91. OPISÓWKA, Pans, (Bla), [Mil/Bla], Ast, (Terr), [Herm/Terr], [Teo/Terr], Plot

952 63 223
                                    

• • •

20:19
Terr's POV

Chociaż nigdy nie zwracałem uwagi na wnętrza, a jakieś odjechane wystroje nie robiły na mnie większego wrażenia, to sam musiałem przyznać, że wielka sala wyglądała naprawdę magicznie. Hermiona bardzo się postarała i aż bolało mnie serduszko, że nie mogło jej tu z nami być. Nie zasługiwała na to, co ją spotkało. Byłem pewny, że z Nottem będzie szczęśliwa jak nigdy, a tu taki klops. Czułem się lepiej, gdy miałem świadomość, że się uśmiecha, że ma chęci do życia i że ma kogoś, kto po prostu przy niej jest. Po naszym rozstaniu wiedziałem, że prędzej czy później Teo nie wytrzyma, bo jak taka dziewczyna jak ona się w tobie zakochuje, w pewnym momencie po prostu nie da się inaczej, a teraz kiedy w końcu frajer wziął sprawy w swoje ręce, to jakaś szmata musiała pokrzyżować mu plany. Gdzie tu jest jakakolwiek sprawiedliwość? Nott, mój biedaczek, nigdy nie miał szczęścia do kobiet.

- Pij kurwa, bo Snape nie patrzy, a nie znów udajesz, że myślisz - mruknął Adrian, podając mi pod stołem kieliszek. - No uważaj, bo wylewasz, ty pizdo - syknął, kiedy przez przypadek trąciłem dłoń, w której go trzymał.

- Nie sap, gadzie - zażartowałem, na co jego ptaszyna zmierzyła mnie wzrokiem. Przyjęło się to, nie powiem. Sposób w jaki się do siebie zwracali był słodki aż do porzygu, a ja zwyczajnie nie mogłem tego nie wykorzystać.

- Jak w takim tempie będziemy spożywali alkohol, to nie skończy się to dla nas zbyt dobrze - szepnęła Mili, szczypiąc mnie w ramię.

- Wyluzuj, skarbie - zaśmiałem się, po czym szybko opróżniłem naczynie. - Twoje zdrówko - szepnąłem, by zaraz pocałować ją w te słodkie, malinowe usteczka.

Nasz związek rozkwitał i mogłem śmiało przyznać, że jestem kurewsko szczęśliwy, a to wszystko tylko dzięki niej. Było nawet lepiej niż wcześniej. Starała się, bym na nowo jej zaufał. Dużo rozmawialiśmy i to był chyba nasz złoty środek. Z drugiej strony jednak mogliśmy przeleżeć cały wieczór, nie zamieniając ze sobą słowa, po prostu ciesząc się swoją bliskością i to też było piękne. Już planowałem, co zrobimy po zakończeniu szkoły. Czy wynajmiemy razem mieszkanie gdzieś w centrum Londynu, czy może jakiś mały domek na przedmieściach? Czy kupimy sobie kota, a może zaadaptujemy jakiegoś psa ze schroniska? Adrian często studził mój entuzjazm, ale nie umiałem inaczej. Planowaliśmy założyć wspólny biznes, ale na to potrzeba czasu. Mieliśmy już nawet nazwę. Adrian Higgs & Terrence Pucey. To był mój ziomek. Najchętniej zamieszkałbym też z nim, bo po tylu latach w jednym dormitorium, nie wyobrażam sobie, żeby mogło go przy mnie nie być, ale na tym niestety polega dorosłe życie. Pewnie skończy się to na tym, że zamieszkamy na tej samej dzielni albo będziemy dzielić to samo podwórko.

- Jesteście przesłodcy - skomentowała Trace, kiedy Mili przejechała mi kciukiem po ustach. Wiadoma sprawa, słonko.

- A ty? Jak się trzymasz? - zapytała moja kobieta ze skruszoną miną. Z racji tego, że była jej przyjaciółką, nie umiała w pełni cieszyć się balem, wiedząc że jej związek się posypał. W pełni to rozumiałem.

- Właśnie - warknęła ruda, przesuwając dzbanek z wodą, by lepiej widzieć Davis, po czym położyła łokcie na stole. - Co odwalił Cormac? Mów, jak na spowiedzi. Mam mu jebnąć? - zapytała z chęcią mordu w oczach. Cała Weasley. Niczego innego się po niej nie spodziewałem. Blaise z dumą w oczach pogłaskał ją po głowie.

INSTAGRAM STORIES - HOGWARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz