27. Nowe oblicze Elviry

81 9 61
                                    

-Wasza wysokość-mężczyzna skłonił się przed swoją panią-Myślę, że już czas by zadać ostateczny czas Rohanowi. Podbiliśmy już wszystkie jego wioski oprócz tej w której znajduje się Złoty Dwór...

-Edoras-przerwała mu. Velissa - bo takie imię przyjęła przechodząc na ,,złą stronę" - stała na balkonie na szczycie swej trójkątnej czarnej wieży, którą otaczała fioletowa zorza. Po mimo, że jej oddziały orków tłumiły powstania w Rohanie i to tam głównie toczyła się wojna, Pani Ciemości wciąż zwracała swe oczy w kolorze ametystu (nabrały takiego koloru odkąd zaczęła służyć Valdivirze) ku Minas Tirith, którą pragnęła zniszczyć ale czuła, że jeszcze nie czas poza tym Edoras ją wzywało już od wielu lat.

-Nie chcę Waszej Wysokości wprawiać w gniew ale uważam, że powinnaś pani zacząć od Gondoru. W końcu ONA znajduje się miliony stóp pod Minas Tirith a nie pod Edoras-Velissa obróciła się. Zmierzyła wzrokiem swojego sługę. Był jej jedynym poddanym, który znał całą jej przeszłość, tajemnice i słabości. Był jedynym który mógł jej zaszkodzić ale, kobieta wiedziała, że był lojalny dlatego wciąż trzymała go przy życiu. Miał z sześćdziesiąt lat, jego twarz była pokryta nie jedną zmarszczką, dawniej smoliście czarne włosy były już lekko poszarzałe tak samo jak krótka broda i wąsy. Na jednym oku nosił czarną opaskę, zaś przez drugie przechodziła blizna. Velissa nie wyobrażała siebie jako starej pomarszczonej kobiety, miała wręcz fioła na punkcie urody. Na szczęście moc Aspectusa zapewniała jej wieczny młody wygląd, na wszelki wypadek stosowała też kąpiele w mleku i od czasu do czasu piła krew młodych dziewcząt.

-Orionie, to ja tu jestem królową. A poza tym doskonale znasz powód-odpowiedziała.

-Martwię się o ciebie wasza wysokość. Zawarłaś z NIĄ układ. Z tego co wiem ONA użyczyła ci swojej mocy tylko dnia w którym twoje dzieci staną się pełnoletnie. Zostało waszej wysokości już tylko pięć lat. Jeżeli nie uwolnisz jej do końca tego terminu to ona odbierze ci swoją moc i wszystko co stworzyłaś. Znów staniesz się zwykłą kobietą....

-A jeżeli uwolnię ją do tego czasu to zapewne i tak odbierze mi moc a może nawet zabije wraz z dziećmi. Wolę nacieszyć się władzą jak najdłużej-ponownie mu przerwała-Chyba pamiętasz, że złożyłam kiedyś obietnicę pewnemu Rohrimiowi. Od tamtego czasu minęło kilkanaście lat. Czas ją wypełnić, nie sądzisz Orionie że mam rację? Władczyni powinna być słowna-tu się zaśmiała złowieszczo obracając się z powrotem w stronę balkonu. Jej śmiech rozniósł się po całym jej Mrocznym Królestwem.

-Każ przygotować lochy na dostawę więźniów! Przygotuj wojska do wymarszu! Spalimy Edoras! Jego mieszkańców uczynimy niewolnikami a władców czeka niezapomniany pobyt w moim pałacu!-rozkazała Velissa.

-Tak jest najjaśniejsza pani-Orion skłonił się po czym poszedł wykonać rozkazy swojej królowej. Pamiętał jak przez pierwsze dwa czy trzy lata robiła to wszytko na siłę. Widział jak tu cierpiała. Widział, że była nie szczęśliwa i z jakim bólem spoglądała w stronę Minas Tirith. Wysłała ptaki na zwiady, by mówiły jej o każdym kroku króla Elesseslara. Pamiętał gdy dowiedziała się o narodzinach Eldariona-syna Aragorna wpadała w szał. Zbijała każdego kto stanął na jej drodze. Przy życiu utrzymywały ją jedynie dzieci przy których znajdowała ukojenie w pierwszych latach. Zapewne gdyby nie one już dawno rzuciła by się z tej wieży. Z czasem jednak zaczęła wciągać się w to zło. Pokochała władze, wieczną urodę oraz to jak wszyscy się jej bali. Zapominała o Vladivirze, która dała jej tą moc tylko na osiemnaście lat a sama czuła się jak bogini. Orion wspierał ją od samego początku, zawsze przy niej trwał i nie zamierzał opuścić. Posługa Velissie stała się jego sensem życia.

Pani Ciemności codzienne musiała uspokajać rozwścieczoną Valdivirę, którą poganiała ją do zrównania Minas Tirith z ziemią i uwolnienia jej samej. Velisse to nie ruszało i dalej wyprawiała co chciała nie licząc się z nikim ani z niczym. Jej ulubionym zajęciem było stawanie na balkonie i podziwiania swojego królestwa bądź patrzenia się w stronę Gondoru lub Rohanu. Nagle do sali tronowej weszła Mearida, córka Velissy.

I will never forget these daysWhere stories live. Discover now