3 - Konkrety

800 64 28
                                    

       Pełnia w całej swojej krasie zastała Kallisto i Severusa na polanie tuż przy jeziorze. W powietrzu można było wyczuć intensywne ruchy magii, a zioła emanowały niespotykaną w czasie innych faz księżyca poświatą. Mistrz Eliksirów nie śmiał prosić Rowle o zgodę na zebranie kilku roślin, nawet podczas tej szczególnej dla magicznego świata nocy. Zdawało się to absolutnie nie na miejscu. Zamiast tego usiadł obok kobiety, delektując oczy niezwykłym widokiem.

– Mało jest w roku takich nocy – szepnęła Kallisto, opatulając się dokładniej surdutem mężczyzny. – Można poczuć magię w powietrzu, odetchnąć nią, oswoić ją. – Wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń, aby Severus mógł zobaczyć, co zamierzała zrobić. – Mało kto praktykuje te czary tu, w Anglii. Wielka szkoda, są przepiękne.

Opuszki palców kobiety okryła delikatna, lśniąca poświata, przypominająca nieco jedwab utkany ze złotawej mgły. Severus mógł poczuć moc, która niespodziewanie się przy nich poruszyła. Stróżki wirującej magii stopniowo stawały się widoczne, wirując wokół ich dwójki niczym wartki strumień ciepłego światła. Mężczyzna zauważył, jak Kallisto wykonuje delikatny, kolisty ruch nadgarstkiem, a lśniące wstęgi pojedynczo zaczynają układać się nad jej dłonią. Początkowo przypominały Severusowi zwykły ognik, który stopniowo z napływem magii stawał się coraz większy, ale wtedy Mistrz Eliksirów poczuł miękkie palce Kallisto na swojej ręce. Nawet nie zauważył, kiedy przeniosła swoje wolne ramie, aby go dotknąć. Dopiero wtedy ujrzał w kuli utkanej z magii stokrotkę, która niespodziewanie obumarła, a złote, wirujące nad dłonią kobiety wstęgi, zmieniły barwę na brudny granat. W mgnieniu oka całe zjawisko wokół nich zniknęło, a Rowle sucho zakaszlała. Przez myśli Severusa zaczęło przebijać się tylko jedno słowo: „Lili", głuche wołanie z otchłani pamięci.

– Co to było? – zapytał ostro, przenosząc badawcze spojrzenie na twarz siedzącej obok kobiety.

– Zwykła, naturalna magia – odpowiedziała mu, jednak widział, że myślami była zupełnie gdzie indziej. – Przepraszam, że trwało to tak krótko, ale swego czasu straciłam większość zdolności w tej dziedzinie. – Niemal nieświadomie sięgnęła po leżącą obok nogi Severusa butelkę z whisky i po odkręceniu jej, pociągnęła solidnego łyka.

– Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. – Snape gwałtownie podniósł się na nogi, stając przed nią. – To nie jest możliwe. Czego użyłaś? Musiałaś jednak wziąć ze sobą różdżkę! – Zaczął się gorączkować.

Dopiero teraz Kallisto spojrzała n aniego z pełną świadomością. Wzruszyła ramionami i upiła jeszcze trochę alkoholu.

– Może rzeczywiście nie powinnam ci tego pokazywać – mruknęła bardziej do siebie niż do niego. Również wstała z powalonego konaru, nadal lekko drżąc. – Wybacz, moja nostalgia dała o sobie znowu znać. – Poprawiła na ramionach surdut mężczyzny i ruszyła w drogę powrotną. – Chodź, czas wracać, Lucjusz będzie się martwił.

       Snape był tak bardzo zaaferowany i zdenerwowany wszystkim, co zobaczył na polanie, że nawet nie zauważył, jak kobieta w ciągu drogi systematycznie upijała pozostały w butelce alkohol. Przemierzyli już nieco ponad połowę dystansu dzielącego ich od dworu, kiedy Rowle się zachwiała, a Severus dopiero zauważył, że coś było nie tak. Coraz częściej zaczął rzucać w jej stronę badawcze spojrzenia, jednak trzymała fason mimo alkoholu krążącego w jej żyłach.

       W milczeniu dotarli do dworu, który powoli pustoszał. Większość gości opuściła już Malfoy Manor, a pozostali bawili się w swoich małych grupach porozrzucanych po salonie. Severus otworzył drzwi przed Kallisto, która z ponownie budzącym się w niej entuzjazmem weszła do środka. Niemal bezgłośnie przeszli do głównego holu, gdzie Lucjusz z Narcyzą właśnie pożegnali kolejną parę. Kobieta minęła gości, nawet nie zwracając na nich uwagi i z szerokim uśmiechem podeszła do Narcyzy.

𝐍𝐀𝐉𝐋𝐄𝐏𝐒𝐙𝐘 𝐒𝐔𝐑𝐃𝐔𝐓 | ʜᴀʀʀʏ ᴘᴏᴛᴛᴇʀ ғғWhere stories live. Discover now