Rozdział 35

9K 229 20
                                    

Kolejna runda w innym sklepie odzieżowym. No po prostu świetnie. Nie to, że ja nie lubię zakupów, bo je kocham, ale jak Lily zaciągnie mnie do jakiegoś sklepu to potrafi spędzić tam z dwie godziny. Najpierw obejrzenie dokoła rzecz, potem przymierzenie, następnie spytanie się jak wygląda, zastanowienie się nad kupnem, a na końcu płacenie. Za każdym razem powtarzałam jej, że we wszystkim będzie ładnie wyglądała, ale ta jak zwykle nie słuchała mnie i twierdziła, że jest gruba. Była szczupłą, niską i piękną blondynką. Czasami narzekała na swój wygląd co ja nie mogłam znieść. Może dlatego tak brzydziła się siebie bo nie miała swojej drugiej połówki. Głosik w mojej głowie dał mi trochę do myślenia. A jakbym tak jej znalazła idealnego kandydata na chłopaka,to może przestała by się tak zamartwiać swoim wyglądem i zaczęła myśleć racjonalnie. Ale to głupi pomysł. Jeszcze Christopher mi powie, żebym się nie wtrącała w jej sprawy. Jest dorosła i sama sobie poradzi. Nie rozumie on tego, że ona jest dla mnie jak siostra, a każdy z rodzeństwa sobie pomaga czego nie mogę powiedzieć tego o nim. Znając jego ból do rodziny zabił by ich przy pierwszej okazji. Nie tak po prostu mówi, że tylko na to czeka. Westchnęłam kiedy zobaczyłam ile ubrań ze sobą do przymierzalni zabrała Lily. Ja także poszukałam kilka rzeczy dla siebie i weszłam do przymierzalni obok niej.

- I jak się układa pani Carson? - przewróciłam oczami słysząc jej piskliwy głos i zdjęłam z siebie biały T-shirt z końmi we wzory.

- Dobrze, a jak ma być? - chwyciłam do ręki czarny podkoszulek który znalazłam.

- No jak to? Nie było żadnej przemocy?

-Mogłabyś ciszej mówić? - szepnęłam. - Nikt nie musi wiedzieć tego oprócz nas. - obejrzałam się dookoła w lustrze i stwierdziłam, że będzie mi pasował i nadawał się na gorące dni. W Polsce było cieplej niż w Nowym Jorku.

- Rozumiem, że to twój mąż i go kochasz. Ale nie chciałabyś się już uwolnić od tego życia?

- O jakim ty życiu mówisz? - zmarszczyłam brwi.

- No o damskim bokserze. - usłyszałam jej szept. Założyłam na siebie białą koronkową sukienkę, która sięgała mi do kolan.

- Nie jest nim, po prostu miał trudne dzieciństwo.

-  Proszę cię Saro. Jak możesz tak o nim mówić, wiem że ci trudno bo cię czymś tam szantażuje. - przerwała swoją wypowiedź, żeby przenieść swoje cztery litery do mojej przymierzalni. - Ale jesteś silną kobietą i dasz sobie radę.

- Jak wyglądam? - zapytałam żeby odwrócić jej uwagę od mojego męża.

-Wyglądasz przepięknie.- uśmiechnęła się ciepło. - Dobrze, że ten buc tego nie widzi. Już by się na ciebie rzucił. - zaśmiałam się wyobrażając sobie głodny i wędrujący wzrok  mojego męża po moim ciele. - Albo co gorsza wyprowadziłby cię stąd siłą, żeby inni faceci się nie oglądali.

- Rozumiem, że go nie lubisz.

- Nie powinnaś mi się dziwić po tym jak widziałaś, że był gotowy mnie zastrzelić w moim własnym domu. Dobrze, że wtedy rodziców nie było bo nie wiem jakby się to skończyło. - powiedziała trochę głośniej przez co kilka kobiet zwróciło na nas uwagę.

- Zastrzeliłby nas wszystkich. - wykrzywiłam usta w grymas.

- Albo zabił mnie i moich rodziców, a ciebie oszczędził dlatego, że jesteś jego żoną.- założyła ręce na piersi i obdarzyła mnie ostrzegawczym wzrokiem.

- Lub wszyscy przeżyliby, a twoi rodzice zadzwonili na policje. - wymusiłam na swojej twarzy przepraszający uśmiech i wróciłam wzrokiem na lustro, gdzie było moje odbicie.

Tajemnice Christophera ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz