ROZDZIAL 2

671 36 1
                                    

Ze snu obudził mnie dzwonek telefonu. Podeszłam do salonu, wzięłam telefon do ręki i powiedziałam:

- Tak, słucham

- Cześć Max - w słuchawce usłyszałam delikatny głos El. Słychać było, że ćwiczy angielski. Jest naprawdę niezła, mimo, że przez całe dzieciństwo była zamknięta w 4 ścianach laboratorium.

- Hej, co tam? Jak się trzymasz?

- No właśnie po to dzwonie, jak tam u ciebie?

powiedzieć prawdę czy...

- U mnie? Dobrze, dobrze...

- Nie kłam, Max, wiem, kiedy kłamiesz. Brakuje ci Billy'ego prawda?

- Uhm, nie jest to dziwne?

- Że co? Że brakuje Ci twojego brata? Nie, to nie jest dziwne.

- Ale był dla was okropny, próbował nas zabić...

- Ale był Twoim bratem, Max.

- Przepraszam... Dobra nie ważne, a co tam u ciebie?

- No wiesz, pani Byers bardzo miło mnie przyjęła, dostałam nowy pokój, po Jonathanie, bo ten wyjechał do college'u.

- O to super, już go urządziłaś?

- Nie, jeszcze nie, teraz przenosimy moje rzeczy z domku Hoppera do nas...

- No to ci potem pomogę, a jak się trzymasz?

- Wiesz to dziwnie zabrzmi, ale... mam wrażenie, że Hop nie odszedł, jakby czuje go. Próbowałam go odszukać, zobaczyć co robi i gdzie jest i...

O mój boże, czyżby Hopper przeżył, wow! Nigdy nie byłam blisko z szeryfem, ale to byłaby wielka ulga, miasto bez niego pogrążyło się w chaosie - nie ma szefa policji, burmistrza, a centrum handlowe zostało doszczętnie zniszczone.

- i nie widziałam go, ale widziałam góry pokryte śniegiem - dokończyła dziewczyna.

- Wow to cudownie, może tam jest, widziałaś coś charakterystycznego?

- Tory kolejowe, ale jeśli to oznacza, że Hop gdzieś tam jest, to ma niemałe kłopoty.

Kurde, Eleven miała racje, nie jest dobrze. Myśl, że Hopper może żyć sprawiła, że byłam podekscytowana, przez co troche zapomniałam o bólu.

- A tak odbiegając od tematu - zaczęłam - nie ma moich rodziców, wpadłaby dziś może?

- Dziś nie mogę, idę do Mike'a.

- Na całą noc?

- Tak, mogę odwołać, jeśli mnie potrzebujesz...

TAK!!! Chciałam krzyknąć, że nawet nie wie jak bardzo jej potrzebuję, ale jest z Mikiem szczęśliwa, nie wybaczyłabym sobie, gdybym odebrała jej tę radość.

- Nie, nie trzeba. Wróciliście do siebie?

- Tak jakoś wyszło.

Dlaczego poczułam się zdradzona i zazdrosna? Nie powinnam, powinnam cieszyć się szczęściem przyjaciółki.

- To super, naprawdę się cieszę, El.

- Dobra, Max, pogadamy później, Mike już przyszedł.

- Okay, baw się dobrze - powiedziałam, ale przyjaciółka już się rozłączyła.

Wróciłam do pokoju i położyłam się do łóżka.
Czy ta zazdrość i ból wywołany wiadomością, że El znów jest z Mikiem coś oznacza? Lubię Eleven, ale nie wiem jak... czy jako przyjaciółkę, czy może kogo więcej?

Hopper może żyć! Jeśli on tak, to może Billy... Nie, Billy nie, przecież widziałam jego ciało... a może?
Pytania te pozostawiałam bez odpowiedzi i zasnęłam.

ELMAX: Gdzie byłaś gdy Cię potrzebowałam? - Max MayfieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz