Chapter V

1.5K 73 1
                                    

*Alison P.O.V.*

     Nagły huk zbudził mnie z mojego lekkiego i czujnego snu. Gwałtownie podniosłam się, co skutkowało sturlaniem z miękkiego i ciepłego łóżka. Po kilku sekundach bezczynnego leżenia i zbierania myśli,  z westchnięciem oparłam rękę na szafce nocnej i naparłam na nią. Bez porządnej kawy z samego rana, nie myślę, więc całkowicie zapomniałam o tym, że szafka  nie wytrzyma mojego ciężaru. Jednak... było już za późno. Komoda przechyliła się, uderzając mnie w nogę i przygniatając przy okazji stopę. 

        - KURWA MAĆ! - wydarłam się na cały dom mając głęboko w dupie to, że pobudzę resztę domowników. O ile już nie są na nogach, co innego mogło mnie zbudzić, jak nie piątka idiotów?! Powoli odsunęłam szafkę i rozmasowałam bolącą stopę. Na moje szczęście nie było tam nic ciężkiego.- Nie ma to jak piękny początek dnia - warknęłam do siebie powoli kuśtykając do walizek. Otworzyłam jedną z nich i wyciągłam czerwone rurki i białą koszulkę z krótkim rękawkiem w niebieskie paski. Chwyciłam jeszcze białe conversy i skierowałam się do łazienki. Jednym szybkim ruchem rozczesałam włosy, zaplatając je w luźnego warkocza. Usta musnęłam pomadką i spojrzałam na siebie w lustrze.
     Makijażu dzisiaj wyjątkowo postanowiłam nie nakładać, skoro czeka mnie kilku godzinna podróż samolotem. Swoją drogą, dlaczego tak szybko pogodziłam się z myślą, że muszę opuścić Londyn? Co ten Horan ze mną wczoraj zrobił?!

     Kolejny huk dobiegający z dołu, zmusił mnie do wyjścia na korytarz. Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni, gdzie... stał mój brat z patelnią w ręce. Zmrużyłam oczy, gdy dostrzegłam na niej żółtą maź oraz kilka potłuczonych talerzy. Kątem oka zauważyłam jak Hazza wymyka się z pomieszczenia. Czy to czasami nie jest ulubiona zastawa mamy?

        - Co ty odpierdalasz Horan?- warknęłam w kierunku blondyna, który pokręcił tylko głową. Ach... Wiem co to oznacza. Zaraz się komuś oberwie...!

       -STYLES!!!- jego wrzask potrafi obudzić umarłego.- COŚ TY KUŹWA NAROBIŁ? MIAŁEŚ TYLKO POSTAWIĆ TALERZE NA STOLE!!!

     Zaśmiałam się pod nosem. Jeżeli zdenerwujesz Horanka z samego rana... masz przejebane. Nie chciałabym być teraz w skórze Hazzy... ani teraz, ani nigdy w życiu.

     Wściekły wzrok brata skierował się w moją stronę, na co wywróciłam oczami. Mnie tym nie przestraszysz kolego!
      Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej jogurt. Chwyciłam czystą łyżeczkę z szuflady i już miałam wyjść z pomieszczenia, kiedy zatrzymał mnie głos Niall'a:

        - To wszystko?- Zapytał zdziwiony. Kiedy mu ta złość tak szybko przeszła? Jeszcze chwilę temu, był gotowy zabić na miejscu Harry'ego- To jest twoje całe śniadanie?- wskazał na jogurt,wymachując patelnią. Tak, jeszcze wyżej! Za chwilę będziesz zbierał jej zawartość ze ścian!

     Zmarszczyłam brwi, patrząc na trzymaną przeze mnie rzecz. Według mnie, to było aż za dużo.

        -Taaak- powiedziałam - Macie przerąbane. To była ulubiona zastawa mamy- mruknęłam wskazując na porozbijane talerze. Szybko wyszłam z kuchni i usiadłam na kanapie w salonie. Chwyciłam pilot i jednym guzikiem włączyłam telewizor. 

     Wiadomości... czyli nuda, sport... znowu nuda, kulinaria...  nuda do kwadratu... znowu wiadomości... aż zabrakło mi słów, aby je określić. W końcu zniesmaczona tym, że nic ciekawego o tej porze nie leci, zostawiłam na wiadomościach. Staczasz się, Alison. Od kiedy oglądasz wiadomości?

        - Księżniczka już wstała?- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Malik'a stojącego w 

progu. Jednym ramieniem opierał się o framugę i uważnie mnie obserwował. Czy przez jeden dzień nie może sobie odpuścić? Nie jestem jakimś drogocennym okazem w muzeum, którego trzeba pilnować dzień i noc.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz