6. Seria niefortunnych zdarzeń

173 14 0
                                    

Hogwart; korytarz szkolny

— Pani, profesor! - krzyczała Rita, próbując dogonić McGonagall na korytarzu- pani, profesor! - dziewczyna dobiegła do kobiety i podparła ręce na udach, oddychając ciężko.

— Nie przydało by się, panience więcej ruchu? - zapytała nauczycielka, patrząc na zdyszaną Clenon spod okrągłych oprawek.

— Pani profesor, wie pani, co się dzieje z Hannah? Od rana jej nie widziałam. Zaczynam się o nią martwić. - odparła z troską w głosie.

— Niestety jej nie widziałam. Jeżeli się nie znajdzie do jutra, daj mi znać. A teraz idź na lekcje. Pan Kettleburn nie będzie na ciebie czekał.

— Dobrze pani profesor i dziękuję. – kobieta uśmiechnęła się ciepło i odeszła w głąb korytarza.

Lekcje mijały, a Hannah nigdzie nie było. Rita coraz bardziej martwiła się o swoją najlepsza przyjaciółkę. Bała się, że dziewczyna była w niebezpieczeństwie. To, że znajdowały się w Hogwarcie wcale nie oznaczało, że nic im tu nie grozi. Wręcz przeciwnie. Coraz więcej ludzi przechodziło na stronę Voldemort'a. Trzeba było bardzo uważać komu się ufa i co się mówi, bo łatwo można było wpaść w ogromne kłopoty.


***

Hogwart; opuszczona część zamku; korytarz po ciszy nocnej

— Hannah, gdzie ty jesteś? - mówiła Rita, idąc opuszczonym, szkolnym korytarzem. W ręku trzymała różdżkę, z której świecił jasny promień, oświetlający mrok. - Proszę cię, jeżeli mnie teraz słyszysz, odezwij się - rzekła spokojnie, jednak głos jej zadrżał.

Ricie coraz szybciej biło serce. Zaczęła głośniej oddychać. Przyspieszyła kroku, aby jak najszybciej dotrzeć do pokoju wspólnego puchonów.

— Cholera, gdzie ja jestem. - zapytała, rozglądając się dokoła. Zatrzymała się i zaczęła przyglądać się korytarzowi. Na ścianach wisiały stare, skurzone obrazy. Dziewczyna chciała przyjrzeć się bliżej jednemu z nich więc zbliżyła do niego różdżkę.

— Co świecisz po oczach! My tu chcemy spać! - krzyknął obraz.

Rita odskoczyła jak oparzona, upuszczając na ziemię różdżkę. Gdy schylała się po różdżkę usłyszała huk na końcu korytarza. Odwróciła gwałtownie głowę w kierunku, z którego dobiegał hałas. Serce zabiło jej dwa razy mocniej i poczuła jak w jej żyłach buzuje adrenalina. Nic jednak nie zobaczyła, ponieważ na korytarzu panowała zupełna ciemność. Schyliła się po różdżkę i gdy miała już jej dotknąć zobaczyła czyjeś buty, które oświetlała różdżka. Clenon otworzyła szerzej oczy i zakryła usta dłonią, by nie wydać żadnego dźwięku. Jak najszybciej umiała chwyciła różdżkę i krzyknęła w stronę nieznajomej osoby :

Depulso! - zaklęcie odepchnęło nieznajomego na pięć metrów.

Zaczęła biec w przeciwnym kierunku, a w oddali usłyszała jęki bólu osoby potraktowanej zaklęciem. Mijała kolejne korytarze z zawrotną prędkością . Gdy miała już skręcać, usłyszała kolejny huk podobny do tego, jaki usłyszała, stojąc przy obrazie. Biegnąc dalej, odwróciła do tyłu głowę. Gdy upewniła się, że nic jej nie grozi, chciała się zatrzymać jednak nagle jej sylwetka z wielkim impetem na coś wpadła, a dokładniej na kogoś, powalając na ziemię. Przerażona dziewczyna wstała szybko z ziemi łapiąc za różdżkę i przygotowana do rzucenie następnego zaklęcia, skierowała ją w potencjalnych napastników.

— Wiedziałem, że jesteś agresywna, ale że aż tak. - gdy Rita usłyszała znajomy głos natychmiast opuściła różdżkę.

— Co ty tu robisz? - zapytała, zszokowana obecnością chłopaka.

— Raczej co my tu robimy.- powiedział i zaczął masować obolały kark, powoli wstając z ziemi, na której przez cały czas się znajdował.

Gdy chłopak wstał Rita dopiero wtedy zrozumiała co miał na myśli mówiąc my w swojej wypowiedzi. Na ziemi leżał również jego przyjaciel, który również został poszkodowany.

— Zresztą to samo mogę zapytać ciebie. Co ty tutaj robisz? – zapytał chłopak dosadnie akcentując słowo ,,ty".

— Wracałam do dormitorium. - odpowiedziała szybko.

— O tej porze? Tym korytarzem?- zapytał, unosząc do góry lewą brew.

— Noo... no tak - rzekła Rita, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. - A zresztą to nie twoja sprawa, Potter. - popatrzyła z wyższością na James'a, a następnie na Remus'a, który z trudem wstawał z podłogi.

— Przed czym tak uciekałaś? - odezwał się Remus patrząc pytającym wzrokiem na Ritę.

Dziewczyna chciała się odezwać, ale nagle cała trójka usłyszała głos Peter'a, który wychodził zza zakrętu :

— Chłopaki? Jesteście tam? Zapomniałem różdżki i nic nie widzę?

— Tak, jesteśmy tu - powiedział Remus z irytacja w głosie. Skierował strumień światła na Peter'a. Gdy jego twarz się oświetliła można było zobaczyć, że z nosa chłopaka ciekła krew.

— Co ci się stało w nos?! - wydusił Remus podchodząc do swojego przyjaciela.

— Co? To. - pokazał palcem na swój nos- A to nic takiego jak szedłem, to coś odepchnęło mnie z wielką siłą, na pięć metrów i uderzyłem nosem o podłogę, to nic takiego, potem to coś zaczęło strasznie szybko uciekać, tak jakby zobaczyło szczura, a przecież nim nie jestem. - skończył mówić, ale po chwili otworzył szerzej oczy i prychnął :

— Chwila, jednak jestem- zaśmiał się krótko.

James i Remus odwrócili się w kierunku Rity. Dziewczyna zaczęła drapać się po karku i wygięła usta w niezręcznym uśmiechu. W końcu powiedziała:

— No co? Nie wiedziałam, że to Peter. Szłam ciemnym korytarzem i słyszałam dziwne dźwięki, więc się wystraszyłam.

— Ten huk to był Syriusz, który próbował otworzyć tajne przejście. Wkurzył się, ponieważ żadne zaklęcie nie działało, więc zaczął rzucać czym popadnie w drzwi. Ty akurat słyszałaś jak rzucił jakąś stara zbroją, która stała na korytarzu. - rzekł Remus ze spokojem w głosie, tak jakby takie zachowanie było normalne. - A teraz, pozwól proszę, że odprowadzimy cię do dormitorium, żebyś nie narobiła już więcej kłopotów. - powiedział i złapał Ritę za ramię i zaczął ciągnąć w głąb korytarza. Za nimi szedł James z Peter'em.

— Po co ty tutaj w ogóle przyszłaś. Tu jest niebezpiecznie. - zaczął rozmowę James.

— Poszłam szukać Hannah.

— Hannah? Co ona by tutaj miała robić? - zapytał zaciekawiony Potter.

— Nie wiem. Od rana jej nie widziałam, więc chciałam sprawdzić.. - w tym momencie urwała i odwróciła się do James'a patrząc na niego oskarżycielskim wzrokiem. - A co cię nagle interesuje Hannah. Przez cały czas jej dokuczałeś, a teraz udajesz, że się o nią martwisz?!- ryknęła, mocno gestykulując. Miała już dość zachowania chłopaka.

— Nie, nie, nie. Posłuchaj mnie. Naprawdę tego żałuję i chcę ją przeprosić...

— Ta, na pewno, bo już ci uwierzę. Dobra, mam już dość tej rozmowy. Pomóżcie mi dojść do pokoju wspólnego puchonów i zostawcie mnie w spokoju. - rzekła zdenerwowana i do końca, nie odezwała się ani słowem, chociaż James z Remusem próbowali jej wytłumaczyć, że naprawdę żałują tego jak się zachowywali, a Peter jedynie im przytakiwał.

Gdy dotarli na miejsce Rita od razu weszła do pokoju wspólnego nie żegnając się z huncwotami. Miała już serdecznie dość tego dnia i chciała żeby się jak najszybciej skończył.


Pogoń Za Wilkiem •HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz