Chapter XXI

1.2K 63 0
                                    

*****

     Jeszcze za nim otworzyłam oczy wiedziałam, że leżę w swoim łóżku w Mullingar. Niechętnie uchyliłam jedno oko, a następnie drugie. Miałam rację - jestem w Irlandii. 

     Chwyciłam leżący na komodzie obok telefon sprawdzając godzinę. Odruchową wykręciłam numer do Ingrid, kiedy... przypomniało mi się to co zrobiła. Szybko się rozłączyłam modląc się w duchu, aby dziewczyna nie zauważyła mojego połączenia. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Już nie.

     Z głośnym jęknięciem zsunęłam się z łóżka i rozprostowałam kości, w między czasie podchodząc do szafy. Nie miałam na dzisiaj żadnych planów, ale znając życie Niall już coś wykombinował i jak zwykle będę musiała się do niego dostosować. Po kilku minutach beznamiętnego wpatrywania się w szafę wybrałam beżowo-białą bluzkę z długim rękawem, szarawe rurki, beżowy komin i czarne Conversy. Włosy rozczesałam i spięłam w luźnego warkocza.

     Wychodząc z pokoju, do moich uszu dobiegł radosny śmiech chłopaków. Przewróciłam oczami schodząc po schodach. Zachowują się jak małe dzieci... Nawet gorzej.

     Kuchnia na moje szczęście była pusta. Żaden z tych debili nie postanowił zadomowić się w tym pomieszczeniu tylko jednogłośnie zajęli salon. Cicho nucąc pod nosem jakąś piosenkę, otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mały kubeczek jogurtu. Jak ja kocham śniadanie!

- To wszystko?- usłyszałam za sobą głos. Drgnęłam przestraszona, a kubeczek wyślizgnął mi się z dłoni, lądując na ziemi z całą jego zawartością. Jęknęłam zrezygnowana, odwracając się w kierunku chłopaka.

- Zayn...- mruknęłam biorąc do ręki papier i kucając- Przez ciebie zmarnowałam swoje śniadanie...

- To miało być twoje śniadanie?- uniósł wysoko brwi z zaskoczeniu, kręcąc głową.- Pozwól, że coś ci przyrządzę. Kobieto, śniadanie to najważniejszy posiłek dnia!- zawołał łapiąc z półki chleb. Przewróciłam zrezygnowana oczami, opadając na wolne miejsce przy stole. Nie miałam najmniejszej ochoty, aby się z nim kłócić... Ciekawe, co Pan Jedz Śniadanie mi przyrządzi... Mam nadzieję, że będzie to w miarę jadalne...

- Mogłeś mnie obudzić.- odezwałam się w końcu. Wiem, że Zayn zaniósł mnie do mojego pokoju, kiedy zasnęłam podczas podróży. To było... hmm miłe z jego strony, ale nie zmienia to faktu, że mogłam sama dojść do pokoju. Kaleką nie jestem.

- Daj spokój. Nie warzysz tony, abym musiał cię budzić, a poza tym sen był ci potrzebny- wzruszył ramionami.

-Co tam u Pierre?- rzuciłam wpatrując się w widoki za oknem. Miałam ochotę popływać dziś w basenie, ale niestety... pogoda nie dopisała.- Czy ona czasami nie jest teraz w trasie?

- Tak, jest...- westchnął zalewając herbatę. Co jak co, ale zapachy są nieziemskie. Co on tam zrobił?- Kazała cię pozdrowić i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia. - mrugnął do mnie kładąc na stole talerz z tostami i herbatę. Czy on nie za bardzo mnie rozpieszcza?

-Dziękuję...-mruknęłam wgryzając się w pierwszą kanapkę.- Chyba muszę przeprosić Danielle. Wiesz... narobiłam jej ogromnego stracha...

     Wiem, że dziewczyna Liam'a, chciała powiedzieć mi o Niall'u, ale jej to uniemożliwiłam. Sama wysunęłam błędne wnioski i nic z tego dobrego nie wyszło. Napędziłam jej tylko niezłego stracha. Nie zasłużyła na to.

- Daj spokój, Dan nie jest na ciebie zła.- zaśmiał się Malik.- Rozumie cię, więc wie jak mogłaś się wtedy poczuć. Jak zjesz, przyjdź do salonu, jedziemy do szkoły.- powiedział opuszczając pomieszczenie. Zmarszczyłam brwi. Po cholerę mamy jechać do szkoły? Lekcje i tak się już dawno zaczęły.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz