Icarus

6 1 0
                                    

~~ Teraz już wiem, byłem jak Ikar. Zakochany w Słońcu ~~ 


̶K̶o̶c̶h̶a̶n̶a̶ Droga Luizo,

Po co człowiekowi miłość?

Po co mi miłość?

Same z tym przecież problemy. Po mojej głowie kołacze się mnóstwo myśli, trywialnych i arcyważnych, chaotycznych i uporządkowanych, myśli dziwnych, skrajnych, niepotrzebnych i potrzebnych zarazem. Główną z tych myśli jesteś ty, Luizo, a wraz z tobą miłość, którą mnie obdarowałaś.

Nie zrozum mnie źle. Ja się po prostu nie prosiłem o to wszystko, a nim spostrzegłem, co się dzieje, było za późno, o wiele za późno. Niekomfortowo jest mi o tym pisać, zupełnie jakbym kierował te słowa do kogoś innego, obcego i ten ktoś miał to przeczytać i mnie wyśmiać. Czuję się w ten niedogodny sposób, choć wiem, że wrzucę ten list do kominka i będę patrzył, jak płonie. Kolejne kawałki śnieżnobiałego papieru oderwą się od całości, rogi zagną się i zgniją w płomieniach, sczernieją, a potem zmieszają z popiołem. Wiesz, zawsze lubiłem patrzeć na ten proces. W jakiś sposób mnie uspokaja, fascynuje. Wszystko trwa zaledwie parę sekund; kartka przecież szybko zajmuje się ogniem, ten ją pochłania jak nienasycony olbrzym, a potem zostawia tylko resztki. Przyznaj, jest w tej gwałtowności coś zajmującego.

Nasze uczucia też były gwałtowne, Luizo, zupełnie jak ten ogień, który trawi papier.

Pamiętasz? Było ciepło — właściwie tylko to pozwala mi określić, kiedy naprawdę się w tobie zakochałem. Było ciepło, nieznośnie ciepło. Siedzieliśmy razem na kładce, którą zbudował twój ojciec, moczyliśmy nogi w przejmująco niebieskiej wodzie. O nasze kostki ocierały się podwodne rośliny, łaskotały nas w palce. Słońce znajdowało się wysoko na przezroczystym niebie, ani jednej chmurki. Nosiłaś słomiany kapelusz — ten, który kupiłem ci parę dni wcześniej na skromnym rynku — i białą, letnią sukienkę, która falowała, gdy zawiał wiatr. Siedziałem obok ciebie, prawie trzymałem cię za rękę, i myślałem o tym pięknym, ciepłym dniu.

Był piękny, bo właśnie wtedy pomyślałem, że chcę spędzić z tobą resztę życia, siedzieć na takiej kładce i patrzeć, jak nasze dzieci kąpią się w ̶s̶k̶r̶z̶ą̶c̶e̶j̶ mieniącej słonecznymi iskrami wodzie. Mógłbym wtedy bezkarnie zawiesić na tobie oko, przysunąć cię do siebie i wyszeptać czule: kochanie, ślicznie dzisiaj wyglądasz.

Ale tak naprawdę całe to nasze nieszczęście zaczęło się tydzień później, kiedy pocałowałaś mnie w namiocie. Serce szybciej zabiło, niemalże wypadło mi z piersi. Czułem się tak, jakbym mógł latać, wznieść się wysoko ponad chmury i nigdy nie opaść, szybować w szafirowych przestworzach wieczornego nieba. Nawet nie wiesz, jaki byłem wtedy szczęśliwy.

A może wiesz...?

Przepraszam, Luizo, że tak bardzo przeciągam. Przecież zadałem ci pytanie, a teraz cię zagaduję. Minęło przecież już trochę czasu, prawdopodobnie nie chcesz mnie słuchać tak długo. Wybacz.

O czym to ja...? Ach, już pamiętam. Po co mi miłość.

Piszę do ciebie, aby właściwie jakoś sobie pomóc. W pewnym momencie wszystko zaczęło się tak dziwnie sypać i wydaje mi się, że tego nie zauważyłaś. A może widziałaś, ale nie chciałaś nic z tym zrobić? Nie zdziwiłbym się, to by do ciebie pasowało. Nie bądź na mnie zła, po prostu z czasem zacząłem dostrzegać, że nasza relacja nie była zdrowa. Trzeba to w końcu powiedzieć na głos, cierpieliśmy, oboje tak ̶b̶a̶r̶d̶z̶o̶ straszliwie cierpieliśmy, lecz wciąż trwaliśmy przy sobie i raniliśmy się coraz bardziej i bardziej. I teraz siedzę w salonie — tam, gdzie czytałaś mi „Małego Księcia" — i próbuję przelać swoje nieuporządkowane jeszcze myśli na papier. Próbuję zapomnieć, przypominając sobie. Wiem, dziwaczne, nie musisz mi mówić.

̶D̶z̶i̶ę̶k̶i̶ ̶t̶o̶b̶i̶e̶ Przez ciebie czuję, że miłość to zło, które mnie spotkało.

Byłem tobą tak zafascynowany, że nie zauważałem, że niszczeję. Poświęcałem ci czas, zabierając go sobie, choć był mi piekielnie potrzebny. Pomagałem ci, mimo że sam potrzebowałem pomocy, trzymałem cię w ramionach, nie mogąc utrzymać się na nogach. Wszystko to wtedy wydawało mi się takie dobre. Myślałem, że robię dobrze. Kochałem cię, nie miałem w głowie konsekwencji. Oddawałem siebie, kawałek po kawałku, centymetr po centymetrze, bo tak cholernie cię uwielbiałem.

Teraz wiem, że popełniałem błąd.

Luizo, to nie jest twoja wina. To nigdy nie była twoja wina. To ja ignorowałem wszystkie te sygnały — że zajęłaś zbyt dużo mojego życia (pozwoliłem ci na to), że spędzałem każdą chwilę na przypominaniu sobie twojej twarzy (pozwoliłem na to), że zamiast dać sobie moment na odpoczynek, oddawałem tę energię tobie (pozwalałem) i w końcu że pragnąłem twojej bliskości, nawet gdy mnie ona wyniszczała (chciałem tego).

Czułem się... doprawdy, czułem się dziwacznie. Cudacznie.

Patrzę na siebie z przeszłości i śmieję się w głos. Jak mogłem tego nie zauważać? Jak mogłem nie zaradzić w porę i nie zatrzymać się w tym krytycznym momencie? Gdyby nie to, że z przepracowania prawie wylądowałem w szpitalu, prawdopodobnie nigdy nie zdałbym sobie sprawy, jak bardzo było to dla mnie wyniszczające.

Znów, nie zrozum mnie źle.

Po prostu nie widziałem, że robię sobie krzywdę, przebywając z tobą. Byłaś jak Słońce, które ciągnęło Ikara, topiło jego skrzydła, topiło jego całego, a ten lgnął do swojej kochanki wciąż i wciąż. Ten szpital wszystko zmienił. Zrozumiałem, że droga, którą wspólnie obraliśmy, była dla nas zła. Nie mogłem dać ci siebie, bo wtedy po kawalątku topniałem i spadałem, a ty nie mogłaś zagarnąć mnie do swojego ciepłego, pachnącego liliami ciała, bo wiedziałaś, że nie byłem w stanie się tobie oprzeć.

Tacy już jesteśmy. Nie zmienimy tego.

Luizo, piszę ten list, aby zamknąć pewien rozdział w moim życiu, i kieruję go do ciebie, choć wiem, że nigdy go nie przeczytasz. Czuję spokój, który leczy moje rany i przyśpiesza gojenie. ̶J̶e̶s̶t̶e̶m̶ ̶p̶e̶w̶n̶y̶ Wydaje mi się, że tak będzie lepiej. I że w ogóle jakoś nam się obojgu życie ułoży. Teraz dni mijają mi szybciej, czas płynie jak ten strumyk, a ja siedzę na kładce i ze spokojem przyglądam się temu, co było. Myślę o tym, co jeszcze podaruje mi życie i cieszę się tym, co mam. A teraz... teraz mam spokój, Luizo. Jest piękny, cichy i ciepły, ciepły jak dzień, w którym się w tobie zakochałem.

Właściwie... dziękuję, że otworzyłaś mi oczy. Nareszcie wiem, że następnym razem powinienem uważać. Zrobię notatki, przykleję je w różnych miejscach. „Nie zarywaj nocek, aby pomóc z projektem". „Nie spędzaj z nią każdego weekendu, zrób sobie parę dni tylko dla siebie". „Skup się czasem na tym, co dla ciebie ważne". „Odpocznij". „Nie musisz zawsze być na jej zawołanie".

„Pozostaw siebie dla siebie".

Du hast das Ende der veröffentlichten Teile erreicht.

⏰ Letzte Aktualisierung: Dec 30, 2020 ⏰

Füge diese Geschichte zu deiner Bibliothek hinzu, um über neue Kapitel informiert zu werden!

a sip of tea |one-shots|Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt