Chapter VI

1.4K 75 0
                                    

*Alison P.O.V.*


     Z głośnym westchnięciem opadłam na fotel pasażerski w prywatnym samolocie One Direction. Tak, ten denny zespół posiadał własny samolot! I to nie byle jaki, tylko odrzutowiec. Oczywiście, po co mamy latać zwykłymi liniami lotniczymi, narażać się na ciekawskie spojrzenia, skoro można wsiąść w własny odrzutowiec i po kilku godzinach przyjemnego lotu być na miejscu?! Czujecie ten sarkazm?

     Podczas podróży busem na lotnisko, nie odezwałam się do nikogo. Unikałam wzroku Zayn'a, a z Niallem nie miałam ochoty gadać. Na samym początku próbował za wszelką cenę, wyciągnąć ode mnie, dlaczego wyszłam rano z domu, ale udawałam, że go nie słyszę. W końcu nie chcąc, obić mu jego buźki, za co na pewno dostałabym od jego fanek, wyciągnęłam słuchawki i pogrążyłam się w muzyce.

     Na lotnisku- całe szczęście - nie było tych Direcoś, dzięki czemu mogliśmy niezauważalnie przejść przez odprawę, a potem specjalnym bocznym wyjściem do samolotu. Widok maszyny, trochę mnie zdziwił i przeraził. Od zawsze bałam się latać samolotem, jakoś zawsze znosiłam podróże do Irlandii i z powrotem, ale to... to było coś innego. Teraz mam przy sobie pięcioro debili spod ciemnej gwiazdy.

     Gdy miałam wsiąść na pokład, zawahałam się, ale szybko się opamiętałam. To tylko głupi lot samolotem! myślałam siadając. Od razu zamknęłam oczy nie chcąc patrzeć na tych przygłupów. Znając życie zaraz coś odwalą... 

     Czułam jak ktoś siada obok mnie, ale mimo to nie otworzyłam oczu. Po perfumach poznałam, że był to Lou. Ten zapach... poznałabym wszędzie. Był nieziemski, aż chciało się podejść bliżej, aby poczuć go mocniej...STOP! Lou ma dziewczynę, opamiętaj się! Co mi dziś odpierdoliło?!


      Samolot po kilku minutach zaczął kołować. Mocno zacisnęłam palce na oparciu fotela i powoli odliczałam do dziesięciu, aby uspokoić swój oddech. Zawsze to pomagało i nie wpadałam w panikę... Starty i lądowania były, są i będą dla mnie najgorsze. 

     Gdy znajdowaliśmy się w powietrzu mogłam w końcu się rozluźnić. Oparłam głowę o nagłówek za mną i wsłuchałam się w rytm muzyki lecącej z słuchawek. Może istnieje szansa, że zasnę?

     Gdy powoli zasypiałam, obudził mnie sygnał przychodzącej wiadomości. Niechętnie otworzyłam oczy i chwyciłam telefon. Louis. Czy temu idiocie się nudzi?

,,Nie ładnie... paski są moje, zapomniałaś? Powiedzmy, że tym razem pozwolę bezczelnie skopiować mój styl, ale to pominiemy :P''

 


     Prychnęłam pod nosem. Jeżeli ten kretyn uważa, że będę się go pytać o pozwolenie o to jak mogę się ubrać, to grupo się pomylił. Spojrzałam na fotel obok mnie... który był pusty. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się wokół siebie. Po chwili znalazłam swoją zgubę. Siedział z chłopakami i najwyraźniej grali w gry planszowe. Pokręciłam głową i ponownie zamknęłam oczy, chcąc w końcu zasnąć. Po kilku sekundach ponownie usłyszałam dźwięk sygnalizującą nową wiadomość.

,,Pffff.... Foch, jak możesz mnie ignorować? Zdajesz sobie sprawę z tego ile dziewczyn chciałoby być teraz na TWOIM miejscu? Siedzieć w samolocie 1D i pisać wiadomości z najprzystojniejszym facetem na świecie i dostać od niego pozwolenie na noszenie pasków... Oj zapędziłaś się księżniczko!''

 

      No nie... Szlag, Tomlinson!

Spierdalaj, Tomlinson! Obudziłeś mnie! Zapłacisz mi za to!

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz