Rozczarowanie. cz. 1 ( 41 )

4 1 0
                                    

Przez pięć miesięcy nie kontaktowałem się z nikim. Miałem strasznego doła i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Dzień przed Walentynkami zadzwonił do mnie Grey.
- Siema. Słuchaj Black, sory, że tak się na ciebie wtedy wkurzyłem. Powinienem ci pomóc, a nie się wściekać. Masz może... jakieś problemy? Może ci pomogę, jeśli coś u ciebie jest nie tak.
- Nie, dzięki. Jakoś... sobie radzę. Ale dzięki, że się mną przejmujesz. Na razie. - Rozłączyłem się i wyszedłem po raz pierwszy od tylu miesięcy z domu. Założyłem maskę i szedłem z zakrytą twarzą przez miasto. Alex z Brownem przez ten czas, gdy nie wychodziłem, dzwonili do mnie codziennie. Nie odbierałem od nich i strasznie zamknąłem się w sobie. Na plantach zobaczyłem Alexa i Browna, którzy idą w moją stronę. Odwróciłem się i szedłem w stronę uliczki za kościołem. Szli za mną i mnie wołali. Wszedłem w uliczkę i nie zatrzymywałem się.
- Black! Black stój! - Brown podbiegł do mnie i stanął przede mną.
- Wrrr... co chcesz!?
- Czemu nie odbierałeś przez tak długi czas? Martwiliśmy się o ciebie.
- Nie potrzebnie.
- Ale żeby przez prawie pół roku się nie odzywać? Byłeś chociaż sprawdzić co u White? - Alex podbiegł do nas.
- ...
- Nie! Oczywiście, że nie! Bo kto ma klucz? Ja mam! Nie chciałeś nawet sprawdzić, jak ona się czuje? - Alex patrzył na mnie smutno. - Czemu się nie odzywałeś?
- J - Ja... nie wiem. Jakoś... jakoś tak. Poza tym, to... miałem szlaban na wychodzenie gdziekolwiek.
- Przez pięć miesięcy? Nie wierzę w to. - Brown był wkurzony.
- Możecie... nie torować mi drogi? Chcę iść do domu.
- Ooo nie! Najpierw nam wszystko wyjaśnisz. - Brown zatrzymał mnie za bark i patrzył na mnie groźnie.
- Nie mam nic do wyjaśnienia!
- Nie chcesz się dowiedzieć, co było ukryte w tej księdze? - Alex machał mi nią przed twarzą.
- Wrrr... już mnie to nie obchodzi. - Szturchnąłem go barkiem, gdy odchodziłem.
- Co jest z tobą!? Kompletnie cię nie poznaję! - Brown krzyczał za mną. Nie odwracałem się i ciągle szedłem przed siebie. - Black! - Brown podbiegł do mnie i zatrzymał mnie znowu za bark. - Przestań taki być! Nie obchodzi cię White? Co? W ogóle?
- Wrrr... możecie przestać o niej ciągle pieprzyć!? Mam was wszystkich dość! Odwalcie się ode mnie!

Brown:

Zobaczyłem, że jego oczy robią się czerwone. Odsunąłem się od niego, gdy otaczał go czerwony dym.
- Ej! Spokojnie. Alex, chodź tu! - Zawołałem go. Podbiegł do nas w postaci wilka.
- Kontroluj go. Ja postaram się go jakoś uspokoić.
- Nie ma w sobie dymu.
- To kontroluj chociaż dym, który będzie wytwarzał.
- Dobra. - Stanął na dwóch łapach i przyglądał się Blackowi. Przemieniłem się w wilka i gdy dym rozpłynął się w powietrzu, podszedłem do Blacka, który miał nie tylko czerwone oczy, ale także włosy i cały strój.
- Czego wy chcecie!? - Mówił niskim głosem.
- Chcemy ci pomóc. Nie denerwuj się, bo i tak nie wygrasz. Nie chcemy, żeby ktokolwiek ucierpiał. Ty też tego nie chcesz. - Podszedłem powoli do niego. On patrzył się na mnie czerwonymi oczami, z których wydobywał się czerwony, jasny promień.
- Chcesz pomóc White, tak jak my. Wiem, że... - Nagle złapał mnie za szyję obiema rękami i przycisnął mnie do ziemi.
- Black, co robisz!? - Alex stanął koło niego.
- Nie waż się mówić o niej w mojej obecności, rozumiesz? - Dusił mnie. Nie mogłem nabrać choć odrobiny powietrza.
- Black, przestań! Zabijesz go! - Przemieniłem się w człowieka. Alex kopnął go w tors, zdała ode mnie.
- Wszystko w porządku? - Pomógł mi wstać.
- T - Tak... dzięki. - Z trudem nabierałem powietrze. Black wstał i podbiegł do nas.
- Black, czemu nas atakujesz!? - Alex podbiegł do niego, stając z nim pyskiem w twarz.
- Nie jestem Blackiem. Jestem Max. - Wytworzył na Alexa czerwony dym, lecz on kontrolował go i nie dopuścił go do siebie.
- Co się z tobą stało? Nigdy tak się nie zachowywałeś. Zawsze martwiłeś się o White, a teraz?
- Mówiłem, żebyś o niej nie wspominał! - Leżałem na ziemi w postaci człowieka, nie miałem siły, żeby się przemienić. Black wytworzył na Alexa czarny dym. Dym dotarł do mnie. Kompletnie nic nie widziałem.
- Alex, co się dzieje!?
- Aaa! - Strasznie krzyczał, jakby z bólu.
- Aagh... Alex, już idę! - Wstałem z trudem i szedłem w stronę krzyków Alexa. Nagle cały czarny dym zniknął. Zobaczyłem przed sobą leżącego na ziemi Alexa, w postaci człowieka. Kucnąłem szybko przy nim. Miał podrapaną całą twarz.
- Co się stało? - Pomogłem mu wstać.
- O - On... jest dwa razy silniejszy, niż zwykle. Jak wytworzył czarny dym, od razu udrapał mnie w pysk. Nic nie widziałem i... uciekł, ,,zabierając'' ze sobą czarny dym. Był dwa razy szybszy. Nie wiem co się z nim dzieje. W ogóle nie obchodzi go White.
- Może... Saly tak na niego wpłynęła.
- Myślisz?
- Tak. Chyba nie wie, że jest wampirem. Pamiętasz, jak Josh zaatakował nas z nią na plantach?
- No.
- Może White z Tomem nic mu nie mówili. Może nie wiedzieć. - Zastanawiałem się nad tym. Odprowadziłem Alexa pod mieszkanie i wróciłem do domu, biegnąc w postaci wilka przez miasto.

Black:

Wybiegłem z uliczki i stanąłem przy kościele. Po chwili uspokoiłem się. Czerwony dym wydobył się z moich włosów, oczu i stroju, rozpływając się w powietrzu.
- Koniec pyłu. - Ściągnąłem maskę i schowałem ją do kieszeni. Pobiegłem w stronę bloku Saly. Zadzwoniłem domofonem.
- Hej, otworzysz?
- Jasne! Wchodź. - Otworzyła i rozłączyła się. Wszedłem po schodach na górę. Zapukałem specjalnym szyfrem, pod mieszkanie trzydzieste piąte. Otworzyła i rzuciła mi się w ramiona. Przytuliłem ją mocno.
- Czeeeść skarbie. Czemu nie odpisywałeś? - Wszedłem do środka i ściągnąłem buty oraz kurtkę.
- Ja... zgubiłem telefon. Nie pamiętałem twojego numeru. Słuchaj, masz jutro czas? - Weszliśmy do salonu i usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stoliku.
- Oczywiście. - Złapała mnie za ręce i patrzyła mi prosto w oczy. - Co wymyśliłeś?
- Zobaczysz.
- Nie mogę się doczekać. Chcesz może herbatę lub kawę?
- Nie, dzięki. Ciekawe czemu Grey z Alexem i Brownem okłamali mnie, w sprawie Reda.
- Nie mam pojęcia. Może chcieli nas ze sobą skłócić.
- Pewnie tak.
- Mówiłam ci, że przecież nic do niego nie czuję. Nawet go nie znam. Kocham ciebie. Nikogo innego.
- Dziwne, ale... mam tak samo z tobą.
- Haha. Słodki jesteś. - Przez całe popołudnie leżeliśmy obok siebie na sofie i rozmawialiśmy o planach na przyszłość. - Black, co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że... ktoś z twoich znajomych jest wampirem?
- Byłem w takiej sytuacji. Silver jest wampirem, Josh to wiadome, że wiesz. Aa i Lilly. Strasznie się zdziwiłem, gdy się o tym dowiedziałem.
- A chciałeś ich zabić?
- Nie. Znaczy... Silver i Josh byli źli. Chcieli nas zabić. Nie mogłem dopuścić, żeby odebrali nam wisiorki lub w jakikolwiek sposób nas skrzywdzili. Dlatego...
- ,,Nas''? - Przerwała mi.
- Ymmm... mnie i White. Zawsze to byli nasi wrogowie. Silver kiedyś nas oszukał i... udawał, że się zmienił.
- A co z Lilly?
- Ona jest dobra. Jako jedyna sprzeciwiła się Silverowi i całej kolonii wampirów. Była po naszej stronie. Nadal jest.
- Czyli... nie masz nic do wampirów, które są dobre, prawda?
- Dokładnie. Czemu o to pytasz?
- Po prostu, chciałam wiedzieć.
- Aaa... Josh... jest twoim bratem?
- Tak.
- Na szczęście nasz przywódca odebrał mu moce i... teraz nie może nam nic zrobić. Jesteśmy bezpieczni. - Wtuliła się we mnie i patrzyła na mnie z dołu.
- Tak, na szczęście. A ty... nie przemieniasz się w wampira, tak?
- Tak. Nie obawiaj się. Nigdy nie będę taka jak on. Nigdy. - Pocałowała mnie i wstała ze mnie.
- Cieszę się, że jesteś normalna.
- ,,Normalna''?
- No wiesz. Nie przemieniasz się ani w wilka ani w wampira. Jesteś... taka bezbronna. Jestem teraz dwa razy silniejszy i nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Obiecuję. - Pocałowałem ją i założyłem buty, gdy wyszedłem z salonu.
- Już idziesz?
- Chyba muszę przygotować coś dla ciebie, prawda?
- Aa no tak. Dziękuję.
- Nie dziękuj. Jutro mi podziękujesz w inny sposób. - Mrugnąłem do niej i otworzyłem drzwi.
- Do jutra Black.
- Do jutra. Kocham cię. Zawsze będę. Pamiętaj o tym. - Uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z bloku. Szedłem w stronę domu. Nagle ktoś uderzył we mnie całym ciałem w plecy. Uderzyłem w ziemię rękami. Ktoś szybko wstał ze mnie. Wstałem powoli i strzepałem piasek z rąk.
- Ślepy jesteś!? Po co masz oczy!? - Odwróciłem się wkurzony w stronę ,,przechodnia''.

1313 słów.

Wybrana Przez Wilka 3️⃣ 🐺Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz