Rozdział 6 - Pierwsza randka

92 7 12
                                    

—PANSY!

Kroki zadudniły prosto do pokoju wspólnego Ślizgonów.

—Co — przybiegła Pansy by ujrzeć wściekłego Draco gapiącego na ubrania, wybrane przez nią specjalnie na randkę z Potterem.

—Do cholery, nie ma mowy żebym to na siebie włożył!— Draco spoglądał na dwa komplety ubrań rozłożonych na brzegu łóżka. Po jednej stronie leżał elegancki garnitur wykonany z najlepszego jedwabiu.— Potter jest... On jest barbarzyńcą! A to jest mój najlepszy garnitur! Myślisz, że ja chcę mu tym zaimponować? 

—Więc spróbuj czegoś innego.— Pansy wywróciła oczami uświadamiając sobie, że to wcale nie był nagły wypadek. Po drugiej stronie leżał t-shirt i para potarganych jeansów.

—Skąd to w ogóle wzięłaś?— zakrztusił się Draco. Miał też czelność skwitować ubrania jako zbyt niechlujne.

—Chciałam mieć coś od czego można zacząć- ucięła Pansy.

—Żeby zacząć? Potter pomyśli, że jestem jakimś mugolem i że brakuje mi klasy i jeszcze że...

—Dlaczego przejmujesz się tym co pomyśli? To fałszywa randka.

—To nie o Pottera się martwię, tylko o moją reputację. Chcę móc reprezentować się z klasą. I dla ścisłości, za złamany knut nie obchodzi mnie co on o mnie myśli.

Pansy wskazała na drugi zestaw. Draco tylko wpatrywał się w niego z kpiącym wyrazem twarzy.

—Naprawdę myślisz że założenie najdroższej rzeczy jaką posiadam zaimponuje Potterowi? Jesteś chora? Poczuje się okropnie! To wieśniak, a ja jestem dziedzicem! Wiesz, że jeżeli mój ojciec się o tym dowie to mnie zamorduje.- przy końcówce zdania załamał mu się głos.

—Oh proszę, nie dowie się.— oparła biodro o framugę przy drzwiach. Pansy kontynuowała wpatrywanie się w niego jak na kretyna. Draco poczuł niekomfortowy uścisk w żołądku a Draco nie lubił czuć się niekomfortowo. Ostatecznie zdenerwowało go to i pękł.

—Co – warknął. Pansy wywróciła po raz kolejny oczami i parsknęła zanim nie zaczęła w końcu chichotać.

—Za dużo nad tym myślisz. Zacznij myśleć jak dziewczyna.– powiedziała prosto.

Draco spojrzał na nią jakby była chora na głowę.

—Czy to nie sprawi że będzie jeszcze gorzej?

—Dziewczyny są genialne, absolutnie nie. Co byś zrobił gdybyś miał dwa komplety ubrań: jeden zbyt ekstrawagancki, a drugi zbyt niedbały a potrzebowałbyś połączyć to w codzienny strój?

Wpatrywał się w nią do momentu gdy jego twarz trochę pojaśniała. Świadomość że miała plan była dla niego uspokajająca. Gdy znów nie usłyszała odpowiedzi, odpowiedziała.

—Nie jesteś czarodziejem? Myśl, na brodę Merlina.

—Pansy, ja nie randkuję. Ja nigdy nie randkowałem!– żachnął po czym nastała chwila ciszy którą dziewczyna odebrała jako: "jestem głupi, proszę wyjaśnij mi to".

—Połącz je w jedno!

—Wspaniale... Pansy jak to zrobimy bez zrujnowania obu? Nie zamierzam zniszczyć moich najlepszych ubrań dla tego bezczelnego Pottera o bęcwałowatej twarzy.

—Oh przestań pleść bzdury.– podeszła do łóżka i zaczęła mamrotać słowa których nie rozpoznał. Nie minęło parę sekund a dwa okropne komplety zamieniły się w jeden klasyczny outfit.

Górna część była zielona, materiałowa koszula z długimi rękawami i mankietami przy końcach. Draco sądził nawet że jest nieco szykowna na tę okazję, czyli taka jaka powinna być. Lepsza niż t-shirt to na pewno. Spodnie były w kolorze głębokiej szarości, które wyglądały bardzo elegancko lecz nieformalnie co naprawdę współgrało z resztą.

It was all just a game (Drarry tłum.)Where stories live. Discover now