Chapter XLIII

1K 70 2
                                    

     Moje palce kolejny raz zanurzyły się w miękkie włosy Louisa, mierzwiąc je i układając w różnych kierunkach. Zaśmiałam się cicho, kiedy jeden z kosmyków nie opadł, a jedynie ułożył się na czole chłopka, w bliżej nieokreślonym kształcie. Uniosłam dłoń, delikatnie go odgarniając, nie chcąc, aby coś przeszkodziło szatynowi w kontynuowaniu jego głębokiego snu.

     Westchnęłam czując na swoim brzuchu ciężar głowy BooBeara i jego krótkie oddechy. Gdyby nie to, że bałam się go obudzić, już dawno zastąpiłam swoje ciało poduszką i robiła w kuchni śniadanie, plując sobie w brodę za wczorajszy, nocny pocałunek.

     Nie miałam bladego pojęcia na jakim etapie jesteśmy z Louisem. Nie rozmawialiśmy wczoraj o... tym incydencie. Po prostu... po dość długim pocałunku, oderwaliśmy się od siebie, pocałował mnie w czoło i ułożył na swojej piersi, szepcząc, że nie pozwoli mnie już nikomu skrzywdzić.

     Wierzyłam mu. To własnie jego obdarzyłam pełnym zaufaniem po... zdarzeniu które miało miejsce pod szkołą, zaufałam mu szybciej niż własnemu bratu. Oczywiście nadal na każdy męski dotyk wzdrygałam się, a moje ciało przechodziły dreszcze, jednak starałam się nad tym zapanować. Przecież nikt z One Direction mnie nie skrzywdzi, chłopcy nie pozwolą, aby cokolwiek mi się stało. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że minie sporo czasu, zanim będę w stanie normalnie funkcjonować, ale mam nadzieję, że z pomocą Nialla i Louisa uda mi się przez to przejść.

     Jęknęłam, kiedy wielka dłoń chłopaka, powędrowała pod moje plecy, przyciskając mnie mocniej do swojego ciała. Ponownie odgarnęłam z czoła brązowe kosmyki włosów, lekko za nie ciągnąc, aż z ust Lou wyrwało się ciche mruknięcie.

     Zadowolona z uzyskanego efektu, powtórzyłam gest, uważnie obserwując wybudzającego się ze snu Tomlinsona. Po kilku sekundach zacisnął mocniej oczy, a po chwili uchylił je ukazując swoje piękne i zaspane, niebieskie tęczówki.

        - Ali...- westchnął ponownie zamykając oczy i mocniej wtulając się w mój brzuch. Zaśmiałam się, kiedy poczułam delikatne łaskotki, jednak nadal nie przestawałam ciągnąc chłopaka za włosy.- Skarbie, nawet nie masz pojęcia jakie to przyjemne uczucie...- wymruczał uśmiechając się.

        - Ciągnięcie cię za włosy czy budzenie się na moim brzuchu?- uniosłam brew, zanurzając dłoń w gęstej czuprynie.

        - I jedno i drugie. - usłyszałam. Chwilę później uniósł się na rękach i zbliżył do mojej twarzy- Dzień dobry, mam nadzieję, że panienka się wyspała? - zapytał całując mnie za uchem. Jęknęłam w odpowiedzi, co wyraźnie usatysfakcjonowało szatyna. - Biorę to jako odpowiedź twierdzącą.

     Jeżeli wcześniej miałam wątpliwości co do tego, że nasz nocny pocałunek był zwyczajnym przypadkiem, chłopak skutecznie je rozwiał, ponownie wpijając się w moje usta. Zarzuciłam na jego szyje swoje dłonie, przez co pocałunek pogłębił się.

        - A panu jak się spało?- wyspałam, kiedy powoli oderwaliśmy się od siebie. Widzieć zaspanego Louisa, z nieułożonymi włosami, w samych bokserkach... to było coś co chciałam oglądać do końca swojego życia.

        - Dobrze, ale poranek był o wiele lepszy - poruszył brwiami, na co wybuchłam śmiechem. - Nie zgodzi się pani ze mną?- zmrużył oczy, robiąc z ust smutną minkę, która jeszcze bardzkiej mnie rozbawiła. Przecząco pokręciłam głową, ciekawa do czego to doprowadzi.- Osz ty...- zawołał odsuwając się i wstając z łóżka - Foch - rzucił unosząc wysoko głowę i powoli kierując się w stronę wyjścia z pokoju.

     Długo nie myślałam, kiedy zsunęłam się z łóżka i szybko podbiegłam, ostatecznie wskakując  na plecy Louisa. Szatyn jedynie się zaśmiał, chwytając moje uda i wychodząc z pokoju. 

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz