Chapter XV

1.3K 65 0
                                    

~*~ 

   Powoli normowałam swój oddech całkowicie ignorując zawroty głowy. Powolnym krokiem kierowałam się w stronę chłopaków, mając nadzieję, że będę mogła choć na chwilę odpocząć... Pobieranie krwi nie jest zbyt ciekawym doświadczeniem, szczególnie jeżeli robi się to na szybko.

     Do szpitala pobiegłam natychmiast po przekazaniu mi wiadomości przez Ingrid. Plułam sobie w brodę, że wyrzuciłam brata i chłopaków z domu, gdybym przytrzymała ich kilka minut dłużej, te dziewczyny nie naskoczyłyby na nich i nie zraniłyby Nialla, a on nie wylądowałby w szpitalu... To kurwa wszystko moja pieprzona wina!

     Wokół szpitala zgromadziło się kilkaset fanów, którzy płakali, krzyczeli i pocieszali się nawzajem. Ochrona próbowała to wszystko załagodzić, ale było ich za mało. W końcu jeden z nich wyciągnął krótkofalówkę i mruknął coś do niej. Po dziesięciu minutach pod budynek przyjechał zastęp policji, którzy za wszelką cenę chcieli uspokoić rozszalały tłum. Przyglądałam się temu w milczeniu, stojąc w tyle i starając się nie rzucać za bardzo w oczy.

     Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Wejść normalnie do budynku, znaleźć chłopaków, dowiedzieć się co się dzieje z Niallem? A co jeżeli oni... mnie nienawidzą? Przecież to przeze mnie przylecieli z powrotem do Londynu... To przeze mnie Niall znalazł się w tamtym parku... To przeze mnie leży teraz w szpitalu i walczy o każdy oddech. Wszystko co robiłam odbijało się na nim i na jego karierze. Powinnam zniknąć z ich życia raz na zawsze, pozwolić zapomnieć... Tak będzie najlepiej.

     Zamknęłam oczy, oddychając głęboko. Ja i blondyn mamy tą samą grupę krwi, więc jeżeli mogę zrobić coś, za nim całkowicie odejdę z ich życia to właśnie to: Uratuję mojego starszego, głupiego, durnowatego i wiecznie głodnego braciszka.

     Z determinacją zaczęłam przepychać się przez tłum, co chwilę słysząc pod swoim adresem jakieś niewyraźne pomruki i przekleństwa. Przebiegłam pod wyciągniętym ramieniem policjanta, wbiegając w odsłonięty od fanów teren. Odwróciłam głowę patrząc na biegnącego w moją stronę policjanta z wściekłą miną. Pewnie sądził, że jestem jedną z tych rozszalałych fanek, które zrobią wszystko, aby dostać się do swojego idola. Uniosłam jedną brew zerkając na stojącego najbliżej ochroniarza. Skierował się w moją stronę i odgrodził ramieniem od obcego mężczyzny, który próbował chwycić mnie za rękę i wepchnąć z powrotem w tłum. Syknął mu coś na ucho, a ja wbiegłam do budynku.

     Wiedziałam na którym oddziale leży blondyn. Już nieraz bywałam w tym miejscu, znałam go jak własną kieszeń. Skinęłam głową kobiecie siedzącej na recepcji, która uśmiechnęła się do mnie blado. Wiedziała po co tu jestem. Ona jako jedyna, oprócz oczywiście Ingrid i ''rodziców'' wiedziała, że jestem z Niall'em spokrewniona.

- Sala 348!- Zawoła za mną, podnosząc do ucha telefon.- Przykro mi, nie możemy udzielać żadnych informacji na temat naszych pacjentów.- Powiedziała poprawiając nerwowo włosy. Wbiegłam do windy, naciskając na numerek szósty. Odliczałam sekundy do wyjścia z przeklętej maszyny, a gdy drzwi otworzyły się z cichym sykiem, wybiegłam z nich i popędziłam w stronę sali, gdzie leżał teraz Horan.

     Już z daleka widziałam siedzących przed nią chłopaków. Mieli poszarpane ubrania, drobne zadrapania, a w przypadku Harry'ego zabandażowaną rękę. Stanęłam w sporej odległości od nich, uważnie się przypatrując. Obok Zayn'a siedziała wysoka, szczupła blondynka, która płakała wtulając się w jego pierś. Zmrużyłam oczy rozpoznając w niej Pierre, wokalistkę Little Mix. Liam obejmował Danielle, powoli gładząc jej plecy i szepcząc jakieś uspokajające słówka na ucho. Harry wpatrywał się w swoje buty, trzymając rękę na kolanie Kendall i delikatnie je gładząc, jakby bojąc się, że zrobi coś, co może spowodować, że ona również tutaj wyląduje. Louis obejmował płaczącą Barbarę, która wpatrywała się w kogoś za szybą. Wiedziałam, że to tam musi leżeć Niall.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz