Rozdział Siódmy : Nasz Los Jest W Naszych Gwiezdnych Znakach?

557 47 9
                                    

-Beau... Beau.-Szeptałam i potrząsałam nim, żeby go obudzić. 

-Ugh, co?-Odpowiedział, śpiąco.

-Dzień dobry, tobie też.-Mruknęłam.

-Izzie i ja musimy iść teraz do pracy.-Poinformowałam go. 

-Chcesz podwózkę?-Mówi, przecierając oczy.

-Nie dziękuje, mamy zamiar zaczerpnąć świeżego powietrza.-Powiedziałam mu, a on odwrócił się i ponownie zasnął. Izzie i ja wyszłyśmy i poszłyśmy do pracy. 

-Pospiesz się!-Jęknęłam na nią, kiedy ona szła bardzo powoli, a jej głowa była skierowana do jakiegoś czasopisma.

-Co ty czytasz?-Zapytałam. 

-Znaki gwiazd.*-Odpowiedziała.

-Jesteś poważna, chyba nie wierzysz w te gówna? Żadne z tego nie jest prawdą.-Powiedziałam jej. 

-Właściwie, kilka razy mi się przytrafiło.-Pokazała mi język. 

-Dobrze, więc co one mówią?-Zapytałam.

-Moja mówi, że powinnam zmienić swoje zainteresowania muzyczne w coś, w co ma sens w moim życiu, aby pokazać, że mam nad tym kontrolę.-Czytała mi na głos.

-W zasadzie zmienię swój dzwonek w telefonie z Justin'a Bieber'a "One Less Lonely Girl", na "Boyfriend".-Uśmiechnęła się, stukając coś na swoim telefonie. Przewróciłam oczami na nią, czego nie zauważyła, to znaczy jest jedną z moich najlepszych przyjaciółek ale sekretnie ją teraz oceniam, nie przez wybór jej otworu, ale w jej wiarę do tych rzeczy.

-A co moje mówią?-Zapytałam, próbując pokazać zainteresowanie.

-Pozwól, że zobaczę... Wodnik... twoje uczucie jest na krawędzi, które może być zmniejszone przez złe Feng Shui, musisz unikać mebli postawionych na lewą stronę, jest to przypływ negatywnej energi, która może doprowadzić do zniszczeń lub śmierci.-Izzie przeczytała mi.

-Wow, dopilnuję tego, żebym zapamiętała.-Powiedziałam sarkastycznie, nie wierząc w żadne śmieci z tego magazynu. Na szczęście Izzie odłożyła ten magazyn i dotarłyśmy do pracy na czas.

*******

-Potrzebuję jedzenia i spania.-Izzie ziewnęła, masując swój brzuch.

-Możemy iść coś poszukać.-Powiedziałam jej, popijając moją mrożoną lemoniadę z Starbucks. Nie zajęło nam długo, aby dojść do mojego domu, kiedy byłyśmy bliżej drzwi przestałam słuchać Izzie, skupiłam się na drzwiach, które były szeroko otwarte... Razem z Izzie popatrzyłyśmy się na siebie, a później na drzwi. Weszłam do swojego mieszkania powoli i rozejrzałam się, wszystko było na podłodze, a krzesła przewrócone w złą stronę. Chwyciłam swój iPhone i wykręciłam trzy cyfry. 

-Halo policja, proszę... to było włamanie... mój adres to ulica Logan 23 Glenroy, Victoria... dobrze, dziękuje.-Powiedziałam w pośpiechu, za nim się rozłączyłam.

-Kto do ciebie dzwoni teraz?-Izzie zapytała mnie.

-Beau.-Odpowiedziałam. 

Skończyłam rozmawiać z policją i wyprowadziłam je przez drzwi w, których ślusarz zmienił zamek, gdy Beau wpadł.

-O mój Boże, wszystko w porządku? Wzięli coś?-Wysapał.

-Nie sądzę.-Odpowiedzialam.

-Więc oni, zwiedzili to miejsce, tak jakby.-Beau skomentował, drapiąc się po karku i oglądając bałagan w moim mieszkaniu. 

-Tak i przenieśli wszystkie meble tak, że są w przeciwną stronę.-Dodałam.

-Co to znaczy?-Zapytał.

-Wszystkie moje rzeczy były w tą stronę.-Powiedziałam wskazując na prawo.

-A teraz są... w lewą.-Przełknęłam ślinę na ostatnią część, pamiętając co przeczytała mi Izzie. Z pewnością jest to przypadek, mam na myśli swojego włamywacza, raczej nie miał czasu aby czytać o gwiezdnych znakach w magazynie dla dziewczyn.

*******

-Dobra, wszystko wróciło na swoje miejsce, do swojej pierwotnej pozycji.-Beau rozciągnął się. Spędziliśmy 2 godziny na sprzątaniu. Izzie zadzwoniła po mamę i Beau zadzwonił do Jai'a i James'a, aby ich poinformować, że zostaje u mnie na noc, nie chce zostawać sama w domu po tym incydencie. Siedzieliśmy, oglądając "Mean Girl", Beau wybierał on jest zakochany w tym filmie, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam drzwi, ale nikogo tam nie było, oprócz bukietu kwiatów, obok moich nóg. Wzięłam je i przyniosłam, przedtem zamykając drzwi. 

-Oh, Luce wyglądana to, że masz cichego wielbiciela.-Beau mrugnął do mnie.

-To jest gówno od jakiegoś cichego wielbiciela, połowa z tych kwiatów jest zwiędła.-Powiedziałam, oglądając je, Beau dołączył do mnie przy stole i wziął karteczkę, która była w kwiatkach. Przeciągnęłam ją na swoją stronę, chcąc być pierwszą, która to przeczyta, mimo, że nie miało to sensu. Na małej kwadratowej karteczce, przeczytałam 'Przepraszam za twoją przegraną'.

-Co do diabła.-Beau powiedział, czytając to przez moje ramię. 

-Co przegrałaś?-Dodał. Wzruszyłam ramionami i rzuciłam to na stół. 

-Jestem zbyt zmęczona, zostawię tą wiadomość na jutro, branoc.-Przytuliłam Beau. 

-Zanim pójdziesz, czy masz jakieś tabletki na ból głowy?-Zapytał mnie.

-Druga szafka, wzdłuż przy ścianie.-Odpowiedziałam i zaczęłam iść po schodach, kiedy wykrzyczał mi, dziękuje.

*******

Dźwięk ruchu sprawił, że się obudziłam. Sprawdziłam zegarek, gdzie była 4:30 nad ranem, przewróciłam się i starałam się dalej iść spać, kiedy głośny huk spowodował, że podskoczyłam. Sięgnęłam do mojej lampy, włączając ją i oświetlając mój pokój, gdy zauważyłam kilka kwiatów lilli na moim łóżku, większość z nich jest zwiędłe, tak jak pozostałe. Jeśli to jest pomysł Beau lub żart, to zabiję go, pomyślałam sobie. Dołączona do kwiatków była kartka, ale to co tam było, przyprawiło mnie o mdłości. Na papierku przeczytałam 'ŚWIĘTEJ PAMIĘCI BEAU BROOKS' z dzisiejszą datą. Było napisane na czerwono i śledząc słowa, na palcach zostało mi trochę cieczy, to nie było czerwone pióro jak na początku sądziłam, notatka została napisana krwią... 

-Beau!-Szepnęłam i pobiegłam do pokoju obok, gdzie on spał. 

-Beau!-Szepnęłam i potrząsnęłam nim, ale nie odpowiedział, a jego ciało było takie zimne.

-Beau obudź się!-Wykrzyczałam i potrząsałam nim mocniej. 

-Beau proszę... nie możesz... nie możesz być martwy!-Płakałam, kiedy nie odpowiadał i przytuliłam się do niego. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu, więc pobiegłam do swojego pokoju, żeby go odebrać. 

-Tak?-Pociągnęłam nosem.

-Dzień dobry, panno Hail, dzwoni dyrektor zakładu pogrzebowego, mieliśmy nieodebrane połączenie od ciebie, w sprawie zakupienia trumny.-Człowiek na drugim końcu powiedział mi.

-Co ja... nie kontaktowałam się z tobą.-Wydyszałam.

-No cóż, mamy nieodebrane połączenie od panny Lucy Hail o zmarłym Beau Brooks'ie.-Odpowiedział.

-To nie byłam ja.-Zapłakałam i rozłączyłam się. Chwyciłam zwiędłe kwiaty, kartkę i rzuciłam je na stół razem z bukietem. Moje drżące ręce powędrowały do włosów, plecami zsunęłam się po ścianie, ciągnąc kolana do piersi i  płacząc. Co ja do cholery mam teraz zrobić? Co mam powiedzieć innym? 

--------------

Znaki gwiazd/ gwiezdne znaki* - To coś podobnego do horoskopów u nas.

--------------

Przepraszam za jakiekolwiek błędy :) 

Haunted - Luke Brooks  (Tłumaczenie)Where stories live. Discover now