15 - Ministerstwo

476 40 52
                                    


       Chwilę po tym, jak Kallisto zniknęła w sypialni, Severus zabrała ze swoich obszernych zbiorów kilka najważniejszych woluminów i udał się do swojej pracowni. Uważnie przestudiował fragmenty dotyczące kwiatu paproci i dopiero wziął się za odpowiednie spreparowanie ściętej tego wieczoru rośliny, aby nie straciła ona swoich niezwykłych właściwości. Dopiero po niemal dwóch godzinach pracy wrócił do salonu i z kubkiem herbaty rozsiadł się na kanapie z lekturą dotyczącą eliksirów, które w swoim składzie zawierały kwiat paproci.

Zdziwił się, kiedy po niecałych piętnastu minutach z jego sypialni wyłoniła się Kallisto, owinięta szczelnie kołdrą. Wydawała się zaspana, nieco osłabiona i absolutnie bezbronna. Nic nie mówiła. Po prostu usiadła obok niego, podciągnęła pod siebie kolana i objęła go w pasie ręką, układając głowę na jego ramieniu i lepiej opatuliła się nakryciem.

– Co tu robisz? – zapytał cicho, niemal szeptem, odkładając na moment książkę.

– Nie mogłam zasnąć – mruknęła nieco zachrypniętym głosem, nawet nie otwierając oczu i ziewnęła.

Severus z pewną dozą niezręczności, chociaż bardzo delikatnie, wysunął rękę i objął nią ramiona kobiety. Albo przynajmniej tak sądził, bo puchowa kołdra skutecznie utrudniała mu zidentyfikowanie części ciała brunetki. Cicho odchrząknął.

– Mówiłaś, że mi nie ufasz. – Spojrzał przed siebie, wbijając wzrok w ścianę, przypominając sobie minione wydarzenia tego wieczoru.

Kallisto jedynie cicho westchnęła i uniosła twarz, leniwie otwierając oczy. Podbródek wsparła na jego obojczyku, chwilę przyglądając się Mistrzowi Eliksirów nieco zamroczona.

– Czemu teraz o tym myślisz? – szepnęła, a jej ciepły oddech załaskotał go w szyję.

Snape przełknął ślinę, nie odrywając wzroku od przeciwległej, kamiennej ściany.

– Spójrz na siebie – mruknął wreszcie.

– Severusie – westchnęła przeciągle Rowle – też powiedziałeś, że mi nie ufasz. A później zaprowadziłeś mnie do swoich komnat i zaoferowałeś sypialnię.

Spojrzenie ciemnych tęczówek wreszcie spoczęło na twarzy Kallisto, która jedynie uśmiechnęła się z satysfakcją, chociaż nadal zdawała się nieco nieobecna.

– To o niczym nie świadczy – stwierdził, ponownie uciekając gdzieś wzrokiem i myślami.

– Według mnie jest wręcz przeciwnie. – Ponownie opuściła głowę, kładąc skroń na jego barku i objęła go mocniej, tym samym bardziej się do niego przysuwając. – Czyny, a nie słowa, Severusie. – Ponownie ziewnęła i zamknęła oczy, czując się zbyt znużona na tę rozmowę.

– Równie dobrze mogłem to zrobić, bo jeszcze jesteś mi potrzebna – wytknął jej z pewną głęboką goryczą wybrzmiewającą w jego głosie.

– A zrobiłeś to właśnie z tego powodu? – zapytała ze stoickim spokojem. Nawet nie drgnęła, co absolutnie skonfundowało mężczyznę.

Severus milczał dłuższą chwilę i ostatecznie nie odpowiedział.

– Zgaduję, że nie. – Wreszcie odezwała się Kallisto. – Inaczej nie podsuwałbyś mi nawet tej myśli. I pewnie byłbyś dla mnie milszy na co dzień. – Prychnęła cicho śmiechem.

– Śpij już, chyba wolę cię w twoim dziennym, bądź co bądź, mniej irytującym wydaniu – warknął, chociaż jeden kącik jego ust nieco drgnął w górę.

Rowle tylko westchnęła.

– Nie zadręczaj się tak wszystkim, co mówią ludzie. Inaczej będzie ci się źle żyło. – Ponownie ziewnęła i nawet Severus mógł poczuć, jak powoli rozluźniały się jej mięśnie.

𝐍𝐀𝐉𝐋𝐄𝐏𝐒𝐙𝐘 𝐒𝐔𝐑𝐃𝐔𝐓 | ʜᴀʀʀʏ ᴘᴏᴛᴛᴇʀ ғғWhere stories live. Discover now