak upadłaś. — wyjaśnił również przyspieszając.

Zauważył jak Wood jest gotowa wybuchnąć co było już jakimś znakiem.

— Dobra, będę miła ten jeden jedyny raz. Czy ty do cholery możesz mnie już w końcu zostawić? — zapytała nadzwyczaj spokojnym głosem jakby zaraz obok miała pojawić się kolorowa wróżka ze stadem jednorożców.

— Mógłbym powiedzieć "spokojnie", ale jesteś zbyt spokojna, a skrzydło szpitalne jest w drugą stronę. Tak się zagadałaś, że nawet nie widzisz gdzie idziesz. — odpowiedział odwracając ją we właściwą stronę, a sam odszedł kompletnie gdzieś indziej. Widział, że ona miała go totalnie dość, co szczerze mówiąc nie zdziwiło go.

Ta zignorowała George'a i z powrotem udała się w drogę do pani Pomfrey. Nie chciała zwlekać z tym co działo się na jej głowie, gdyż zaczynała czuć się niezbyt dobrze. Było jej słabo i duszno. Wiedziała, że to sprawa rozwalonej głowy.

Już po kilku minutach szybkiego marszu stanęła w drzwiach Skrzydła Szpitalnego o mało co nie mdlejąc. Pielęgniarka zajęła się nią praktycznie od razu.

Opatrzyła jej ranę i jak zwykle nafaszerowała czymś, jak dziewczyna zagadywała, na wzmocnienie.

— Pani Pomfrey, kiedy będą mogła wyjść? — spytała Maggie siadając na łóżku. Bardzo nie chciała tu siedzieć do wieczora, gdyż miała spędzić czas z przyjaciółką.

— Zobaczymy jak będziesz się czuć. Może wypuszczę cię przed kolacją. — odpowiedziała podchodząc do innej osoby znajdującej się w pomieszczeniu.

~•~

Thea Alvarez siedziała przed pokojem wspólnym Gryffindoru oczekując przyjaciółki, która już dawno miała przyjść aby jakimś cudem dziewczyna mogła przemknąć niezauważona do dormitorium drugiej z nich.

— Marcus, widziałeś Maggie? Czekam na nią i czekam. Nie wiem co się z nią dzieje. — dziewczyna zatrzymała brata przyjaciółki.

— Nigdzie jej nie widziałem, a wracam z boiska i po drodze wstąpiłem do biblioteki oddać jedną książkę. — odpowiedział praktycznie od razu samemu zaczynając się martwić o swoją kilka minut starszą siostrzyczkę. — A może zapomniała o spotkaniu? — spytał.

— Ona by zapomniała? No chyba nie. — odrzekła zauważając jak dwójka Weasley'ów oraz Lee przekraczają próg wyjścia z Pokoju Wspólnego. —Ale chyba wiem, kto może coś wiedzieć. — Alvarez od razu ruszyła w ich kierunku. — Wiem, że się nie lubimy zbytnio ale czy widzieliście Maggie? — zapytała prosto z mostu. Trójka chłopaków spojrzała po sobie.

— Tak jakby.

— Co "tak jakby"? Tak jakby to możecie mi odpowiedzieć. — rzekła nadal oczekując odpowiedzi.

— Oj, no, spadła w bibliotece z krzesła rozbijając sobie głowę i aktualnie, prawdopodobnie jest w skrzydle szpitalnym. — wyznał młodszy bliźniak czując na sobie wzrok i Thei i Marcusa. Młoda Alvarez szybko przecisnęła się między nimi i pobiegła w stronę miejsca gdzie znajdowała się jej przyjaciółka.

Teraz wielka trójca żartownisiów nie wiedziała czy uciekać przed, widać było, wściekłym bratem poszkodowanej, czy zabrać się za swój plan zniszczenia pracy Filchowi.

Nie Bądź Dzieckiem ☞☜ George WeasleyWhere stories live. Discover now