Idź dalej. cz. 2 ( 35 )

7 1 0
                                    

Szczekanie wilków obudziło mnie. Nadal miałem na sobie strój. Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Była godzina szósta.
- Aaah, czemu szczekacie? - Spojrzałem jednym otwartym okiem na wilki. Patrzyły się w moją stronę. Gdy się do nich odezwałem, uspokoiły się.
- Chcecie zwrócić na siebie uwagę? Eeeh... dobra, pora wstawać. Ale wcześnie. - Z trudem wstałem i rozciągnąłem się. Otworzyłem drzwi i przeszedł mnie ogromny dreszcz.
- Brrr... ale się zimno zrobiło przez noc. Ciekawe, czy w tym stroju jest jakaś funkcja ogrzewająca. - Szukałem jakichś przycisków na stroju. Nie było nic, co mogło by się przydać. - Ehhh... został mi ten ogon. - Owinąłem się nim od pasa do szyi. Było mi znacznie cieplej. - Jednak na coś się przydaje. Haha. Kurde, zapomniał bym. Dziś muszę iść z Saly do tej Cegielni. W sumie ma Reda, więc co ja się będę narzucał. - Wróciłem do bazy, wziąłem plecak wraz z książką i czarnym długopisem. Włożyłem rzeczy do plecaka. Poczułem, że coś jeszcze jest w plecaku. Wyciągnąłem bułkę z przyklejoną do woreczka karteczką:

Jakbyś zgłodniał.

Mama

- Ooo, dzięki mamo. - Wyciągnąłem bułkę, gdy zamknąłem bazę na klucz, żeby wilki jej nie wyczuły. Klucz jak zwykle włożyłem do kieszeni od stroju, a plecak założyłem na plecy. Szedłem powoli w stronę ulicy. Po około dwudziestu minutach wyszedłem z lasu. Włożyłem woreczek z bułki do plecaka i wytworzyłem czarny dym. - Najszybciej będzie przez łąki, zamiast ulicy. - Pomyślałem i wbiegłem na łąkę. Z szybkością biegłem przez łąki. Nogi zapadały mi się w śniegu, ale jak najszybciej próbowałem dobiec do domu. Po godzinie byłem już koło domu White. Nagle Kamil pomachał do mnie z baru i pokazał ręką, żebym do niego przyszedł. Wszedłem do baru i stanąłem przed szybą przymocowaną do ściany z płytkami. Stałem naprzeciw Kamila. On kręcił pizzę i po daniu na nią wszystkich składników i włożeniu jej do pieca z palącym się drewnem, nachylił się do mnie.
- Cześć Black.
- H - Hej.
- Słuchaj, nie widziałeś może gdzieś White? Zgłosiliśmy jej zaginięcie. Od tygodnia policja jej szuka i... na razie psy nie znalazły żadnego jej tropu. Nie wiesz, może, gdzie mogła pójść? Lub... gdzie lubiła najbardziej i najczęściej przebywać?
- Wiesz... lubiła chodzić na polanę tam za waszym domem lub do lasku. Nie wiem, gdzie mogła indziej pójść. - Mówiłem zestresowany.
- Dobra, dzięki za informację. Może tam coś znajdą. Może być wszędzie. Na śniegu będzie widać jakieś ślady, jeśli więcej go nie naprószy. Nie zatrzymuję cię. Dzięki.
- Spoko. Pa.
- Siema. - Uśmiechnął się. Też się do niego uśmiechnąłem i wyszedłem szybko z baru. - Dobrze, że to wymyśliłem. Pytałby mnie pewnie o szczegóły imprezy z Halloween. Oby żaden z Nocnych Wilków nie wygadał mu o wszystkim. - Pomyślałem i szedłem coraz szybciej w stronę domu. Patrzyłem w chodnik i ktoś zatrąbił, przejeżdżając koło mnie. Silver jechał w stronę miasta.
- S - Silver? - Gapiłem się na niego. On śmiał się i wystawił mi fuckera. - Pfff... debil. Co on sobie myśli? Pokonał bym go w walce, bo nigdy nie kończy mi się pył od stroju. Pobiegłem w stronę domu, wytwarzając za sobą czarny dym. Ludzie w maseczkach dziwnie na mnie patrzyli.
- Halo, halo. - Jakaś kobieta przede mną złapała mnie za ogon. - Co pan robi? Nic nie widać przez tą mgłę! Proszę ją usunąć! Ludzie wpadną pod auto i będzie miał pan poważne problemy! - Patrzyła na mnie wkurzona.
- Proszę się nie martwić, za kilka sekund zniknie. - Uśmiechnąłem się do niej. Nagle usłyszałem głośne trąbnięcie i spojrzałem za siebie. Widziałem dokładnie przez dym. Dwa auta wjechały w siebie i jedno wybuchło.
- Boże, dzwońcie na pogotowie! - Mężczyzna ledwo wyszedł z auta i próbował pomóc komuś z tyłu.
- O nie. - Przeraziłem się.
- Matko Boska, już dzwonię! - Kobieta wybrała numer, podbiegła do niego i próbowała mu pomóc.
- Ej ty! Chodź! Młody jesteś, pomożesz mi! - Zawołał mnie i machał, żebym przyszedł. Zestresowałam się i bez namysłu zacząłem biec w stronę mojego domu. - Boże, co ja zrobiłem? - Zakryłem twarz przyłbicą od kaptura i biegłem dalej, nie oglądając się za siebie. Po paru minutach byłem u siebie na podwórku.
- Koniec pyłu. - Ściągnąłem maskę i włożyłem ją do kieszeni. Wszedłem do domu i w kuchni mama rzuciła mi się na szyję.
- Black, gdzieś ty był? Nie odbierałeś telefonu, martwiłam się o ciebie.
- Wszystko w porządku mamo. Nocowałem u kumpla. Nie martw się o mnie. - Uspokoiłem ją i usiedliśmy przy stole.
- Jadłeś coś?
- Tak. Obiad u Greya i tą bułkę, którą mi dałaś.
- To dobrze. Słyszałeś o White i Tomie? Zginęli gdzieś w tym opuszczonym domu w lesie. Dobrze, że tobie nic nie jest. Najlepiej by było, gdybyś nie wychodził z domu przez kilka dni. I tak masz zdalne lekcje, a na polu zrobiło się zimno i rozchorował byś się.
- Mamo, a będę mógł chodzić... do Saly? Dawno się z nią nie widziałem.
- Dobrze. Tylko ubieraj się ciepło i wracaj przed dwudziestą drugą. Nie chcę nie spać po nocach i się martwić.
- Dzięki. - Wstałem i do domu wbiegły moje dwie młodsze siostry bliźniaczki - Sara i Kaja, które chodzą do czwartej klasy.
- Mamo! Jak wracałyśmy ze szkoły, to dwa auta się ze sobą zderzyły! Wszędzie był jakiś czarny dym i nic nie było widać, i w Sarę coś uderzyło.
- Co uderzyło? - Mama bardzo się tym przejęła i spojrzała na Sarę. - Dziecko, masz przecięte połowę policzka!
- Nie wiem co to było. - Mówiła siostra, stojąc koło mnie.
- Chodźcie, pojedziemy do szpitala w Rzeszowie. Jest najbliżej. Saro, masz maseczkę? - Pocałowała je w głowy i je tuliła.
- Tak.
- Black, zostań z Kają, dobrze?
- Dobrze. Zostanę. - Po moich słowach, mama wyszła z siostrą z domu.
- Black, też to widziałeś? - Spytała Kaja.
- Yyy... nie, tylko słyszałem, jak się zderzają. Mam nadzieję, że nikt jeszcze nie ucierpiał. - Poszedłem na górę do pokoju. Za mną pobiegła Kaja. Zapukała trzy razy. Siedziałem przy biurku i czytałem księgę o magicznych wilkach.
- Nie właź!
- Czemuuu? Nudzę się. - Słychać było, że stoi pod drzwiami.
- To się poucz. Na pewno masz jakieś zadania albo sprawdziany.
- Nie. Nauczyciele nic nie zadali.
- Ehhh... dobra, chodź. Ale niczego nie dotykaj.
- Jeeej. Dobrze. - Weszła i usiadła na moim łóżku, koło biurka.
- Drzwi. - Czytałem książkę, nie patrząc na siostrę.
- Eeeh... - Poszła niechętnie i je zamknęła. - Co czytasz? - Spojrzałem na nią. Ona patrzyła na mnie z zainteresowaniem.
- Aaa... lekturę do szkoły. Nie będzie cię to interesowało. Jest strasznie długa i... nudna.
- O wilkach!? - Wstała i patrzyła zaciekawiona na obrazki.
- Tak.
- Wy macie taką lekturę w szkole? Super!
- No. Rozumiesz co tu jest napisane? - Wskazałem palcem w losowe zdanie.
- Yyym... - Wpatrywała się w nie dłuższą chwilę. - Nie. Ktoś to pisał?
- Tak. Nawet kilka ludzi.
- Naprawdę?
- Mhm.
- Wooow. Chciało im się?
- Haha. Najwidoczniej tak. Znasz Maxa i Kate?
- Tak! To te gadające wilki?
- Jakie gadające? Racja, mówią, ale... to MAGICZNE wilki. Spójrz na okładkę. - Zamknąłem księgę i pokazałem siostrze okładkę.
- H... Hisss... toriiia alty i...
- AlFy. Przez ,,f'' czyli... takiego najważniejszego wilka.
- Aaa. AlFy i... magicznych wilków? - Spojrzała na mnie dziwnie.
- Dokładnie. Magiczne wilki, to te ,,gadające'' wilki. Mają różne moce. Niektóre mogą robić, że... ktoś może ksztusić się dymem, inne, że ludzie nic nie widzą i tak dalej. Każdy wilk ma swoją konkretną moc.
- Ale suuuper. Też chcę być magicznym wilkiem i ratować ludzi! Wiesz kto jest magicznym wilkiem?
- Nie. - Chciałem ją oddalić od podejrzeń do mnie.
- Ja wiem ktooo. Ty też wiesz. Na pewno.
- Kto?
- ...

1183 słowa.

Wybrana Przez Wilka 3️⃣ 🐺Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz