Nie próbuj. ( 37 )

3 1 0
                                    

- Hej. Słyszałem, że chciałaś się ze mną spotkać.
- Aaa! Maaax! - Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie przytulać. - Jesteś moim największym idolem! Jesteś... jesteś najlepszy! - Nadal mocno mnie tuliła i nie zamierzała puszczać.
- Dzięki. To... bardzo miłe. - Pogłaskałem ją po głowie. Odsunęła się ode mnie, patrzyła na mnie jak w obrazek z szerokim uśmiechem na ustach.
- Nie mogę w to uwierzyć! Mogę od ciebie autograf?
- Autograf? Po co? Nie jestem sławny, czy coś. Jestem zwykłym Nocnym Wilkiem. Bezużytecznym.
- Czemu się smucisz? Jesteś niesamowity! Ratujesz ludzi! Nigdy się nie poddajesz! Kate jest na pewno przeszczęśliwa, że cię ma! - Skakała z radości, a ja prawie się popłakałem.
- K - Kate... ona... n - nie ma już stroju. Nie ratuje już z - ze mną ludzi i... zapomniała o mnie. - Usiadłem na ziemi i patrzyłem bezkarnie w ziemię.
- Oj nie smuć się. Przepraszam, że o niej wspomniałam. P - Pokażesz jak używasz dymu? - Gdy o tym wspomniała, od razu przypomniał mi się wypadek sprzed kilku godzin.
- Nie! K - Komuś... może stać się krzywda. T - To... przeze mnie... zraniłaś się w policzek. Przepraszam. Nie chciałem, żeby komukolwiek stała się krzywda. Powinienem już pójść. Nic tu po mnie. - Wstałem i spojrzałem w stronę lasu.
- Nie! - Złapała mnie za rękę.
- Aaah! Uważaj. Ta ręka mnie... boli. - Przepraszam. Nie idź. Zrób chociaż... tak malutko dymu. Proszę.
- Ehhh... dobrze. - Ułożyłem w powietrzu ręce na przeciwko siebie u góry i dołu. Rozszerzyłem palce i z dolnej ręki wytworzyłem mały wir czarnego dymu, który szybko wirował po środku obu rąk.
- Wooow. - Patrzyła w dym podekscytowana.
- Chcesz go?
- Jak? Przecież... rozmyje się w powietrzu.
- Zostanie po nim czarny pył. Zawsze zostaje.
- Mogę ten pył!?
- Jasne. Patrz. - Skończyłem wytwarzać dym. Po nim został czarny pył na moich rękach.
- Masz jakieś pudełeczko?
- Już niosę. - Pobiegła szybko do domu. Usiadłem na ziemi i czekałem na nią przez chwilę. Wybiegła z domu i usiadła przede mną.
- Mam takie. - Otworzyła białe pudełeczko w kształcie serca i dała je pod moje ręce.
- Idealne. - Wsypałem pył do pudełeczka. Siostra podała mi czarny marker.
- Aaa, podpis, nie ma problemu.

Czarny Wilk - Max <3

- Ale super! Dziękuję!
- Nie ma za co Saro.
- Skąd wiesz, jak się nazywam?
- Yyy... Black mi powiedział. Dobra, muszę już niestety lecieć. Jesteś świetna. Nigdy nie pozwól, żeby złe myśli cię zniszczyły. Nie myśl o sobie negatywnie, bo to cię wykończy. - Przytuliłem ją. Po chwili odsunąłem się powoli od niej. - Naprawdę. Nie pozwól.
- Aaa... ciebie zniszczyły? - Patrzyła mi prosto w oczy.
- Nie. Ale pewnego dnia wykończą. Trzymaj się. Na razie.
- Pa Max. - Pomachaliśmy do siebie. Siostra wróciła do domu, a ja w lesie przeszedłem przemianę zwrotną. - Ehhh... JESZCZE nie. - Po około godzinie wróciłem do domu. W międzyczasie umówiłem się na polanie z Brownem, Greyem i Alexem na jutrzejszą przejażdżkę.

---

Następnego dnia po lekcjach zdalnych poszedłem na polanę z księgą w plecaku. Kumple już tam na mnie czekali.
- Siemka. - Przywitałem się z wilkami.
- Hej. - Powiedzieli w tym samym czasie.
- Jak tam ręka? Lepiej? - Spytał Brown i podszedł do mnie.
- Nic się nie zmieniło przez jedną noc.
- Daj, wyliżę ci ją. Wilcza ślina goi. - Wystawił język do mojej ręki.
- Nie! Dz - Dzięki. Sama się zagoi. Na serio. Nie trzeba mi jej lizać.
- Hmmm, Brown, chciał byś o czymś powiedzieć Blackowi? - Spytał Grey śmiejąc się pod nosem.
- O czym!? - Odsunąłem się od brązowego wilka zmieszany.
- Ooo... niczym. Nie ważne. Słuchajcie, chcecie się przejechać? Grey, będziesz prowadził, nie? - Brown od razu zmienił temat i podbiegł do wilka.
- Tak. Kto chce siedzieć...
- Ja chcę! Zaklepuję przód! - Alex wybiegł z szybkością z polany.
- Cóż, Black nie miej mu tego za złe. Powodzenia. - Powiedział ostatnie zdanie mi do ucha, przechodząc koło mnie.
- Yyy okej? - Szedłem ramię w ramię z Brownem do auta. Nie odzywał się ani słowem. Usiadłem na środku i zapiąłem pasy. Grey z Alexem rozmawiali o czymś przed autem.
- Ymmm... możesz usiąść przy oknie? - Spytał Brown i patrzył na mnie tak, jakby się mnie bał.
- Nie, tu jest mi najwygodniej. Siadaj, co ty się mnie tak boisz? Haha. - Próbowałem rozluźnić rozmowę.
- Pfff... nie boję się ciebie. Po prostu... dziwi mnie to, że jesteś z Saly.
- A z kim innym miałbym być?
- No w sumie racja. Z White nie będziesz, z wiadomych powód. - Po tych słowach od razu gotował się we mnie gniew.
- Ale... może spróbujemy od nowa? Ona była piątym kołem u wozu. - Usiadł koło mnie i macał mnie po udzie.
- Co ty kurwa robisz!? Pojebało cię!?
- N - Nie, ja tylko...
- Nie - odzywaj - się! Nie chcę myśleć, co ty miałeś w głowie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! - Otworzyłem auto. Już miałem wychodzić, lecz Brown chwycił mnie za rękę.
- Black! Ty nic nie rozumiesz. Założyłem się z nimi, że... przekonam cię znów do siebie i...
- Ty masz w ogóle swój rozum!? Weź się w ten głupi łeb pierdolnij! Tyle ci powiem! - Trzasnąłem drzwiami i podszedłem wnerwiony do chłopaków.
- Nie jadę z wami.
- Aaah, przez Browna? Wiedziałem, że nie da rady.
- Wrrr... wszyscy jesteście jacyś niedorobieni. Wolę przejść się do White. Nie wytrzymał bym, gdybym musiał z nim siedzieć ramię w ramię. Sory, ale nie jadę z wami. Już mam dość wrrr... - Wyjąłem z kieszeni maskę i założyłem ją. - Ehhh... do kiedyś. - Uśmiechnąłem się lekko do nich i pobiegłem w stronę bazy. Na szczęście nie prószył śnieg, więc było mi w miarę ciepło. Wyciągnąłem klucz od bazy i już miałem otwierać, gdy pod bazę przyjechała policja.
- Policja! Ręce do góry! - Jeden z policjantów wyszedł z auta. Podniosłem powoli ręce.
- Proszę się odwrócić. Tylko powoli! - Odwróciłem się i zobaczyłem, że mierzy do mnie z pistoletu.
- Co pan wie, o czarnym dymie!?
- O - O czym?
- Czarnym dymie! Śledziliśmy pana aż tutaj. Dowiedzieliśmy się, że to pan spowodował wypadek koło ośrodka. Potwierdza to pan?
- J - Jaaa... - Patrzyłem jak głupi w ziemię.
- Nie! To byłem ja. - Usłyszałem Browna.
- Pan? Świadek mówił, że to był chłopak w czarnym stroju. - Policjant spojrzał na Browna, który był w postaci człowieka i podszedł do mnie. - Tak, byłem w czarnym stroju, tylko pożyczyłem go dziś mu.
- Co ty robisz? - Szepnąłem do niego.
- Spokojnie. Mam plan. - Mrugnął do mnie i podszedł powoli z podniesionymi rękami do policjanta. - Słuchajcie panowie. Ja wytworzyłem ten dym. Nie miałem pojęcia, że przez niego mogę spowodować jakiś wypadek. Ja widzę przez dym, więc myślałem, że inni także mogą bez problemu wszystko zobaczyć. A właśnie. Macie pozwolenie, żeby wchodzić na prywatny teren?
- Nie, ale...
- Właśnie. Więc mogę panów pozwać, za wtargnięcie bez dokumentów na teren prywatny.
- Słuchaj no! Ten chłopak jest oskarżony o trzy przypadki zgonów! Pójdziesz z nami, w tej chwili! - Patrzył na mnie wnerwiony.
- Nie pozwolę na to! - Brown przemienił się w wilka, złapał mnie za rękę i wytworzył w ich stronę brązowy dym. Usłyszałem strzał z pistoletu. Zakryłem klatkę piersiową rękami i zamknąłem oczy.

1108 słów.

Wybrana Przez Wilka 3️⃣ 🐺Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz