19 - Edynburg

410 26 80
                                    


      Pocałowała go. Na oczach całej obecnej u Zabiniego arystokracji i polityków. A przede wszystkim pod ciężkim spojrzeniem Lucjusza. Teraz już żadne pokrętne tłumaczenia, ani starania nie usprawiedliwiłyby ich wspólnej obecności na balu. Kallisto uczyniła ich relację absolutnie jednoznaczną dla reszty magów.

      Nim zdążył się otrząsnąć, odsunęła się od niego, rozdzielając ich usta i złapała go za łokieć, zmierzając w stronę wyjścia. Przy okazji chwyciła niepostrzeżenie jedną z butelek drogiego alkoholu, spośród leżących do tej pory na przygotowanych do tego stolikach i wypadła na korytarz.

– Co ty wyprawiasz? – syknął Snape, łapiąc Kallisto za przegub ręki i przyciągnął kobietę w swoją stronę.

– Wychodzimy. Wystarczy na dziś – powiedziała poważnie, a jej oczy nadal lśniły gniewnie.

– Nie mam nic przeciwko. – Zacisnął szczękę. – Byłabyś jednak łaskawa wyjaśnić mi, co właściwie stało się przed chwilą? Z Lucjuszem i później? – zapytał z irytacją.

– Sytuacja wymagała pewnego sprecyzowania. – Rowle wzruszyła ramionami. – Będziesz tu tak stał? Czy możemy już iść? – Uniosła wyczekująco brwi.

Severus puścił jej ramię, posyłając w stronę kobiety jeszcze jedno, ostrzegawcze spojrzenie i ruszył w stronę wyjścia. Moment później odbierał już od skrzata domowego ich peleryny, które narzucili na ramiona i opuścili dwór.

Kallisto szła szybko, nadal mocno wzburzona, nie oglądając się za siebie. Odkręciła butelkę koniaku i pociągnęła z niej spory łyk. Przystanęła dopiero za wielką, kutą bramą, gdzie kończyło się pole antyaportacyjne. Spojrzała na Severusa, który do tej pory kroczył obok niej bez słowa.

– Tak jak mówiłam, tu kończy się nasza niepisana współpraca – rzuciła stanowczo, choć odwróciła wzrok od jego obojętnej twarzy, zbyt przejęta wszystkim, co właśnie się działo. – Teraz możesz zrobić, co chcesz.

Severus prychnął i pokręcił głową.

– A jakie mam możliwości? – zapytał szorstko, intensywnie przyglądając się twarzy Rowle.

Kallisto wydawała się wyjątkowo spięta. Unikała jego spojrzenia, zaciskając mocno dłoń na szklanej butelce. Jej policzek, prawdopodobnie z nerwów, delikatnie drgnął.

– Możesz wrócić do siebie. Albo możemy udać się do mnie. – Wreszcie spojrzała mu w oczy, co mimo napiętej atmosfery, sprawiło mu swego rodzaju satysfakcję. – Wątpię, żebyś miał jeszcze ochotę na jakieś bardziej ekstrawaganckie pomysły.

– Masz rację – mruknął spokojnie, splatając dłonie za plecami. – Choć wątpię również, abym był w najbliższym czasie mile widzianym gościem w Malfoy Manor.

Kącik ust Kallisto delikatnie drgnął ku górze.

– Też nie zamierzam wracać do Malfoy'ów – rzuciła lekko, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Snape uniósł jedną brew, zaintrygowany. Był szczerze ciekaw, czym jeszcze Rowle zaskoczy go tego wieczoru.

– Co masz na myśli? – zapytał.

– Przekonasz się, jeśli dotrzymasz mi towarzystwa. – Kobieta uśmiechnęła się figlarnie, robiąc mały krok w jego stronę.

– Niech ci będzie – westchnął ciężko, choć kącik jego ust nieco drgnął w górę.

– Masz. – Kallisto wcisnęła mu w ręce butelkę z alkoholem. – Uważaj – ostrzegła i wyciągnęła różdżkę.

Chwyciła pod ramię Mistrza Eliksirów, a ułamek sekundy później oboje poczuli znajome szarpnięcie i usłyszeli trzask zaklęcia.

𝐍𝐀𝐉𝐋𝐄𝐏𝐒𝐙𝐘 𝐒𝐔𝐑𝐃𝐔𝐓 | ʜᴀʀʀʏ ᴘᴏᴛᴛᴇʀ ғғWhere stories live. Discover now