Walc z niespodzianką czyli początek problemów - część 4

185 10 7
                                    

Wreszcie po kilku minutach spaceru korytarzami i schodami McCartney stanął przed drzwiami.

- Oto moja komnata skarbów – powiedział otwierając je na oścież i zapalając światło.

Oczom dziewczyny ukazało się pomieszczenie w którym pod każdą ścianą znajdowała się kupa kartonów i innych pudeł wypchanych po brzegi. Tylko na środku pokoju znajdowało się trochę wolnej przestrzeni akurat tyle aby można było wygodnie usiąść na dwóch starych krzesłach. Wiedziała, że Paul ma lekkiego hopla na zbieraniu wszystkiego co związane z jego przeszłością ale nie spodziewała się, że może mieć tego aż tyle. Nie czekając ani chwili dłużej zabrali się do roboty. Cały czas kichając od kurzu, który zebrał się na pudłach zaczęli od segregacji sposobem wymyślonym przez McCartneya. Wings na prawo Beatlesi na lewo. Kiedy półki były już w większości puste zabrali się za przeglądanie zawartości worków i kartonów. Paul bardzo często zamyślał się nad tym co znalazł albo zaczynał opowiadać historie związaną z danym przedmiotem. Amy siedziała wsłuchując się w jego opowieści, niektóre znała bardzo dobrze inne słyszała po raz pierwszy. Paul opowiadał z takim przejęciem i szczegółami, że gdy zamykała oczy potrafiła sobie wyobrazić każdy szczegół tej historii.

- No co ty tak siedzisz? Już się zmęczyłaś – zapytał kończąc kolejną opowieść.

- Nie, po prostu... znalazłam coś – odparła machając jakąś pożółkłą kartką – Chyba dokument rozwiązujący kontrakt Beatlesów.

Uśmiech McCartneya w jednej chwili zniknął z jego twarzy. Spojrzał na kartkę którą trzymała Amy tak jakby był to jakiś dokument rozpoczynający trzecią wojnę światową.

- Mogę zobaczyć... - jeden rzut oka na kartkę wystarczył aby wiedział, że jest to dokładnie to o czym mówił Amy - tyle wspomnień i jaki był tego koniec...

- Paul... wszystko zawsze ma swój koniec – dziewczyna próbowała go pocieszyć go, nie mogła patrzeć jak zaczyna się smucić bo wtedy i jej robiło się smutno – nie myśl o tych przykrych rzeczach. Lepiej myśleć o tych pozytywnych.

- A co ja niby mam takiego pozytywnego co? Dwa zespoły, oba skończyły się klapą, A potem John, Linda, George...

- Ej no co ty. Teraz masz kolejny świetny zespól, kochające dzieci, miliony fanów na całym świecie i można tak dużowymieniać...

- Może i masz rację. Dobra zabierajmy się już do porządków bo czas nas goni – odparł Macca odkładając papier do właściwej teczki.

Odzyskawszy humor zaczął rozglądać się co jeszcze zostało do zrobienia. Został im ostatni karton który stał na najwyższej półce. McCartney zaczął rozglądać się za drabiną aby po niego wejść. Jak zna złość nigdzie w pomieszczeniu jej nie było. Oczywiście mógł rozwiązać ten problem w nieco inny sposób, nie bardzo wiedział tylko czy będzie mu wolno.

- No chyba że... ale nie nie będziemy się wygłupiać – powiedział poniekąd do siebie.

- Masz jakiś pomysł to wal śmiało – odparła dziewczyna przyglądając się mu z zaciekawieniem

Paul zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu co sprawiło, że poczuła dziwny ale przyjemny dreszcz na plecach.

- No tak trochę głupio mi cię prosić... ale jeśli mogę zapytać nie ważysz dużo nie?

- No nie a co – dziewczyna domyślała się już co chodzi po jego głowie.

- No bo tak sobie pomyślałem może mógłbym cie tam podnieść ale jeśli nie to spoko, nie było

pytania.

Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Miałaby pozwolić żeby Paul ją podniósł. Nie była pewna czy jej serce wytrzyma takie emocje ale w środku aż cała skakała z radości. Musiała jednak zachowywać się tak aby nie było po niej widać, że ta propozycja ucieszyła ją tak bardzo.

Nierealne uczucieWhere stories live. Discover now