ROZDZIAL 8

529 43 11
                                    

ROZDZIAŁ 8
Jak się okazało Dustin po prostu stęsknił się za naszymi wspólnymi wyjściami do Arcade, centrum itp. Myślę jednak, że był to pretekst do rozmowy mojej i Lucasa. Dustin to osoba bardzo towarzyska i lojalna, więc kłótnie naszej paczki nie były mile widziane. To słodkie.
Chwile posiedzieliśmy w domu, a potem poszliśmy do Arcade. Chłopakom nadal nie udało się pobić mojego rekordu w Dig Dagu.

-Ha! - krzyknęłam - nie pobijecie mnie!

-Jeszcze się zdziwisz - powiedział Lucas i wrzucił do automatu 25 centówkę.

Nie poszło mu zbyt dobrze, nawet nie był blisko mojego wyniku. Zaśmiałam się. Po chwili zauważyłam, że El bacznie mi się przygląda.

-Max możemy pogadać? - zapytała i szybko dodała - na osobności?

Spojrzałam na nią. Wyglądała na przestraszoną.

-Jasne, zaraz wrócimy - rzuciłam do chłopaków, wzięłam El za rękę i wyszłyśmy na parking.

Usiadłyśmy na krawężniku. Spojrzałam na nią i zapytałam:

-Wszystko w porządku?

-Joyce wystawiła nasz dom na sprzedaż - wyszeptała i schowała twarz w dłoniach.

Wstrzymałam oddech.
Co?! El się wyprowadza? Nie, to nie może być prawda!  Przybliżyłam się do przyjaciółki i objęłam ją ramieniem.

-Gdzie zamierzacie się przenieść?

-Joyce jeszcze tego nie zdecydowała, gdzie dokładnie, ale nie będziemy mieszkać w Hawkins...

Nie wiem co powiedzieć... Będzie dobrze? Takie słowa nic praktycznie nie znaczą.

-Jakoś damy rade - próbowałam pocieszyć El – a wiesz może kiedy się wyprowadzacie?

-Nie wiem, zdecydujemy, kiedy ktoś kupi dom.

Objęłam dziewczynę jeszcze mocniej. Jeszcze nie wiemy, kiedy to się stanie. Może ktoś kupić dom za tydzień, za miesiąc, za rok... Miejmy nadzieje, że nie szybko.

****************************************************
Przez kolejny miesiąc nic się nie działo. Normalnie chodziliśmy do szkoły, a w weekendy wychodziliśmy do Arcade, na rowery i ogólnie się bawiliśmy.

4 października, idealnie 3 miesiące po bitwie w Starcourt Mall, zadzwoniła Eleven. Powiedziała, że ma ważną sprawę i żeby wszyscy przyszli do niej za pół godziny. Chyba wiem, co się dzieje.

Wstałam szybko, ubrałam jakieś luźne jeansy, zwykłą koszulkę i wybiegłam z domu. Nawet nie zdążyłam związać włosów, a nie lubiłam mieć rozpuszczonych. Nie było to zbytnio wygodne. Jechałam na desce najszybciej jak potrafiłam.

Niestety dom Willa był po drugiej stronie Hawkins, więc dotarcie tam trochę mi zajęło.

Nawet nie zapukałam do drzwi, po prostu wbiegłam do salonu. Joyce spojrzała na mnie smutna:

-Jest w swoim pokoju, kochanie.

Kiwnęłam głową i popędziłam korytarzem. Pierwsze drzwi po lewej to stary pokój Jonathana. Zatrzymałam się, ponieważ usłyszałam głos El:

-Ciekawe, kiedy przyjdzie Max.

-Co? - zapytał Mike.

-Max. moja przyjaciółka, jakbyś zapomniał, potrzebuje jej dzisiaj.

-Aha.


No i jak tu nie kochać tej dziewczyny?
A Mike co? Wiecznie niezadowolony.

Pociągnęłam za klamkę i weszłam do pokoju.


-Już jestem - powiedziałam.


El wstała i mnie przytuliła, a Mike przewrócił oczami.


-Jaki do cholery masz problem? - zapytałam.


Boże znowu to. Najpierw mówię a potem myślę. Gratulacje Max. Możesz być z siebie dumna.


-Słucham? - zapytała El.


-Twój chłopak ma do mnie jakiś problem. Odkąd go poznałam ma jakiś uraz wobec mnie.


-Tak - powiedział chłopak - mam.


Chciałam powiedzieć mu co myślę. Chciałam wykrzyczeć całą złość. Chciałam walnąć go w twarz. Chciałam, żeby sobie poszedł.


Ale nic z tego nie powiedziałam.


Dlaczego? Dla Eleven, była bardzo zestresowana wszystkim co się dzieje. Nie potrzebuje naszej kłótni.


-Super - rzuciłam krótko - i tak mam to w dupie.


Usiadłam na łóżku. Zobaczyłam, że wszyscy się na mnie gapią, ale w sumie mam to gdzieś. Najważniejsza jest teraz El.

Chwile później z kuchni usłyszeliśmy głos Joyce:

-Lucas i Dustin już przyszli - krzyknęła.

*************************************************
Jak się okazało, miałam rację. Chodziło o przeprowadzkę. Joyce udało się sprzedać dom i kupić jeden daleko od Hawkins. W Californii. Naszły mnie wspomnienia, miłe wspomnienia dzieciństwa, ale nie był to czas na rozczulanie się nas sobą. Było minęło i nigdy nie wróci.

Cały dzień sprzątaliśmy, śmialiśmy się, śpiewaliśmy i pakowaliśmy rzeczy do kartonowych pudeł. Około godziny 16.00, gdy okazało się, że wszystko jest już spakowane, przyszedł czas na pożegnanie. Nie lubiłam rozstawać się z ludźmi, których kocham. W moim życiu pożegnałam tatę, dom, przyjaciela, cudne życie. Gdy już oswoiłam się w Hawkins, moja najlepsza przyjaciółka się wyprowadza. Czy życie nie chce abym była szczęśliwa? Bardzo możliwe.

Staliśmy wszyscy na podwórku przez domem Byersów. Wszyscy płakali. Wszyscy, bez wyjątku. Gdy trzymałam El w swoich ramionach, zdjęłam gumkę z mojej ręki i związałam nią włosy przyjaciółki.

-Nie zapomnij o mnie, dobrze? - zapytałam szeptem.

-Jak bym mogła?

-Będę tęsknić...

Przytuliłam się jeszcze mocniej do El. Starałam się zapamiętać dziewczynę jak najlepiej. Jej różany zapach włosów, czekoladowe oczy i niesamowicie zaraźliwy uśmiech.

-Dzieci, już czas - powiedziała Joyce.

Przytulona do ręki Lucasa patrzyłam jak moi przyjaciele odjeżdżają. Gdy zniknęli mi z oczu, wsiadłam na rower i pojechałam w stronę domu.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, co mnie czeka w najbliższej przyszłości...


________________________________
Heja heja
Jeszcze się z Wami nie witałam. Wiem, że opowiadanie nie jest dobre, ale kocham Elmax i nie mogę znieść myśli o czekaniu kolejnych wielu miesięcy na sezon 4.
Chciałam tylko podziękować osobom, które to czytają (jeśli ktokolwiek to czyta).
Bye!!!



ELMAX: Gdzie byłaś gdy Cię potrzebowałam? - Max MayfieldWhere stories live. Discover now